Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w szpitalu psychiatrycznym na Dolnym Śląsku. Pacjent został pobity? Pracownicy boją się o swoje zdrowie i życie

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
W Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu regularnie dochodzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji z pacjentami.
W Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu regularnie dochodzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji z pacjentami. Maciej Rajfur
Kilkanaście dni temu w bolesławieckim szpitalu psychiatrycznym pobity ze skutkiem śmiertelnym został jeden z pacjentów. Po tej sytuacji pojawia się pytanie o zabezpieczenia w takich miejscach. Personel szpitala ze strachem przychodzi do pracy i stwierdza: "Mamy dość ciągłego bania się o swoje życie".

Do sytuacji doszło pod koniec lutego w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu. W nocy z piątku na sobotę, na jednym z oddziałów, znaleziono ciężko pobitego mężczyznę, leżącego na podłodze. Nieoficjalnie podaje się kilka wersji: pobicie, bójkę lub nawet atak z nożem.

Rannego człowieka przewieziono do szpitala w Bolesławcu, jednak mimo interwencji medycznej, jego życia nie udało się uratować. Pacjent zmarł w trakcie operacji.

Skontaktowaliśmy się z Prokuraturą Rejonową w Bolesławcu, która prowadzi tę sprawę. Miała odbyć się sekcja zwłok mężczyzny. Odesłano nas do Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze.

– Prowadzone są czynności prokuratorskie, trwa śledztwo, nie możemy przekazywać wyników sekcji zwłok ani żadnych szczegółowych informacji – poinformował nas prokurator Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy jeleniogórskiej prokuratury.

ZOBACZ TAKŻE:

Sytuacja, do której doszło w szpitalu, już nie pierwszy raz poważnie zaniepokoiła pracowników. Zapytaliśmy dyrektora o zabezpieczenia – kamery i ochronę. W miejscu, gdzie znaleziono rannego mężczyznę, na korytarzu oddziału, nie było kamer.

Kamery i ochrona z doskoku są niewystarczające

Szpitale takie jak ten w Bolesławcu posługują się ustawą o ochronie zdrowia psychicznego i tam jest opisany temat dotyczący monitoringu.

- Mamy go tylko w tzw. izolatkach, czyli pomieszczeniach obserwacyjnych. Tam, gdzie doszło do okrutnego zdarzenia, nie ma kamery, choć według prawa mogłaby zostać zainstalowana. Przepisy nakazują montaż monitoringu w salach izolacyjnych. Można też go stosować w innych miejscach placówki i my to robimy sukcesywnie. Ale na tym oddziale takiego monitoringu nie było – przyznaje na łamach „Gazety Wrocławskiej” Jarosław Karbowski, dyrektor bolesławieckiego szpitala psychiatrycznego.

Jak informuje, obecnie na terenie szpitala znajduje się 130 kamer, a ich liczba jest sukcesywnie zwiększana.

- Jest to szpital pawilonowy. Ma dużo budynków, pełen monitoring nie jest możliwy, a w wielu miejscach nie wolno nam kamer montować – dodaje Karbowski.

Jak wygląda kwestia z ochroną? Szpital ma podpisaną umowę z firmą Jarex. W razie kłopotów przyjeżdża grupa interwencyjna na telefoniczne wezwania.

- Nasze służby często są niewystarczające. Rozważaliśmy ochroniarzy dostępnych na miejscu, ale to za duże koszty. Obecna grupa Jarex ma pełną gotowość i z niej korzystamy. Nie możemy na nią narzekać, a i tych przypadków nie jest dużo. Niedawno na przykład w interwencji uczestniczyła grupa 4 ochroniarzy, 2 naszych pracowników i 4 uzbrojonych policjantów. 8 ludzi nie dało rady powstrzymać szybko jednej osoby pod wpływem środków. To naprawdę trudne sytuacje – opowiada dyrektor.

Pracownicy szpitala przerażeni: naszą bronią w razie ataku jest... telefon

Pobicie ze skutkiem śmiertelnym wzbudziło jeszcze większy strach wśród pracowników. Szczególnie, że znajdują się oni w niezwykle trudnej sytuacji.

- U mnie na oddziale sądowym jest 27 pomieszczeń i prawie 100-metrowy korytarz. Są jedynie 3 kamery. W tym dwie na korytarzu i jedna na sali obserwacyjnej. Ta ostatnia łapie 2/3 tej sali… Kamery nie obsługują nawet jakości HD, a obraz nadpisuje się po niecałych 2 tygodniach. Ładnie brzmi: "mamy 130 kamer". Ale mówimy o 14 oddziałach, a co najmniej 10 kamer to monitoring… niedawno zbudowanego boiska i wyremontowanej świetlicy - relacjonuje nam jeden z pracowników szpitala. Chce pozostać anonimowy, by uniknąć problemów w pracy.

On jak i jego koledzy i koleżanki ze szpitala czują się w pracy po prostu niebezpiecznie. Pacjenci wychodzą na spacer po terenie, do którego dostęp ma każdy z zewnątrz, stąd też bardzo często w ostatnim czasie pacjenci organizują sobie narkotyki, po których przechodzą halucynacje i stają się niezwykle agresywni.

- Narzędzia do agresji znajdują sobie gdziekolwiek. A drzwi, za którymi możemy się ewentualnie schronić lub zamknąć pacjenta są z… kartonu. W razie problemów wołamy pracowników przy szlabanie. To dwóch emerytów lub rencistów, którzy otwierają szlaban wjazdowy do szpitala i pobierają opłatę. Mają klucze do oddziałów, ale czasami ich zapomną. Wtedy trzeba wyjść z bezpiecznego miejsca i im otworzyć – opisuje pracownik.

Bywa, że jest pojawia się 2-3 agresywnych pacjentów w ciągu dyżuru. Pracownikom nie wolno używać żadnych przedmiotów obrony osobistej (gazu, paralizatorów itp.).

- Naszą bronią w razie ataku pacjenta jest...telefon. Trzeba wykonać ich co najmniej dwa. Do panów od szlabanu, żeby otworzyli ochroniarzom z Jarexu. Później najlepiej do lekarza dyżurnego, żeby zlecił zabezpieczenie pacjenta i jak jest już bardzo niebezpiecznie, to na policję. Niedawno pacjent pod wpływem narkotyków groził śmiercią pielęgniarce – opowiada nasz informator. To ta sama sytuacja, którą opisywał wyżej dyrektor.

Czy da się zmienić tę sytuację? "Pomogą porządne drzwi do dyżurki"

Co proponują zatem pracownicy? Czy da się zmienić napiętą i niebezpieczną sytuację, która każdego dnia może się rozwinąć w jeszcze większą tragedię?

- Wszędzie, gdzie przebywam, mam otwarte drzwi. Czy w dyżurce czy w zabiegowym. Tak się utarło. A skoro mamy taką masę kamer, to może dyrektor sam wyszedłby z propozycją, żeby siedzieć za drzwiami zamkniętymi. Pacjent, jak coś chce, to może zapukać. A ja w kamerze wtedy widzę, czy raczej ma czyste zamiary, czy może jakiś drążek w ręku i jest bezpieczniej. Wszystkie zdarzenia agresji wobec pielęgniarek dałoby się uniknąć przez taki jeden szczegół - zamknięte, porządne drzwi do dyżurki pielęgniarskiej – proponuje pracownik.

Jego zdaniem należy także zamknąć jakąś część terenu szpitala, kiedy pacjenci przebywają na spacerach.

- Coś czuję, że w tym roku jakaś pielęgniarka zginie z rąk pacjenta. Obawiam się, że na moim oddziale najprędzej. Tu jest najwięcej ćpunów. Wszyscy siedzą za czyny zabronione, a panuje tu największe zagęszczenie pacjenta na pielęgniarkę - 27,5 pacjenta na osobę! Nie do upilnowania, nawet jeśli by założono na oddziale 30 kamer w każdy kąt. Przecież ktoś musi stale w te kamery patrzeć. To już sam nie wiem, co mam robić. Gapić się w monitor, rozkładać leki na 55 osób, robić zabiegi, pilnować, żeby wszyscy się rano kąpali, podpisywać karty zleceń i jeszcze pisać raport oraz opisy każdego pacjenta – podsumowuje pracownik.

Bez wsparcia po trudnych przejściach

Nikt nie pyta o zdanie pracowników z "pierwszej linii frontu", jak uchronić się od tragicznych zdarzeń. Nie mówiąc już o tym, że personelowi, który przeżył traumatyczny dyżur, nie proponuje się żadnej pomocy - ani psychologicznej ani prawnej.

- Pielęgniarki, które były na nocce, zareagowały wobec agresora natychmiast i prawidłowo. Wszystko działo się szybko. Nie zawiniła żadna z nich. Ale obydwie przebywają na zwolnieniu lekarskim, bo mają już dość przesłuchań, wizyt u prokuratora, na policji. Nikt nie zaproponował im wsparcia – opowiada inny nasz rozmówca.

Pracownikom brakuje jasnych procedur postępowania w sytuacji agresji czynnej pacjenta wobec nich. Otrzymują sprzeczne instrukcje, szczególnie po wydarzeniach kryzysowych (tak jak ostatni atak na pielęgniarkę).

- Siedzisz bezbronny niejako w w okopach, do których w każdej chwili może wejść osoba niezrównoważona i robisz za telefonistkę – podsumowuje pracownik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska