Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spór o strzały. A wszystko przez… kormorany

Małgorzata Grabowska
Kormorany to żarłoczne ptaki. Dziennie mogą zjeść ponad kilogram ryb. Hodowcy muszą je odstraszać
Kormorany to żarłoczne ptaki. Dziennie mogą zjeść ponad kilogram ryb. Hodowcy muszą je odstraszać Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Huki nie podobają się mieszkańcom wsi Ołobok. Hodowca musi jednak odstraszać ptaki i przestrzega prawa.

Mieszkańcy małej miejscowości Ołobok mają dość hałasu powodowanego przez armaty hukowe. Położona w Borach Dolnośląskich wieś miała być dla nich rajem. Puszcza, natura, zwierzęta, spokój i cisza… Stała się przekleństwem, bo spółka, która wydzierżawiła ziemię, a dokładnie stawy od Nadleśnictwa Węgliniec, umiejscowiła w ich pobliżu armatki hukowe (gazowe), które według mieszkańców co 15-20 sekund wystrzeliwują, robiąc niesamowity hałas.

- Armaty strzelają co 15 sekund od godziny 6:30 do 20:30. To jest nie do zniesienia. Są umiejscowione przy stawach i mają płoszyć kormorany, ale w rzeczywistości płoszą całą zwierzynę zamieszkującą puszczę i po prostu nie dają nam żyć - mówi zdenerwowany Piotr Wieczorek, mieszkaniec wsi. W podobnym tonie wypowiadają się inni mieszkańcy.

Kormorany to ptaki żywiące się rybami, zwierzęta te należą do nadzwyczaj żarłocznych - dziennie mogą zjeść nawet 1,5 kg ryb.

Stawy znajdujące się w puszczy są hodowlane i to właśnie z tego względu zarządcy postanowili rozmieścić armatki. Powód? Kormorany zjadają im ryby.

Mieszkańcy zwrócili się o pomoc do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która według pana Wieczorka zabroniła spółce oddawać strzały w weekendy i przed godz. 9 i po godzinie 17:00. Zarządcy nie mogą także strzelać prewencyjnie. Jednak, jak mówią mieszkańcy, strzałom nie ma końca, a życie wśród takiego hałasu jest nie do wytrzymania.

Mieszkańcy zgłosili się na policję w Nowogrodźcu, która zebrała zeznania 5 sąsiadów i prowadzi sprawę w kierunku wykroczenia.

Mieszkańcy podkreślają, że puszcza należy do międzynarodowej sieci „Natura 2000”, której głównym celem jest zachowanie określonych typów siedlisk przyrodniczych oraz gatunków, które uważa się za cenne i zagrożone w skali całej Europy. Drugim jej celem jest ochrona różnorodności biologicznej. A tymczasem przez huki płoszona jest cała zwierzyna - chroniona i nie.

Właściciel spółki Marcin Maśluk tłumaczy, że postępuje zgodnie z literą prawa. - Na obrębach hodowlanych możemy używać armat hukowych, aby płoszyć niezwykle szkodliwe dla nas - hodowców Kormorany. Armatki umiejscowione są przy stawach w odległości około 700 metrów do kilometra od budynków mieszkalnych – wyjaśnia.

- Już od lat mamy problem zawłaszcza z jednym panem, który jest także członkiem koła łowieckiego. Działamy zgodnie z literą prawa i trzymamy się rozporządzeń. Nieprawdą jest, że strzelamy do godz. 20:30. Strzelamy od 6:00 do około 17:00. Używamy intensywniej armat przez ok. trzy miesiące, aby spłoszyć stada, które liczą czasem od 500 do 1000 ptaków. Jeden ptak może zjeść 1-2 kg ryb, czyli łatwo policzyć, że takie stado w parę godzin może zjeść nawet dwie tony ryb, a i dużą ich część pokaleczyć. Hodowla nie miałaby w takim przypadku najmniejszego sensu. Dlatego także istnieją odpowiednie rozporządzenia pozwalające na odstraszanie ptaków - dodaje dzierżawca stawów.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt - zakaz umyślnego płoszenia lub niepokojenia w miejscach żerowania zgrupowań ptaków migrujących lub zimujących nie dotyczy czapli siwej Ardea cinerea i kormorana Phalacrocorax carbo w obrębach hodowlanych ustanowionych zgodnie z przepisami o rybactwie śródlądowym.

Jak powiedziała nam Katarzyna Łapińska, z-ca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, jeśli mieszkańcy podejrzewają nieprawidłowości co do postępowania spółki, niech zgłoszą je do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a ta przeprowadzi odpowiednie kontrole w tym kierunku.

Spytaliśmy znawcę broni palnej Piotra Kucznira, rekonstruktora i byłego żołnierza zawodowego o opinię dotyczącą armat hukowych. - Z odległości 700 m z pewnością będzie słychać jej huk, bo takie jest jej zadanie. Nie można jej porównać z armatą bojową, bo ta służy do wystrzeliwania ładunków, a hukowa ma wytworzyć jak największy huk. Jego odbiór będzie indywidualny. Nie można powiedzieć jednak, że będzie to przerażający dźwięk.

Katarzyna Łapińska podkreśla, że kwestie odległości działań od zabudowań oraz ewentualnych konfliktów społecznych nie są regulowane decyzją Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, a winny być rozwiązywane na drodze cywilnoprawnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska