Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk wygrał z Arką, ale awansu nie będzie (ZDJĘCIA)

Jakub Guder, Paweł Pluta, Fot. Tomasz Hołod
Śląsk Wrocław chyba pomału wychodzi z kryzysu. Po niezłym meczu pokonał wczoraj na własnym boisku Arkę 3:1 w ćwierćfinale Pucharu Polski. Do kolejnej rundy jednak nie awansował, bo tydzień wcześniej w Gdyni uległ 0:2.

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 3:1 (2:1)
Bramki: Mila 14, 89, Diaz 25 - Jarzębowski 12
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

Śląsk: Kelemen - Celeban, Pietrasiak, Pawelec (73 Mraz), Socha (77 Ł. Gikiewicz) - Dudek, Kaźmierczak, Mila, Madej Ż, Sobota - Diaz Ż (81 Voskamp).

Arka: Szlaga - Jarzębowski, Radzewicz Ż, Jarun, Benevente, Kowalski (86 Mazurkiewicz), Pruchnik Ż Ż CZ, Kuklis Ż (84 Niedziela), Krajanowski Ż, Tomasik, Nwaogu (31 Kasperkiewicz Ż).

Orest Lenczyk na rewanż z gdynianami wypuścił dokładnie taką samą jedenastkę jak ta, która ograła w niedzielę Cracovię. Nawet ławka rezerwowych była identyczna. Determinacja także.

Wrocławianie rzucili się od pierwszych minut rywalowi do gardła. Naciskali, częściej byli w posiadaniu piłki, wygrywali pojedynki główkowe. Losy meczu zależało od tego, jak szybko strzelą pierwszą bramkę. Sami nie mogli właściwie stracić żadnej, bo nawet rezultat 3:1 promował gości, którzy u siebie wygrali 2:0. Do 12 min. gdynianie nie mieli nic do powiedzenia i gdyby nie brak dokładności to WKS-u pewnie strzeliłby bramkę.

Tekst alternatywny

Ale że defensywa piłkarzy Śląsk jest ostatnio jak szwajcarski ser, pierwszego gola zdobyła niestety Arka. Gospodarze stracili piłkę przy linii bocznej i w sytuacji czterech na dwóch podopieczni Petra Nemeca nie mieli problemów by pokonać Mariana Kelemena. Trafienie zaliczył Tomasz Jarzębowski jeszcze niedawno zawodnik drugoligowej Miedzi Legnica.

Tekst alternatywny

Wrocławianie odpowiedzieli błyskawicznie. Po niespełna 120 sekundach wyrównał Sebastian Mila. Po następnych 10 min było już 2:1. Tym razem Macieja Szlagę przechytrzył Cristian Diaz. W tym momencie Śląskowi potrzebne były jeszcze dwie bramki, by awansować do półfinału - promocję dawał bowiem tylko wynik 4:1 (lub wyższy). WKS nacierał z furię i gdyby sam jeden Diaz zachował więcej zimnej krwi, to jeszcze przed gwizdkiem na przerwie zaliczyłby hattricka. Mimo tego w druga odsłonę można było patrzeć z optymizmem. Wreszcie było widać, że wicelider T-Mobile Ekstraklasy gra z ekipą z środka tabeli pierwszej ligi.

Tekst alternatywny

W drugiej połowie Śląsk nieznacznie zwolnił tempo, a Arka jeszcze bardziej się cofnęła. Niestety atak pozycyjny coraz gorzej wychodził wrocławianom. Czas uciekał. Najlepszą sytuację znów miał Diaz. Kapitalnie dostał piłkę w polu karnym, przed sobą miał tylko bramkarza, na plecach obrońcę, ale za długo przyjmował i stoper Arki zdążył się we wszystkim połapać. W 77 min. trener Lenczyk postawił wszystko na jedną kartę: ściągnął z boiska obrońcę Tadeusza Sochę, a wprowadził Łukasza Gikiewicza - drugiego napastnika.

Tekst alternatywny

Efektu to jednak żadnego nie przynosiło. Jednak w 86 min. drugą żółtą - a w konsekwencji czerwoną - kartką ukarany został Radosław Pruchnik, a trzy minuty później gola z rzutu wolnego (po rykoszecie) strzelił Sebastian Mila. Sędzia Marcin Borski doliczył aż 5 min. I wtedy się zaczęło.

Tekst alternatywny

Wrocławianie co chwilę wstrzeliwali piłkę w pole karne rywali, a tam się kotłowało. W "grę na aferę" zaangażował się oczywiście nawet Marian Kelemen. Arka jednak błędu nie popełniła, a wszystkie piłki udawało jej się dramatycznymi zagraniami wybijać. Borski zagwizdał, a ławka rezerwowych gości eksplodowała. Gdyby Diaz wykorzystał te wszystkie okazje, ech...

Tekst alternatywny

Warto wspomnieć o kibicach, bo tych - jak na rozgrywki pucharowe i środek tygodnia - było sporo. "Tradycyjni" fani zostali zasilenie sześcioma tysiącami dzieci, które z okazji pierwszego dnia wiosny w zorganizowanych grupach mogły obejrzeć mecz za darmo. W większości zasiadły w sektorze w przyszłości przeznaczonym dla fanów gości i świetnie sobie radziły podążając za swoim "gniazdowym" i za młynem. Lekcja kulturalnego dopingu się udała. Mali fani wiedzą już nawet, kiedy trzeba gwizdać. Kulturalnie oczywiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska