Śląsk - Zagłębie 0:3. Waldek King! Śląsk upokorzony, Fornalik uśmiechnięty (WYNIK, RELACJA, GOLE, BRAMKI)

Jeśli ktoś liczył na derbowy ogień od pierwszej minuty, to musiał być rozczarowany... Tempo mieliśmy spacerowe, ale w sumie nawet nieźle to się oglądało. Śląsk przez pierwsze 10-12 minut zrobił dobre wrażenie. Chciał grać piłką, dobrze się organizował w środku pola, trochę wiatru robili skrzydłowi - Dennis Jastrzembski i John Yeboha. Zagłębie tymczasem - cofnięte krok lub nawet dwa przed środkową linię - czekało. Pierwszy sygnał, że nie chce we Wrocławiu tylko statystować, dało w 13 min. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Filipa Starzyńskiego powinien wykorzystać Ławniczak lecz Leszczyński świetnie interweniował zostawiając na linii strzału głową rękę.

Potem znów mieliśmy trochę spokoju. Wrocławianie dość sprawnie przedostawali się na połowę rywali, ale jakieś 20 metrów przed bramką Zagłębia tracili koncepcję. Efekt był taki, że przez 45 minut oddali ledwie jeden celny strzał. Niewiele. Gol dla gospodarzy mógł paść w 30 min, kiedy to po dograniu Jastrzembskiego o włos z piłką minął się Quintana. Hiszpan - znów chwalony po obozie przygotowawczym - ponownie w podbramkowych sytuacjach trochę irytował.

Zagłębie wreszcie wyczekało swoją szansę. W 33 min gra toczyła się pod bramką Buricia i Makowski wybił piłkę byle dalej. Wydawało się, że niewiele może z tego wyjść, ale trochę zawahał się Nahuel i dopadł do niej Bohar, który przytomnie podał ją do Kacpra Chodyny, a ten prawą nogą kopnął ją tuż przy słupku. Za daleko był w tej sytuacji Olsen, a Leszczyński w przerwie przed kamerami Canal+ przyznał, że piłka przesmyknęła mu się po ręce... - Przelała mi się piłka przez rękę. Myślę, że była w moim zasięgu - wyjaśnił.

Wrocławianie na drugą połowę wyszli później niż Zagłębie i mieli chyba mocne postanowienie, że jednak ruszą i odrobią straty. Wydawało się, że ten plan zostanie zrealizowany, kiedy Quintana w 49 min wyrównał. Po weryfikacji VAR okazało się jednak, że chwilę wcześniej był spalony. No i w tym momencie jakoś powietrze uszło ze Śląska. W 64 min na boisku pojawił się doświadczony Sasa Zivec i potrzebował ledwie kilku chwil, by podwyższyć wynik meczu. Adamski z boku ograł Janasika, górą przerzucił do Słoweńca, a tak miał tak dużo miejsca, że chociaż trochę się poślizgnął, to i tak oddał skuteczny strzał. Warto jednak dodać, że w tym momencie nie było na boisku Verdaski, którym poza boiskiem zajmowali się medycy ze Śląska.

Jakby tego było mało boisko opuścił z powodu kontuzji Petr Schwarz. Czech zaraz po tym, jak padł na murawę, pokazywał, że potrzebna jest zmiana. Od razu zszedł zresztą do szatni. Djurdjević zaczął robić zmiany - z ławki wstali Exposito, Rzuchowski, Borys, Garcia i Samiec-Talar. Efekt? Żaden. Czas upływał.

Spotkanie zmierzało do końca, kiedy to w polu karnym starli się Exposito i Bartolewski. Hiszpan oczywiście zaczął energicznie gestykulować i faktycznie - sędzia Krzysztof Jakubik podbiegł do monitora, a następnie podyktował rzut karny. Zawodnik Zagłębia zobaczył na dodatek czerwoną kartkę za zagranie ręką. Piłkę na 11 metrze ustawił Olsen, wziął dość krótki rozbieg i uderzył tak, że Burić obronił! Bramkarz wyczuł stronę, a że piłka leciała na dobrej wysokości, to ją odbił.

To był koniec. Na 3:0 podwyższył 19-letni Tomasz Pieńko, który ośmieszył najpierw Victora Garcię, a potem Poprawę. Waldemar Fornalik triumfował!
- To mój pierwszy taki widowisko gol. Cieszę się z niego, bo to derby. Liczę na więcej - stwierdził po spotkaniu zadowolony nastolatek.