Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smoleńsk? Ten podział jest autentyczny

Dr Rafał Chwedoruk
fot. archiwum prywatne
Z dr. Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Piotr Brzózka

W tych pierwszych dniach, tuż po katastrofie w Smoleńsku, miał Pan wrażenie, albo choć uzasadnioną nadzieję, że nieszczęście zbliży uczestników naszej sceny politycznej?
- Pomyślałem, że ten antagonizm stępi swoje ostrze, przynajmniej na jakiś czas. I te nadzieje się ziściły, jeśli weźmiemy choćby przebieg kampanii w wyborach prezydenckich w 2010 r. Lepsze to było niż nic. Oczywiście nie było szans, by łagodniejszy klimat utrzymać. Po pierwsze, oś podziałów między PO i PiS - być może niespodziewanie dla samych polityków - nałożyła się na osie podziałów w polskim społeczeństwie i była na swój sposób autentyczna. Po drugie, jesteśmy w dobie polityki zmedializowanej, którą łatwiej się prowadzi, wskazując wroga. Ostatnie wybory parlamentarne były symbolicznym i praktycznym zamknięciem okresu posmoleńskiej łagodności. Znów kampania została oparta naszukaniu wroga.

Czy Smoleńsk coś zmienił w naszym życiu publicznym?
- Nieco złagodził sposób uprawiania polityki. Mamy do czynienia z mniejszą determinacją w grzebaniu się w życiu prywatnym polityków i osób publicznych. Wielu dawnych krytyków Lecha Kaczyńskiego uznało, że za życia prezydenta posunęło się za daleko. To, co się działo po tragedii, w sposób krótkotrwały wzmocniło PiS. W stronę tej partii skierowała się fala pozytywnych społecznych emocji. Jeszcze silniej z Jarosławem Kaczyńskim związali się wyborcy konserwatywni, czuli na patos i symbole. Dru-gą krótkotrwałą konsekwencją posmoleńską był osobisty sukces Grzegorza Napieralskiego i kilkumiesięczne wzmocnienie SLD. To być może w ogóle uratowało tę partię. Po Smoleńsku rywalizacja między PO i PiS, choć złagodzona, obrosła w symbole. Do tego startujący w wyborach Bronisław Komorowski był politykiem, który - biorąc pod uwagę jego życiorys, poglądy - mógł być spokojnie członkiem PiS. Pojedynek dwóch wyrazistych polityków prawicy tworzył miejsce dla kogoś, kto inaczej mówił i myślał.

Naprawdę Pan uważa, że świat polityki stał się łagodniejszy? Przecież sprawa smoleńska to morze nienawiści...

- Najdalej idące sformułowania są udziałem albo drugoligowych polityków głównych partii, albo Janusza Palikota. Natomiast czołowi politycy PiS i PO w porównaniu z temperaturą walki w latach 2005-2010 nieco złagodzili ton.

Dla Jarosława Kaczyńskiego Smoleńsk bardziej jest politycznym paliwem czy obciążeniem, które zamyka go w błędnym kole?
Nie sposób tego w pełni ocenić. To jest taki moment, w którym w polityce pojawiają się też motywy osobiste. Ale odnoszę wrażenie, że Smoleńsk był dla Kaczyńskiego jednym i drugim. Przyciągnął do PiS sporo osób, które od tej partii odeszły albo do niej socjologicznie pasowały, lecz wcześniej nie głosowały. Zarazem jednak obrośnięcie tej tragedii w różne mity spowodowało, że identyfikacja stała się bardzo silna. Z reguły kiedy identyfikacja jest silna, to bardzo trudno się otwierać na innych wyborców. To błędne koło, w jakim znalazł się PiS: są silni, mają wiernych wyborców, ale nie są w stanie przekroczyć pułapu 30 procent. Nie są w stanie samodzielnie rządzić, a ich zdolność koalicyjna jest nikła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska