Przed sobotnim walnym zgromadzeniem członków SM „Akademicka” (ul. Jaracza, Damrota i Bacha) nastąpiła eskalacja wewnętrznego konfliktu pomiędzy częścią mieszkańców a radą nadzorczą i zarządem. – Sytuacja gwałtownie zaostrzyła się po wyborze na prezesa zarządu Dariusza Bobińskiego i obecnego składu rady nadzorczej – piszą w liście Tomasz Cichy i Krzysztof Peć, którzy uważają się za członków spółdzielni. Cichy dodaje, że nowy prezes od maja zachowuje się jak imperator.
Adresaci listu stawiają prezesowi szereg zarzutów: żądanie wpłacenia dodatkowych udziałów, podważanie członkostwa ponad 400 osób, podwyższenie opłat za mieszkania, forsowanie termomodernizacji osiedla oraz zamiar wybudowania budynku wielorodzinnego w miejsce istniejącego parkingu.
Prezes Dariusz Bobiński wszystkie zarzuty odpiera, powołując się na wyniki dwóch lustracji (kontroli) przeprowadzonych w spółdzielni przez pracowników Krajowej Rady Spółdzielczej (KRS). Lustratorzy kontrolowali pełną działalność „Akademickiej” w latach 2014-2016. Pierwsza trwała od marca do kwietnia. Rozpoczęła się zatem około dwa miesiące przed tym, jak Bobiński (który sam jest lustratorem) objął stanowisko prezesa pod koniec kwietnia.
– Następnie od sierpnia do września rada przeprowadziła dodatkową lustrację obejmującą istotne nieprawidłowości w funkcjonowaniu tej spółdzielni. Wyniki były szokujące. Poprzedni zarząd nie dostosował się do zaleceń poprzedniej kontroli prowadzonej w spółdzielni. Sytuacja prawna i finansowa woła tu o pomstę do nieba – tłumaczy prezes.
Co wykazały kontrole KRS i ustalenia prezesa? Że statut spółdzielni w większości jest niezgodny z polskim prawem. Że brakowało pieniędzy na funduszu udziałowym, że gospodarowanie zasobami mieszkaniowymi przynosiło ponad milionowe straty, że spółdzielnia zalegała z prawie 300 tys. zł podatku, że na terenie spółdzielni są samowole budowlane (np. wspomniany parking, który jest wyburzany), że pieniądze z różnych funduszy trafiały na jedno konto bankowe. – I wiele, wiele innych. Na przykład fatalny stan techniczny budynków mieszkalnych i kotłowni – dodaje prezes.
Bobiński zaczął więc skrupulatnie przeglądać dokumenty. Okazało się, że większość członków faktycznie nie jest członkami, bo w przeszłości zarząd w nosie miał prawo i formalności.
– To dlatego poprosiłem ich o wniesienia brakujących udziałów i złożenia deklaracji członkowskich. To dlatego podniosłem opłaty za mieszkania, bo ci, którzy uważali się za członków, a w świetle prawa nimi nie byli, płacili mniej niż pozostali mieszkańcy – wyjaśnia Bobiński.
Prezes rozesłał kilka listów, informując mieszkańców o fatalnej jego zdaniem sytuacji spółdzielni. Informował również, że niektórzy w świetle prawa nie są członkami. Część odpowiedziała. Prezes naliczył ok. 350 osób, które po jego apelach uzupełniło udziały i złożyło deklaracje.
– Tomasz Cichy, który kiedyś był w radzie nadzorczej, i inni mieszkańcy, którzy zarzucają mi niekompetencję, nie dopełniło formalności, kiedy prosiłem ich o to od maja. Nadmienię, że pan Cichy był bezprawnie zatrudniony w zarządzie, do którego był czasowo delegowany z rady nadzorczej - dodaje prezes Bobiński.
Od 9 września, po zmianie prawa spółdzielczego, prawa członków zyskali ci, którzy wcześniej ich nie mieli, zatem mogą wziąć udział w zaplanowanym na sobotę wyborze nowej rady nadzorczej. A ta zdecyduje, czy nowy prezes zostanie na stanowisku, czy będzie się musiał z nim pożegnać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?