Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słynęliśmy ze skoczni

Alina Gierak
Skocznia im. Stanisława Marusarza, czyli popularny Orlinek w Karpaczu, rzadko ożywa zimą. Nie ma bowiem pieniędzy na  jej  utrzymanie
Skocznia im. Stanisława Marusarza, czyli popularny Orlinek w Karpaczu, rzadko ożywa zimą. Nie ma bowiem pieniędzy na jej utrzymanie Marcin Oliva Soto
To w Karkonoszach, a nie w Wiśle mógł urodzić się nam mistrz na miarę Adama Małysza. Nigdzie bowiem w Polsce nie było tak wielu skoczni i tradycji narciarskich. Dlaczego Karkonosze nie doczekały się swojego narciarskiego idola, co w Karpaczu i Szklarskiej Porębie zostało z kilkudziesięciu dawnych obiektów

Gdy w Karpaczu patrzy się na pustą skocznię Orlinek, nie chce się wierzyć, że ponad siedemdziesiąt lat temu gromadziło się pod nią, by kibicować skoczkom, ponad 10 tysięcy ludzi. Podobnie było w Lubawce i w Szklarskiej Porębie. Te trzy miasta z dużymi skoczniami wyrosły w Niemczech lat 30. ubiegłego wieku na narciarskie potęgi. Przesieka, Sosnówka, Kowary, Miłków, Sobieszów i Cieplice tworzyły ich naturalne zaplecze. W każdej z tych miejscowości były skocznie, na których rozgrywano regularne zawody. Większość z nich przetrwała do lat 50. ubiegłego wieku. Potem popadły w ruinę. Dziś zostały tylko dwie - Orlinek w Karpaczu i skocznia w Lubawce. Ożywają raz, dwa razy do roku i to wyłącznie podczas śnieżnej zimy.

Zupełnie inaczej było w XIX wieku, gdy Karpacz i Szklarska Poręba zdobywały popularność jako wczasowiska zimowe. Na każdym większym wzniesieniu, jak choćby nad Małym Stawem, powstawały wtedy naturalne skocznie. Skoki nie były dalekie, ale dawały ogromnie dużo radości. Jej smak poczuli nie tak dawno młodzi ludzie z Kamiennej Góry, którzy sami wybudowali skocznię na niewielkim wzniesieniu przy ul. Wiejskiej. Jak ich rówieśnicy sprzed 100 lat, przez siedem tygodni nosili i udeptywali śnieg, aż mogli zacząć skakać. Niestety, nie przeniosą się teraz na stałą, drewnianą skocznię, bo takiej nie ma w okolicy. Kiedyś byłby to oczywisty kolejny krok, a młodzi skoczkowie mogliby wybierać między obiektami.

W Szklarskiej Porębie czekała na nich od 1905 roku skocznia na Hali Szrenickiej, prawdopodobnie pierwsza w Karkonoszach. Zaś w Karpaczu była Schneekoppenschanze lub Koppenschanze, czyli skocznia na Kopie wybudowana w 1913 roku koło Orlinka. I choć nie zachowały się w dzisiejszych archiwach zdjęcia z tamtych czasów, to wiadomo, że każdy chciał się sfotografować na tle drewnianej wieży skoczni. Była nie tylko atrakcją turystyczną, ale i zdobywała renomę wśród sportowców. Przebudowywano ją i unowocześniano wiele razy. Prawdopodobnie pierwsze zawody rozegrano tutaj 4 lutego 1913 r. Najdłuższy skok (17 m) oddał wówczas amerykański skoczek Perry Smith.

Pierwsze zawody w Karpaczu rozegrano 4 lutego 1913 r. Najdłuższy skok (17 m) oddał wówczas amerykański skoczek Perry Smith

Unowocześniano także obiekty w Szklarskiej Porębie. Między innymi wybudowaną na wschodnim stoku poniżej wodospadu Kamieńczyk skocznię narciarską o sztucznym progu wysokości około 1,5 m, zwaną Zackelfallschantze. W zimowym przewodniku z 1924 r. tak zachwalano kurort: "Szklarska Poręba ma bardzo wiele skoczni narciarskich. Największa, najbardziej znana i interesująca z tych budowli to Zackelfallschantze..." .

Kilka lat później w Szklarskiej Porębie na stoku góry Przedział powstała skocznia marzenie - Himmelsgrundschanze. W 1932 roku rozegrano na niej mistrzostwa Niemiec. Zgromadziły wielu kibiców. Mieszkańcy Szklarskiej Poręby z rozbawieniem obserwowali mieszczuchów ubranych w grube płaszcze i szuby, męczących i pocących się przy podejściu pod niewielki stok.

Himmelsgrundschanze zaliczona została do największych skoczni w Niemczech. Punkt krytyczny wynosił 60 m. Były tu stanowiska dla sędziów oraz trybuny dla 15 tys. publiczności. Do rozgrywania skoków niezbędna była 25-centymetrowa warstwa śniegu, który musiał być systematycznie ubijany przez specjalną grupę deptaczy.
Oprócz tych dwóch dużych skoczni w Szklarskiej Porębie i Karpaczu były mniejsze, na których szkolili się początkujący skoczkowie - trzy w Szklarskiej Porębie i dwie w Karpaczu Górnym - jedna poniżej schroniska Na Polanie, na stoku Góry Turek, druga - na północ od ul. Saneczkowej. Skocznie w Karpaczu należały do miejscowego Skiverein (Towarzystwa Narciarskiego).

W latach międzywojennych te dwie karkonoskie miejscowości wyrosły na europejskie potęgi w sportach narciarskich. Na każdy konkurs ściągały prawdziwe tłumy. Chwalono dobre przygotowanie skoczni oraz poziom organizacji zawodów. Nie tylko skoków, ale także zjazdów i biegów narciarskich, ślizgów bobslejowych i saneczkarskich.

W styczniu 1936 r. na skoczni Himmelsgrund odbyły się eliminacje do niemieckiej kadry olimpijskiej. W sąsiedniej Lubawce, gdzie także była nowoczesna skocznia, powstał ośrodek przygotowań olimpijskich. Było tak dobrze, że Szklarską Porębę razem z Karpaczem zgłoszono do organizacji w 1936 r. zimowych igrzysk olimpijskich. Niestety, przegrały z Garmisch-Partenkirchen.
Popularność skoków sprawiła, że i w innych miejscowościach Kotliny Jeleniogórskiej w czasach międzywojennych zabrano się za stawianie drewnianych skoczni. Można o nich przeczytać we wspomnieniach kuracjuszy, dla których kibicowanie skokom stało się dodatkową atrakcją pobytu w górach.

Męskie Towarzystwo Sportowe z Malinnika (Manner Turn Verein Herrischdorf) wybudowało w 1925 roku skocznię w Cieplicach na stoku Góry Sołtysiej (Scholzenberg). Jej powstanie historycy często wiążą z osobą mieszkającego w okolicy inżyniera Otto Vorwega, Norwega zatrudnionego w cieplickiej fabryce maszyn papierniczych Fullnera. Vorweg wytyczył w Cieplicach narciarskie trasy zjazdowe i biegowe. Może także przyłożył rękę do skoczni.

Wojna przerwała boom na skoki w Kotlinie Jeleniogórskiej. Powrócił w latach 60. ubiegłego wieku

Jeleniogórzanie pozazdrościli kurortom i na północnych stokach góry Kopka wybudowali w 1924 roku skocznię Abruzzen-Springschanze. Rywalizowało na niej regularnie kilkudziesięciu zawodników. Podobna, niewielka skocznia znajdowała się w Podgórzu (Arnsberg) koło Kowar. Jej nazwa - Bergfreiheitschanze (Skocznia Kopalni "Wolność") pochodziła od pobliskiej kopalni. Skakano również w Przesiece. Było tu kilka niewielkich skoczni podobnych do tej w Kowarach oraz jedna nieco większa, wybudowana pod koniec 1922 r. w pobliżu Kotła Smogorni. Odbywały się na nich regularne zawody. Tak samo było w sąsiedniej Sosnówce oraz na skoczni w podjeleniogórskiej wsi Sobieszów, położonej na północnych stokach góry Chojnik.

Wojna przerwała boom na skoki w Kotlinie Jeleniogórskiej. Powrócił w latach 60. ubiegłego wieku. - Wszyscy wtedy skakali - wspomina Jacek Włodyga, starosta jeleniogórski, były zawodnik klubu Śnieżka Karpacz, który zaczynał jako 6-letni chłopiec. Miał z kolegami gdzie trenować, bo skoczni było jeszcze wtedy w karkonoskich miejscowościach sporo. Jednym z młodych skoczków był Ryszard Witke, olimpijczyk z Grenoble i Innsbrucku.
Najatrakcyjniejsza pozostawała Himmelsgrund w Szklarskiej Porębie, zwana po wojnie Skocznią przy Owczych Skałach. Startował na niej Stanisław Marusarz, a w 1973 r. na mistrzostwach Polski miał tu być Wojciech Fortuna. To były ostatnie lata świetności obiektu. Niedostatecznie konserwowany został naruszony przez wichurę. Wieża skoczni groziła zawaleniem i trzeba było ją rozebrać.

Więcej szczęścia miał Orlinek. Wprawdzie pierwszą skocznię rozebrano tuż po wojnie, ale w 1946 roku rozpoczęto budowę nowej w tym samym miejscu. Pracami kierował Stanisław Marusarz, słynny narciarz, olimpijczyk, który oddał tu pierwszy skok 1 stycznia 1947 roku.

- Co ciekawe, budowana według jego wskazówek skocznia powstała bez żadnych planów i dokumentacji technicznej - mówi Zbigniew Kulik, dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki w Karpaczu. Sportowiec ujawnił podczas obchodzonych w Karpaczu w roku 1991 Dni Olimpijczyka, że skocznia powstała "... z głowy i doświadczeń zdobytych na skoczniach całego świata". Ale drewniana konstrukcja Orlinka została naruszona przez karkonoskie wiatry i ją także rozebrano.

W 1979 roku wybudowano nową skocznię na metalowym szkielecie. W roku 2000 Orlinek został ponownie przebudowany w związku z przygotowaniami do organizacji mistrzostw świata juniorów. Rekord skoczni należy do Adama Małysza - ustanowił go podczas Mistrzostw Polski Seniorów w Skokach Narciarskich w 2004 roku, oddając skok na odległość 94,5 m. Koszulkę mistrza z autografem można oglądać w Muzeum Sportu i Turystyki w Karpaczu.

Na Orlinku mogliby skakać i trenować młodzi skoczkowie z klubu z Karpacza, ale wybierają Czechy. Tak jest taniej. Przygotowanie skoczni kosztuje, a tych pieniędzy nie ma. Dlatego skocznia ożywa na duże zawody, jak np. teraz, podczas Ogólnopolskiej Zimowej Spartakiady Młodzieży. W inne dni zimą stoi pusta, a latem można z niej skakać na bungee.

Skocznia Orlinek powstała bez żadnych planów i dokumentacji technicznej

Ten sam zimowy rytm jest na skoczni w Lubawce, która powstała w 1924 roku i zachowała się do dzisiaj. W 1956 r., dzięki staraniom i pomocy Stanisława Marusarza, Polski Związek Narciarski uznał, że można tu organizować zawody. Skocznia po przebudowie ma punkt krytyczny 85 m i jest największą skocznią o naturalnym rozbiegu na Dolnym Śląsku.

- Podczas spartakiady młodzieży Jakub Kot ustanowił w lutym tego roku jej nowy rekord - cieszy się Jacek Włodyga. Wynosi 96 metrów.

I to jedyna optymistyczna wiadomość. Bo gdy zawody się skończą, skocznie znowu opustoszeją. Małyszomanii w Karkonoszach nie będzie.

Korzystałam z artykułów o narciarstwie w Karkonoszach Ivo Łaborewicza, Przemysława Wiatera oraz Zbigniewa Kulika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska