- Nie otrzymałam jeszcze oficjalnego pisma, ale to dla mnie duże zaskoczenie - komentuje wdowa Krystyna Zwierz, która domaga się sprawiedliwości. Batalia toczy się o inne godziny wysłania próbek krwi do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Lekarz twierdzą, że zrobili to o godz. 11.20, jednak zarówno z dokumentacji medycznej, jak i tej prowadzonej przez RCKiK wynika, że wysłano je ze szpitala dopiero o 13.30. Te dwie godziny mogły przesądzić o życiu chorego.
W tej sprawie jednoznacznie wypowiedzieli się już biegli. Pobrana krew nie opuściła szpitala w przeciągu 30 minut, co określili jako "nieprawidłowe i niezgodne ze wskazaniami wiedzy lekarskiej" i naraziło pacjenta "na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia". Podanie mu nitrogliceryny [szczegóły w ramce] było "postępowaniem kontrowersyjnym".
- Na początku prokurator zapewniała, że ponieważ nie jest lekarzem, liczy się dla niej opinia biegłych - mówi Krystyna Zwierz. - Teraz bierze pod uwagę dwie zapisane kartki z 16-stronicowego zeszytu. Może jeszcze jakiś inny dowód wypłynie, napisany na papierze toaletowym, i też zdecyduje o wyniku postępowania - dodaje rozgoryczona kobieta.
Mowa o zeszycie, w którym szpital prowadził zapisy dotyczące banku krwi. Były one prowadzone niezgodnie z wytycznymi rozporządzenia ministra zdrowia. Dowód wypłynął po pięciu latach i można podejrzewać, że przesądził o sprawie. - Pokrzywdzonej przysługuje zażalenie - mówi Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Wrocławianin chorował na białaczkę limfatyczną. Daje ona bardzo dobre rokowania. Był nawet zakwalifikowany do programu nowatorskiego leczenia. Pięć lat temu jego stan się pogorszył i trafił na oddział ratunkowy szpitala przy ul. Traugutta. Po badaniach krwi okazało się, że ma ostrą niedokrwistość. Zdecydowano, że powinien być leczony na oddziale internistycznym. Z powodu zamieszania z łóżkami szpitalnymi został przewieziony do szpitala przy ul. Koszarowej.
W szpitalu przy ul. Koszarowej przez sześć godzin czekał na transfuzję krwi. Chory uskarżał się na duszności, więc podano mu nitroglicerynę, którą stosuje się przy problemach z sercem. Jednak, zgodnie z opisem, nie powinno się jej pod żadnym pozorem podawać osobie z ostrą niedokrwistością. Jego stan pogorszył się jeszcze bardziej - tak że wymagał przyjęcia na oddział intensywnej terapii. Tam zmarł.
Wdowa po nim domaga się ukarania lekarzy, którzy - jej zdaniem - nie przeprowadzili ratującej życie transfuzji krwi. Ze względu na złamanie praw człowieka sprawa toczy się w Polsce i w Strasburgu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?