Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk gromi Podbeskidzie 4:0. Dwa trafienia Patejuka [RELACJA, ZDJĘCIA]

Jakub Guder, fot. Paweł Relikowski
fo. Paweł Relikowski
Śląsk Wrocław pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:0 w meczu 14. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. W pierwszej połowie nie oglądaliśmy goli, w drugiej trafiali Telichowski (sam.), Marco Paixao i dwa razy Sylwester Patejuk.

Stanislav Levy jak zapowiedział, tak zrobił. W porównaniu do poprzedniego spotkania faktycznie dokonał kilku zmian w składzie. Najbardziej zaskoczyło rozbicie dwójki środkowych stoperów Adam Kokoszka – Mariusz Pawelec. Tego drugiego przesunął na prawą stronę linii defensywnej, czego nie robił jeszcze w tym sezonie. Ba! Nawet gdy „Mario” grał za Lenczyka czy Tarasiewicza na boku obrony, to była to częściej lewa flanka, chociaż – co sam powtarza sam piłkarz – to zawodnik pierwotnie prawonożny. Tak czy inaczej zaskoczyła zmiana pozycji piłkarza tak chwalonego ostatnio za rolę stopera.

Na jego miejsce wskoczył Rafał Grodziki. Było też ponownie dwóch prawdziwych skrzydłowych (Plaku i Patejuk) oraz rozgrywający Mateusz Centarski. Tomasz Hołota wrócił do roli defensywnego pomocnika, ale na ławce usiadł Przemysław Kaźmierczak. Roszada była też w bramce. Po błędach z Zawiszą na ławce usiadł Rafał Gikiewicz.

Pierwsza połowa – no cóż, powiedzmy to sobie jasno: była kompromitująca. Od Podbeskidzia nikt nie oczekiwał cudów, ale Śląsk jeszcze dwa tygodnie wcześniej rozegrał całkiem dobry mecz w Zabrzu, przegrany jednak pechowo. Tymczasem w czwartek przez pierwsze trzy kwadranse wyglądał dramatycznie. Banalne błędy pojawiały się nawet w najprostszych elementach piłkarskiego rzemiosła. Podanie, wyprowadzenie piłki z własnej połowy, aktywność w grze – to wszystko sprawiało olbrzymie kłopoty zawodnikom czeskiego szkoleniowca.

Do tego już w piątek minucie z boiska mógł wylecieć Kelemen. Po błędzie obrońców przed wrocławskiego bramkarza z piłką wychodził Fabian Pawela. Słowak wyszedł przed pole karne i wpadł na napastnika. Prowadzący ten mecz Daniel Stefański żółty kartonik pokazał – za symulowanie – Paweli. Tymczasem telewizyjne powtórki wyraźnie pokazały, że Kelemen kolanem przeciwnika uderzył i zasługiwał przynajmniej na żółtą kartkę.

Mimo siermiężnej gry WKS miał swoje szanse, ale strzały z dystansu albo były niecelne, ale dobrze wybijał je Zajac. Rzadziej – ale groźniej – atakowało Podbeskidzie. Było w tym wszystkich trochę chaosu i nieporadności, ale w 14 min. Pawela powinien dać prowadzenie Góralom, z tym że był mocno zaskoczony, gdy dostał piłkę pięć metrów przed bramką. Pozwolił ją podnieść Kelemenowi.

Gwizdek sędziego wszyscy przyjęli z ulgą.

Początek drugiej połowy dawał jakieś nadzieje. Najpierw kapitalną okazję miał Paixao, który niepilnowany – trochę przypadkowo – dostał piłką na szóstym metrze, ale trafił prosto w Zajaca. Po chwili po dośrodkowaniu Dudu uderzał głową nabiegający na długi słupek Sebino Plaku. Spudłował. Albańczyk trafił kilka chwil potem no i worek z bramkami się rozwiązał. Z prawej strony piłkę znów świetnie wrzucił Dudu, a skrzydłowy wepchał się w polu karnym między dwóch obrońców, piłka się odbiła (powtórki pokazały potem, że ostatni dotknął jej Telichowski) i wpadła do bramki. Po chwili było 2:0 i ponownie w głównej roli wystąpił lewy obrońca WKS-u, który świetnie obsłużył Paixao, a ten bezlitośnie to wykorzystał. Z gospodarzy spadł cały ciężar, z każdą sekundą grali coraz swobodniej. Podbeskidzie właściwie nie wychodziło z własnej połowie.

Kolejne gole były kwestią czasu. Przy 3:0 Portugalczyk piętą obsłużył rozpędzonego Patejuka, a ten dopełnił formalności. Potem ustalił też wynik meczu strzelając na 4:0. Tym razem ładnym prostopadłym podaniem popisał się Cetnarski. Na wszystko gospodarze potrzebowali ledwie 20 minut.

Był kwadrans do końca, pewne prowadzenie, rozbity rywal, a Levy nie odważył się dać szansy młodym Adamcowi i Przybylskiemu, którzy siedzieli na ławce. Ten drugi dostał... sześć minut. Lepszej okazji, by mógł się – bez szkody dla drużyny – pokazać chwilę dłużej w ekstraklasie, już w tym sezonie nie będzie.

Wygrana daje nadzieję na niedzielny mecz w Gdańsku z Lechią. Gorzej z frekwencją. 5156 sprzedanych biletów to dramat. Inna sprawa, że uznania należą się ludziom układającym terminarz – mecz z Podbeskidziem, w czwartek, dzień przed świętem. Pomysł iście szatański.

Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:0 (0:0)
Telichowski 55-sam., Paixao 61, Patejuk 63, 71

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 5156

Śląsk: Kelemen, Pawelec, Grodzicki Ż, Kokoszka, Dudu, Hołota, Stevanović, Plaku (87. Przybylski), Cetnarski, Patejuk (89. Ostrowski), Paixao (83. Więzik).

Podbeskidzie: Zajac, Telichowski Ż, Konieczny, Pietrasiak, Sokołowski, Sloboda Ż, Łatka, Adu Kwame (59. Jagiełło), Pawela, Malinowski (71. Kołodziej), Bartlewski (46. Wodecki).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska