Przed godz. 4 rano, osoba przechodząca ulicą zauważyła dym z przyczepy, w której przebywał bezdomny. Mimo akcji straży pożarnej, nie udało się go uratować. Na ten moment przyczyna pożaru nie jest znana, ustali to biegły. Policjanci wyjaśniają okoliczności zdarzenia i prowadzą czynności identyfikacyjne.
Z rozmowy z okolicznymi mieszkańcami wynika, że w przyczepie mieszkało dwóch mężczyzn w wieku około 40-lat. Przyczepa pojawiła się przy skrzyżowaniu Kotsisa i Boznańskiej (niewielka osiedlowa uliczka bez ruchu samochodów, boczna Kotsisa) mniej więcej dwa lata temu. Mieszkańcy ulicy twierdzą, że początkowo myśleli, że ktoś po prostu tu zaparkował i wybiera się z tą przyczepą na wakacje. - Była w dobrym stanie i nic nie wskazywało na to, żeby ktoś w środku urządził sobie koczowisko - twierdzi jedna z mieszkanek ulicy Kotsisa.
Dopiero później okazało się, że w przyczepie na stałe mieszka jeden mężczyzna, a czasem pojawia się też u niego drugi lokator. Mieszkańcy opisują, że przyczepa była zamieszkana także w zimie, podczas mrozów. - Gdy ktoś wybił w niej szybę, okno zasłonięto kocem, tak by do środka nie dostawało się zimno - twierdzi kobieta mieszkająca po sąsiedzku.
Mieszkańcy Kotsisa są zaskoczeni całym zdarzeniem, bo twierdzą, że z dzikimi lokatorami nigdy nie było problemów, byli grzeczni, nikomu nie przeszkadzali i nie organizowali głośnych imprez. Wiele osób dopiero w niedzielę rano, po akcji straży zorientowało się, że przyczepa spłonęła, nikt wcześniej nie zauważył ognia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?