Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk - Legia. Wrocławianie mogą się podnieść

Jakub Guder
Piotr Krzyżanowski
Tak wysoka porażka, szczególnie w derbach, musi boleć.- Musimy dojść do siebie podwzględem psychicznym i fizycznym, bo w pewnym sensie jesteśmy rozbici - stwierdził zaraz po meczu z Zagłębiem Lubin Sebastian Mila.

- To dla nas przykra porażka. Duży wpływ na to spotkanie miała pierwsza bramka. Po sytuacji, w której Ostrowski doznał kontuzji, prawa strona została odkryta i straciliśmy pierwszą bramkę. Wiedzieliśmy, że Zagłębie, które ma szybkich zawodników, będzie grało kontratakami. Podjęliśmy jednak ryzyko - komentuje mecz Stanislav Levy.

Co tu ukrywać - wrocławianom nie udał się mecz w Lubinie, chociaż paradoksalnie zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce. Mieli jednak mniej strzałów w światło bramki niż Zagłębie, a dodatkowo miedziowi wykorzystali z zimną krwią prawie wszystko swoje okazje.

- My graliśmy w piłkę, a oni strzelali bramki. Jeśli masz w meczu piętnaście okazji i nie strzelasz bramki, to może się to zemścić. Zagłębie miało pięć-sześć okazji, wszystkie z kontrataków, i strzeliło cztery gole - stwierdził Dalibor Stevanović.
Mimo tego że Słoweniec jako jeden z nielicznych dwukrotnie poważnie zagroził bramce Michała Gliwy, to spadła na niego fala krytyki. Nie oszczędził go zwłaszcza Marcin Adamski - w przeszłości m.in. zawodnik Zagłębia i Rapidu Wiedeń, a obecnie ekspert piłkarski.

- On pozorował grę w obronie przy kontrach wyprowadzanych przez rywali. Wracał w iście spacerowym tempie, nie asekurował, nawet nie próbował odbierać piłki. Dla mnie to jest szok, że można taki poziom prezentować na tym szczeblu rozgrywek. On powinien stawać na rzęsach, bo jest ciągle poddawany krytyce. Strzelił bramkę z Wisłą, tylko co z tego? Nie widziałem u niego ani jednego sprintu, chociaż dwa razy doszedł do sytuacji. Rozlicza się go jednak bardziej z gry defensywnej. No chyba że ktoś mu pomylił pozycje i to jest ofensywny zawodnik, ale to pytanie do trenera - opisuje postawę defensywnego pomocnika Adamski w cotygodniowym Magazynie Ekstraklasy prowadzonym przez Przemysława Iwańczyka.

- Bramki traci cały zespół i tu nie ma o czym gadać. Często było tak, że nie wracaliśmy na swoje pozycje. Zostawaliśmy w trójkę lub czwórkę z tyłu i Zagłębiu łatwiej było skontrować - wyjaśnia Waldemar Sobota.

Porażka z Zagłębiem nie mu-si jednak oznaczać, że WKS nie ma szans w starciu z Legią Warszawa. Ten sezon pokazał już, że wrocławianie grają chimerycznie i chociaż z jednej strony potrafią przegrać ze słabeuszami ligi, to z drugiej są w stanie pokonać zarówno Legię, jak i Lecha, co udowodnili w końcówce minionego roku.

Statystycy zapewne spojrzą też do historii konfrontacji obu ekip, która jest zaskakująco dobra dla wrocławian. Na pięć ostatnich meczów wygrali cztery. Ta jedna porażka - na dodatek u siebie - to pamiętny mecz z lutego ubiegłego roku, kiedy to na wrocławskim stadionie legioniści błyskawicznie strzelili dwa gole, a potem czerwoną kartkę dostał jeszcze Dariusz Pietrasiak i skończyło się wynikiem 0:4. Od tego czasu WKS wygrał jednak z Legią zarówno w lidze, jak i w Superpucharze.
- Mam nadzieję, że w czwartek zagramy inne zawody niż w niedzielę. Odbijemy się i pokażemy, że jesteśmy wartościową drużyną - zapewnia Sobota.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska