Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć na szkolnym boisku znów w sądzie

Marcin Rybak
Obok tego boiska doszło do tragedii
Obok tego boiska doszło do tragedii
Na wokandę wraca sprawa śmiertelnego porażenia prądem czternastolatka na szkolnym boisku we Wrocławiu.

Kolejny - trzeci już - raz staną przed sądem dyrektorka Gimnazjum nr 3 przy ul. Świstackiego oraz dyspozytor pogotowia energetycznego. Tak zdecydował w listopadzie Sąd Okręgowy we Wrocławiu.
Przypomnijmy, że w lutym wrocławski sąd rejonowy uniewinnił dyrektorkę i dyspozytora od zarzutu niedopełnienia ciążących na nich obowiązków. Przed sądem stał też funkcjonariusz z Komisariatu Policji Wrocław Rakowiec. Wobec niego zastosowano warunkowe umorzenie, czyli uznanie winy, ale rezygnację z wymierzenia kary.

Prokuratura odwołała się od lutowego wyroku. W połowie listopada Sąd Okręgowy utrzymał w mocy warunkowe umorzenie wobec funkcjonariusza policji. Pozostałą część wyroku uchylił i nakazał powtórzyć proces.

Cała historia ciągnie się już szósty rok. Do tragedii na szkolnym boisku przy Świstackiego doszło w lipcu 2006 r. Czternastolatek grał tam z kolegami w piłkę.
W pewnej chwili wyleciała ona za ogrodzenie. Chłopiec przeszedł więc przez okalający boisko płot i rozpiętą nad nim metalową siatkę. Wziął piłkę i wracał tą samą drogą. Schodząc z muru, trzymał się jedną ręką siatki, a drugą metalowej obręczy kosza od koszykówki. Wtedy śmiertelnie poraził go prąd.
Jak wyjaśniło później śledztwo, metalowa siatka była pod napięciem z powodu awarii przebiegającego niedaleko przewodu z prądem.

Prokuratorskie śledztwo wykazało, że o awarii różne instytucje wiedziały co najmniej dwa tygodnie przed tragedią. Jak to się więc stało, że doszło do tego zdarzenia?
Śledczy podejrzewali, że uszkodzenie jest efektem zaniedbania pracowników administracji pobliskich budynków mieszkalnych. Jednak winnych nie znaleźli.

Wiadomo za to, że dwa tygodnie przed wypadkiem alarm podniosła matka studenta, który na początku lipca 2006 roku grał w koszykówkę na tym samym boisku i został lekko porażony prądem.
Kobieta zgłosiła ten fakt woźnej z gimnazjum. Woźna zaś - jak zeznała w czasie śledztwa i podczas procesu w sądzie - natychmiast przekazała to dyrektorce szkoły. O awarii wiedzieli też dyspozytor z pogotowia energetycznego i i dyżurny komisariatu policji. Jednak nikt nic w tej sprawie nie zrobił.
Pierwszy proces skończył się w październiku 2008 roku wyrokiem skazującym całą trójkę oskarżonych. Ale wyrok został uchylony.

W drugim procesie dyrektorka i dyspozytor zostali uniewinnieni. Sąd uznał, że dyrektorka szkoły nie miała obowiązku opiekować się uczniami, gdy placówka była zamknięta i nie było żadnych zajęć. A sieć, która uległa awarii, nie była własnością firmy EnergiaPro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska