Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk - Podbeskidzie. Remis 1:1. Mila nie trafił karnego (RELACJA, ZDJĘCIA, FILMY)

Jakub Guder, SZUCH, fot. TH
Śląsk zremisował z Podbeskidziem w meczu T-Mobile Ekstraklasy. Gospodarze strzelili bramkę dopiero w doliczonym czasie gry. Trener Stanislav Levy podjął ryzyko i dokonał kilku roszad w składzie. Cristiana Diaza wyrzucił nawet z meczowej osiemnastki. Dzięki temu na ławce rezerwowych znalazło się miejsca dla Erica Mouloungui, a na szpicy zagrał Łukasz Gikiewicz.

Więcej niepokojów mogła budzić defensywa, bo tam - jak wiadomo - ważne jest zgranie. Tymczasem Czech zrezygnował z dwóch piłkarzy, którymi w ostatnim ligowym meczu w Chorzowie kręcił jak chciał Marek Zieńczuk. Mariusza Pawelca i Marka Wasiluka zastąpili Amir Spahić i debiutujący Adam Kokoszka. W środku pola raz jeszcze szansę dostał Dalibor Stevanović.
Wrocławianie na prowadzenie mogli wyjść już w drugiej minucie spotkania, kiedy to dośrodkowanie na krótki słupek jednego z kolegów na bramkę próbował zamienić Sebastian Mila, ale przestrzelił. Po kilku chwilach gospodarze domagali się rzutu karnego. Waldemar Sobota wpadł w pole karne, dryblingiem zwiódł rywala, ale że nie miał komu dośrodkować, starał się chyba nabić rękę u rywala. Sędzia Hubert Siejewicz oszukać się nie dał. W 8 min. świetny rajd prawą stroną wykonał Krzysztof Ostrowski, dobrze dośrodkował przed pole karne, Gikiewicz uderzył, ale piłka trafiła jednego z obrońców.

W tym fragmencie gry to WKS był drużyną aktywniejszą. Podbeskidzie starało się zagrożenie pod bramką rywali stworzyć tylko przy stałych fragmentach gry, ale dośrodkowania wybijali wrocławscy obrońcy. Nie udało im się to w 18 min, kiedy to po rzucie rożnym w poprzeczkę trafił po uderzeniu głową Tomasz Górkiewicz. Piłka odbiła się jeszcze kilka centymetrów przed linią bramkową, a później trafiła w rozgrywającego setny mecz w barwach mistrzów Polski Mariana Kelemena.

Śląsk zmuszony był do ataku pozycyjnego, co nie wychodziło mu zbyt dobrze. Obronę "Górali" udało się rozmontować dopiero w 30 min. Do prostopadłej piłki dopadł w polu karnym Gikiewicz, Richard Zajac rzucił mu się pod nogi, a "Giki" wyłożył się jak długi. Karny - wskazał arbiter. Do piłki podszedł Sebastian Mila, ale uderzył na wysokości najlepszej dla bramkarza i Słowak obronił! Po chwili oddechu WKS ponownie zaczął nacierać. Przed przerwą najlepszą okazję miał w 44 min. Stevanović i Gikiewicz popędzili z kontrą, Słoweniec musiał tylko dobrze dograć piłkę, a to co zrobił... Spuśćmy zasłonę milczenia.

Druga połowa miała bardzo podobny scenariusz. Śląsk był cały czas więcej przy piłce, ale brakowało mu pomysłów na to, jak poważnie zagrozić bramce Zajaca. Starał się Gikiewicz - w 59 min trafił głową wprost w ręce bramkarza. Chwilę potem nacierał na słowackiego bramkarza gdy ten wznawiał grę i omal go nie zablokował przy wybiciu.

Podbeskidzie właściwie nie było w stanie z akcji zagrozić bramce Kelemena. Przynajmniej do 65 min. Wtedy to w pozornie łatwej to opanowania sytuacji z boku pola karnego dał się ograć Spahić, rywal dośrodkował na 11 metr a tam - przy biernej postawie wrocławskich obrońców - precyzyjnie uderzył Fabian Pawela. Szok. Gorsze było to, że po stracie bramki WKS nie rzucił się do odrabiania strat. Levy zareagował w 71 min. Opuszczających boisko Stevanovivia i Spahicia pożegnały gwizdy. Po wejściu Patejuka i Elsnera gra mistrzów Polski wciąż wyglądała niemrawo. Właściwie to w ogólnie nie wyglądała.

Nadzieje - przynajmniej wśród kibiców - obudziło wejście Erica Mouloungui w 82 min, który na murawie przywitany został nieśmiałymi brawami. Początkowo był niewidoczny, ale po kilku chwilach - wzbudzając spory aplauz - przeprowadził śmiały rajd lewym skrzydłem, wpadł w szesnastkę między dwóch obrońców, przewrócił się, ale tym razem jedenastki nie było.

Gabończyk sprawiał kłopoty rywalom swoim dryblingiem, ale brakowało mu dokładności przy ostatnim podaniu. Gdy wydawało się, że gospodarze zakończą mecz bez punktu do siatki pięknym uderzeniem trafił Gikiewicz, wykorzystując dośrodkowanie Soboty. Z nim cieszył się tylko Mouloungui, widocznie niewtajemniczony jeszcze w układy w szatni.

Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1
Gikiewicz 90+2 - Pawela

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 12 849

Śląsk: Kelemen - Ostrowski Ż, Kokoszka, Spahić (71 Patejuk Ż), Kowalczyk Ż - Kaźmierczak, Stevanović (71 Elsner), Sobota, Ćwielong (82 Mouloungui), Mila - Ł. Gikiewicz.

Podbeskidzie: Zajac Ż - Sokolowski, Pietrasiak, Konieczny, Górkiewicz - Łatka, Sloboda, Malinowski (46 Wodecki), Chmiel Ż, Pawela (71 Piter Bucko) - Demjan.

Powiedzieli po meczu:

Dariusz Kubicki (trener Podbeskidzia): Ciekawe widowisko. Mogło się podobać. Sporo sytuacji podbramkowych. Wolno weszliśmy w to spotkanie. Potem fantastycznie się ułożył dla nas ten mecz. Obroniony karny, a wiadomo, że gdybyśmy stracili gola, to morale poszłoby w dół. Rywal w drugiej połowie właściwie się nie liczył i mam trochę żal do moich zawodników, że pozwolili Śląskowi wrócić. Zabrakło nam trochę klasy, jakości. Ciężko pracujemy. Punków jest jeszcze mało, ale mam nadzieję, że widać charakter mój i drużyny. Czym zdominowaliśmy Śląsk w drugiej połowie? Rozumiem, że to podchwytliwe pytanie. Nie chcę na nie odpowiadać, bo musiałbym ocenić pracę szkoleniowca rywali, a nie mam tego w zwyczaju.

Stanislav Levy (Śląsk): Straciliśmy w domy dwa punty. Początek nie był zły. Mieliśmy sytuacje: słupek, karny. W drugiej połowie bardzo trudno. To była walka, nie chce szukać żadnego alibi, ale sami widzieliście jak wyglądało boisko. Po dobrym początku przestaliśmy grać. Nie graliśmy do boku, gdzie mieliśmy swoje szanse, mieliśmy dużo strat w środku pola. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowanie fizycznie. W tym nie widzę problemu. Brakuje nam trochę cierpliwości, precyzji. Adam Kokoszka zagrał dobry mecz. Eric był 10 min na boisku, ale pokazał w tych 10 min. jakie są jego umiejętności. Nie ważne dla mnie jest ilu graczy w ataku, tylko ile włącza się do akcji ofensywnych. Nie chcę się porównywać do Barcelony, ale oni często grają bez napastnika. Myślę, że Eric nie wszedł za późno, bo strzeliliśmy bramkę. Miał dużą przerwę i to może być dla niego dobry start. Cristian Diaz na początku tygodnia miał problemy zdrowotne, nie trenował normalnie przez cały okres od ostatniego meczu i dlatego nie znalazł się w składzie meczowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska