Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowcy mają się o co martwić? Są zastrzeżenia do kontroli dopingowych na igrzyskach w Pjongczangu

q
123rf
Po skandalu związanym z kontrolami dopingowymi na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, w kolejnych - w Pjongczangu - miało być zupełnie inaczej. Reporterzy niemieckiej telewizji ARD udowodnili jednak, że był cały szereg uchybień – podał portal Onet.

Dziennikarze ARD otrzymali anonimowy list, a potem skontaktowała się z nimi osoba, która wysłała im materiały. Są tam nagrania z tego, jak przeprowadzone były kontrole dopingowe w Pjongczangu. Na filmie widać, że w pokoju, w którym przeprowadzane były kontrole nie było nikogo, kto pilnowałby pomieszczenia, a na biurku leżały dokumenty z wrażliwymi danymi. Lodówka do przechowywania probówek nie była zamknięta.

- Zakładam, że to była stacja kontroli dopingowej po realizacji czynności. Nie było tam już kontrolerów, ale ktoś tam sobie wszedł. To jest niedopuszczalne. Ale nawet gdyby to był ktoś z uprawnieniami, to wszystko powinno być zabezpieczone. Zwłaszcza ten sprzęt, bo w teorii istnieje możliwość jego podmiany. Daje też pole do manipulacji. Co do otwartej lodówki, to chyba nie było w niej nic - analizował Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA), w rozmowie z Onet Sport.

Norweska biegaczka narciarska Marit Bjoergen, która w Pjongczangu zdobyła pięć medali, w tym dwa złote, przyznała w rozmowie z krajową telewizją NRK, że na pojemniku do oddawania moczu pękniecie zauważył lekarz kadry Petter Ollberg, którego zabrała ze sobą na badanie, bo przysługuje jej takie prawo. Norweżka nie ukrywa, że denerwuje się, kiedy słyszy teraz takie historie z Pjongczangu, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się cztery lata wcześniej w Soczi.

Najczęściej kontrolowanym polskim sportowcem w Pjongczangu była nasza alpejka Maryna Gąsienica-Daniel. W rozmowie z Onet Sport przyznała, że nie dopatrzyła się uchybień w badaniu. - Wszystko - moim zdaniem - odbywało się zgodnie z normami - mówiła, dodając z uśmiechem na twarzy: - Nienormalne było tylko to, że na kontroli, która jest losowym wyborem, byłam cztery razy z rzędu! Może coś zepsuło się w programie losującym. Może to była wina mojego długiego nazwiska, ale to tylko moje przypuszczenia.

Na kontroli był też oczywiście Kamil Stoch, nasz mistrz olimpijski i brązowy medalista konkursu drużynowego w skokach narciarskich. Jemu w badaniach towarzyszył Aleksander Winiarski, lekarz kadry. On także nie zauważył nic, co mogłoby złamać procedury. - Nie byłem przy kontrolach zawodników w pokojach w wiosce olimpijskiej, bo to są kontrole niezapowiedziane. Byłem jednak z Kamilem Stochem w punkcie kontroli po zawodach. Uważam, że w Pjongczangu wszystko odbywało się zgodnie z procedurami. Nie zauważyłem żadnych uchybień - powiedział Winiarski w rozmowie z Onet Sport.
Źródło: Onet

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska