Nad ranem w środę, 1 stycznia, na podwórku przy ul. Rydygiera 25 spalił się samochód. Goście znajdującego się tam hostelu około godz. 4 kończyli imprezę sylwestrową w pokoju na piętrze, kiedy zauważyli mocno już płonącego opla insignię. Wybiegli na dwór, chwytając po drodze stojące w hostelu gaśnice i zaczęli gasić. Pożar wybuchł o godz. 4. Właścicielka hostelu, Izabela Duchnowska jest przekonana, że auto zapaliło się od fajerwerków. Kilkadziesiąt minut wcześniej, wracając z zabawy sylwestrowej, przechodziła koło nie zużytych sztucznych ogni leżących bardzo blisko samochodu: - Zwróciłam na nie uwagę, bo zdziwiłam się, że ktoś w tym ciasnym podwórzu chciał strzelać fajerwerkami – mówi Duchnowska i dodaje, że później widziała tam pozostałości już zużytych sztucznych ogni. Szefowa hostelu podkreśla, że nie można było dodzwonić się do straży pożarnej, która wg jej relacji w ogóle nie była na miejscu.
Czytaj także:Pętla Biskupin i inne torowiska do remontu. MPK szuka wykonawcy
Straż pożarna twierdzi jednak, że w gaszeniu brały udział dwa zastępy strażaków, którzy przyjechali średnim i ciężkim wozem, a do pożaru mogli dostać się bez wjeżdżania, rozwijając wąż od ulicy: - Na miejscu pracowali strażacy z pobliskiej jednostki Państwowej Straży Pożarnej, którzy wstępnie przekazali, iż do pożaru pojazdu doszło prawdopodobnie w wyniku zwarcia w instalacji samochodu. Na tę chwilę mogę powiedzieć, iż policjanci nadal zajmują się tą sprawą, kluczowe dla dalszych czynności będą wnioski, które mają zostać przekazane w dokumentacji przez PSP – informuje st. sierż. Krzysztof Marcjan z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Takich wątpliwości nie byłoby, gdyby miasto przychyliło się do prośby Duchnowskiej o zamontowanie na tonącym teraz w ciemnościach podwórku oświetlenia i kamery monitoringu.
W pierwszej połowie 2019 r. na Nadodrzu licznie pojawiał się wulgarne, nienawistne napisy, także pod adresem Duchnowskiej. Oburzony był i zapowiedział walkę z mową nienawiści prezydent Sutryk, który sam w marcu zamalowywał napisy. Kilka dni wcześniej Sutryk wraz z kilkudziesięcioma urzędnikami szkolił się m.in. w temacie mowy nienawiści w hotelu SPA w Kudowie Zdrój.
Izabela Duchnowska o monitoring wnioskowała, kiedy chuligani zdewastowali lodówkę społeczną, którą prowadzi. Machina biurokratyczna ruszyła. W kwietniu Jacek Pluta, zastępca dyrektora Departamentu Spraw Społecznych odpisał jej, że powinna zgłaszać wszystkie przypadki wandalizmu i przystąpić do miejskiego programu „Stop mowie nienawiści”. Pluta informował, że po konsultacjach z Wojciechem Adamskim z Centrum Zarządzania Kryzysowego i Zbigniewem Słyszem ze straży miejskiej Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego zawnioskowało do Biura Zarządzania Kryzysowego o kamerę. A później przyszło pismo, w którym Wojciech Adamski odmawia zainstalowania kamery, bo nie pozwala na to budżet.
W tym czasie miasto zainwestowało w rozbudowę monitoringu. Znalazły się pieniądze na zwiększenie liczby kamer w okolicy ratusza, gdzie jest ich już 37. Mieszkańcy Nadodrza, gdzie niszczone są witryny lokali, a mury zdobione napisami nawołującymi do nienawiści, powinni, jak proponuje miasto, sami zainstalować kamery. Dyrektor Adamski deklaruje pomoc w wyborze najkorzystniejszych rozwiązań technicznych.
Czytaj także:Wrocław płaci Amerykanom 600 tys. zł rocznie za usługi, z których nie korzysta
ZOBACZ TEŻ:
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?