Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sofia Ennaoui: Potrzebowałam spokoju, nowego bodźca. Dlatego przeniosłam się do Wrocławia [WYWIAD]

Jakub Guder
fot. Andrzej Banaś
Sofia Ennaoui - nasza najlepsza lekkoatletka na dystansie 1500 m - jesienią przeprowadziła się ze Szczecina do Wrocław, choć została przy swoim dotychczasowym trenerze. - Chciałam zmienić środowisko i mieć trochę więcej spokoju. Potrzebowałam nowego bodźca. Nie ukrywam, że byłam już trochę zmęczona współpracą dzień w dzień z moim trenerem - mówi w długiej rozmowie z Gazetą Wrocławską.

Skąd decyzja o przeprowadzce ze Szczecina do Wrocławia?
Chciałam zmienić środowisko i mieć trochę więcej spokoju. Potrzebowałam nowego bodźca. Nie ukrywam, że byłam już trochę zmęczona współpracą dzień w dzień z moim trenerem. Mieszkaliśmy w tym samym mieście, był ze mną właściwie od początku mojej sportowe kariery, czyli praktycznie całe życie. Po prostu męczyło mnie nieco, że wszystko wygląda tak samo. Trzeba było coś zrobić. Po mistrzostwach świata w Londynie ciężko było z naszą współpracą.

No właśnie – już w Londynie sugerowałaś, że coś nie tak poszło z przygotowaniami.
Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co. Dałam sobie trochę czasu na przemyślenia. Absolutnie nigdy nie chciałam zmieniać trenera, bo mam do niego pełne zaufanie. Po prostu potrzebowałam zmian w przygotowaniach. Aspekt psychologiczny też jest bardzo ważny w sporcie, a to również nie grało. W ostatnich latach startowałam właściwie wszędzie. Po sierpniowych mistrzostwach świata zrobiłam sobie najdłuższy urlop w życiu. Byłam na wakacjach, ale też sporo działałam wokół lekkoatletyki, m.in. z dziećmi. Zajęłam się innym życiem. Przez kilka tygodni nie trenowałam nic. Byłam zmęczona lekkoatletyką. Nie mogłam na nią patrzeć od strony zawodowej.

To jak teraz wygląda Twoja współpraca z trenerem Wojciechem Szymaniakiem, bo on został w Szczecinie?
Jestem już doświadczoną zawodniczką. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale przez wiele lat trenowałam sama. Najpierw mieszkałam poza Szczecinem, potem – gdy się przeprowadziłam – to w domu też biegałam sama, a z trenerem Szymaniakiem tylko na zgrupowaniach kadry narodowej, do której dostaliśmy się razem w 2011 roku. Od tej pory przez to lekkoatletyczne życie kroczymy razem. Ostatnie dwa lata mieszkałam już tam gdzie trener. To już było troszkę za dużo. Treningowo to działało, psychologicznie – już nie. Mam rozpiskę jak ćwiczyć od trenera, ale biegam sama, bo wiem, do czego dążę. Szkoleniowiec nie jest mi potrzebny do mobilizacji, ale do poprawiania błędów, czasem jakiegoś wsparcia w trudniejszych momentach.

Czyli w tym sezonie to ten aspekt psychologiczny ma być Twoim największym atutem.
Zdecydowanie. Nie mogłam przekonać swojego trenera, że współpraca z psychologiem jest konieczna. Sportowiec kompletny, to taki, który ma wszystko poukładane nie tylko pod względem sportowym. Chodzi o życie prywatne, aspekty psychologiczne. To wszystko musi być zabezpieczone. Nasz psycholog zawsze tłumaczy, że jeśli nie będę miała poukładanego życia pozasportowego, to nie będę miała potem do czego wrócić. Życie sportowe nie będzie wówczas takie, jakie mogłoby być.

To do czego chcesz wrócić po sporcie?
Chcę we Wrocławiu pójść na studia. Zawsze marzyłam o tym, żeby studiować na Akademii Wychowania Fizycznego. Po liceum wybrałam matematykę, ale wytrzymałam tylko rok.

Matematyka?
W szkole zawsze byłam w tym dobra i sprawiało mi to przyjemność. Mogłam nie chodzić na lekcje, a i tak zadania nie sprawiały mi trudności. Przychodziłam – pach, pach, pach i rozwiązane!

Jak to jest z koncentracją przed zawodami? Dziś, gdy się Ciebie ogląda, to jesteś bardzo skupiona. Słuchawki, jakaś muzyka. Zupełnie inna osoba niż Sofia Ennaoui na co dzień. Tak normalnie, to wszędzie jest Cię chyba pełno, lubisz dużo mówić… Tej koncentracji można się nauczyć?
Kiedy jestem w domu, to też lubię się wyciszyć. Czasem nie chcę z nikim rozmawiać, tylko po prostu być w swoim towarzystwie. Wszyscy sportowcy stają się czasem typem samotnika. Ja pewnie rzadziej. Ludzie znają mnie od tej strony, że jestem żywiołową osobą. Oczywiście duże znaczenie ma tu trening mentalny z psychologiem. Staram się przed starami niepotrzebnie nie wyrzucać energii. Pomaga mi, gdy skupiam się na jednym celu. Z roku na rok staram się to wypracowywać coraz bardziej. Czuję, że w tym względzie może być jeszcze lepiej.

Kiedy biega się na międzynarodowych imprezach z takimi zawodniczkami jak Caster Semenya, to nie ma problemów z motywacją? Trudno z nimi wygrać. Jak zachowujecie się, gdy jesteście razem z nimi w call roomie, tuż przed startem?
Nie skupiam się na nich wówczas. Call room to jest już mój czas. Rozmawiamy o nich w hotelu, czy gdy oglądamy zawody w telewizji. Trudno przejść obok nich obojętnie, bo się wyróżniają (uśmiech). W mojej konkurencji (1500 m) problem jest mniejszy, bo na MŚ w Londynie na tym dystansie startowała tylko Semenya. Gdybym była bezczelna, to mogłabym powiedzieć, że zabrała mi miejsce w finale, bo byłam 13., a awans uzyskało 12 pierwszych biegaczek. Uważam jednak, że gdybym wówczas była lepszą wersją siebie i wykonała wszystkie założenia taktyczne, to weszłabym do finału. Nie przejmuję się tym, co dzieje się dookoła. Z roku na rok chcę być jak najlepszą zawodniczką. Nie jestem w stanie kontrolować rywalek – jakie środki stosują. Dlatego trzeba się skupić na sobie. Rozmyślania i gdybanie nie przesuną nas w stawce do przodu.

Masz w życiu chwile słabości?
No właśnie ja lubię mieć w życiu wszystko poukładane.

To nie jest czasem męczące?
No tak, jest… Pewnie nie tylko dla mnie, ale też dla mojego otoczenia. Zdaję sobie z tego sprawę. Jestem taką osobą, która jeśli sobie nie poukłada wszystkiego w życiu, to jest niespokojna. Rano, albo tuż przed startem wolę wszystko zrobić zawsze tak samo. Rozmawiałam o tym z psychologiem i on mówi, że to dobrze, gdy ma się wszystko poukładane, ale trzeba dać sobie czasem trochę luzu. Tak właśnie robię w tym sezonie. Do tej pory nawet na roztrenowaniu czy jakiejś rehabilitacji chciałam perfekcyjnie przygotować się do następnego sezonu. To było szaleństwo. Ten czas powinien być tymczasem dla sportowca okresem wakacji, luzu, spotykania się ze znajomymi. Nie zawsze tak to traktowałam.

Masz jakieś rytuały, które powtarzasz przed startami?
Przede wszystkim zawsze chcę na bieżni… ładnie wyglądać. Jeśli się nie pomaluję na start, to jest dramat. Dla mnie zawody lekkoatletyczne to święto. Lubię się czuć w ten dzień idealnie. Zawsze mam w plecaku szczęśliwe przywieszki, m.in. z hasłami motywacyjnymi. Gdy stoję na linii startu to mam lewą nogę do przodu. Nie ma innej opcji, bo jestem praworęczna i prawonożna, więc ta prawa noga zawsze najpierw idzie do przodu.

A po sukcesie idziesz na zakupy?
Kupuję sobie coś po porażce. To mnie pociesza! (śmiech). Jak mi nie pójdzie na kilku zawodach, to po powrocie do domu idę na zakupy. Relaksuje mnie to, jak wszystkie kobiety. Lubię też wyjść na ciacho i kawę. Zresztą kawę uwielbiam. Trochę staram się ograniczać, bo obciąża nadnercza.

Nie tylko na bieżni radzisz sobie dobrze. W mediach społecznościowych także.
Uczę się. Lekkoatletyka w ciągu ostatnich lat poszła do przodu. Nasi menadżerowie uświadamiają nas, że z czegoś trzeba żyć. Z zawodów sportowych mogą żyć tylko najlepsi. Ja nie narzekam. Wielu jest już jednak lekkoatletów, którzy mogą sobie dorobić, promując na przykład jakieś marki. Cały czas wdrażam się w media społecznościowe, uczę się tego. Fajne jest dla mnie to, że ta energia, którą tam zostawiam, wraca do mnie podwójnie.

Duże poruszenie wywołały Twoje zdjęcia i filmy ze zgrupowania w RPA… Nie możemy od tego uciec… (Sofia Ennaoui pokazała się tam w bikini – przyp. JG).
(śmiech) To był jedyny dzień, w którym poszliśmy na basen. No i tak pomyślałam, że trzeba coś nagrać, bo dawno nic nie wrzucałam. Nie wiem, jak to się stało, że tamto zdjęcie i nagranie zyskały takie uznanie i popularność (śmiech). Wiele dziewczyn robi sobie podobne zdjęcia i nigdy to tak nie wycieka do portali plotkarskich. Tymczasem ja następnego dnia przyszłam na trening, a wszyscy mnie pytają, czy widziałam się już na Pudelku? (śmiech). Nie spodziewałam się, że wystarczy pokazać swoje ciało. To jest ciało sportowca – no i kurcze – my często startujemy w podobnym stroju i nigdy nie wzbudza to takiego zainteresowania. No cóż – jako kobiecie jest mi przyjemnie, że to się podobało, choć niekoniecznie chciałabym trafiać na portale plotkarskie.

A co robisz, gdy nie biegasz?
Czytam książki – romanse i biografie sławnych ludzi, którzy mnie inspirują. Ostatnio sporo osób poleciło mi dobre filmy. Często spotykam się z przyjaciółmi i to nie z kręgu sportowego. Bo mi przyjemność sprawiają takie przyziemne rzeczy.

A w tym roku myślisz już o igrzyskach w Tokio?
Już po Rio zaczęło się Tokio. Dla każdego sportowca najważniejsze są igrzyska olimpijskie. Medale na wszystkich imprezach cieszą, ale zwieńczeniem trudu dla każdego sportowca jest krążek olimpijski. To jest magia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska