Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk gromi Arkę 5:0! (ZDJĘCIA)

JG
- Koniec wieńczy dzieło - zaczął pomeczową konferencję trener Orest Lenczyk. Jeżeli tak, to dzieło jest wybitne, bo koniec był wybitny. Śląsk w ostatnim meczu sezonu pokonał na własnym stadionie Arkę Gdynia aż 5:0 i przypieczętował tym samym tytuł wicemistrzów Polski.

Już zbliżając się w niedzielę do stadionu na Oporowskiej, można było wyczuć wyjątkową atmosferę i wagę zbliżającego się meczu. Biletów na spotkanie z Arką nie było już w sobotę. Stadion został wypełniony do ostatniego miejsca. Wypełniona była też loża VIP, w której pojawił się również prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.

Pierwsza połowa nie przyniosła jednak oczekiwanych emocji. Na boisku działo się niewiele, a trybuny na znak protestu przeciwko zamykaniu stadionów milczały.

- W pierwszej połowie oba zespoły grały ostrożnie. Ci zawodnicy, którzy dzisiaj zagrali bardzo chcieli wygrać, nie wiedzieli w pierwszej połowie, jak to zrobić. Widać też było brak Sebastiana Mili - analizował szkoleniowiec wrocławskiego zespołu.

Jeszcze trwała przerwa, kiedy trybuny nareszcie ożyły. Piłkarze i sędzia oczekiwali na znak, że mogą zacząć grać (na wszystkich stadionach mecze, a więc i drugie połowy miały się zacząć w tym samym czasie), a kibice dopingowali. Czy to ta siła trybun, czy po prostu łut szczęścia, ale minęło zaledwie 19 sekund drugiej połowy i piłka znalazła się w siatce Arki. Waldemar Sobota dograł w pole karne do Cristiana Diaza, a ten płaskim strzałem w długi róg nie dał szans Marcelo Moretto. W tym momencie Śląsk miał pewny tytuł wicemistrzów Polski.

Arka, która walczyła we Wrocławiu o utrzymanie w lidze i potrzebowała wygranej, rzuciła się do ataku. Chociaż może to za dużo powiedziane, bo nie potrafiła ani razu poważnie w drugiej połowie zagrozić bramce gospodarzy. Jak na zespół walczący o życie, Arka zaprezentowała się na Oporowskiej wyjątkowo słabo.

Niesiony fantastycznym dopingiem Śląsk się rozpędzał. Właściwie w 64 min było już po spotkaniu. Wrocławianie wyprowadzili wzorcową kontrę, po której Piotr Ćwielong idealnie dośrodkował do Diaza, a ten mierzonym strzałem głową trafił po raz drugi.

Minęły kolejne trzy minuty i Argentyńczyk miał na swoim koncie już trzy gole. I ponownie było to trafienie klasowe. Diaz oszukał przy linii końcowej rywala i z ostrego kąta posłał piłkę pod poprzeczkę.

- Był to mecz, w którym Argentyńczyk pokazał, że umiejętności jak na naszą ligę ma bardzo wysokie. Ciężka kontuzja i przerwa z pewnością wprowadziły tu pewną nerwowość. Bardzo się cieszę, że po tych problemach z kontuzjami, w obecności swojej żony i córki dokonał tego, czego dokonał - komentował Lenczyk.

Po trzecim golu charyzmatyczny trener Arki Frantisek Straka, który do tego momentu obserwował mecz na stojąco, zrezygnowany usiadł na ławce rezerwowych.
- Przybyliśmy do Wrocławia z nadzieją, by uratować Arkę przed spadkiem. Po tej katastrofie w drugiej połowie... - w tym momencie głos trenera Arki się załamał. - Przepraszam, zawiodłem, jest mi przykro, ciężko mi się opanować...

Śląsk wcale nie zamierzał się zadowolić trzybramkowym prowadzeniem. Kiedy Sebastian Dudek wywalczył rzut wolny, przed polem karnym do piłki podszedł Dariusz Sztylka, który przebył ze Śląskiem drogę od pierwszej ligi do trzeciej i od trzeciej do europejskich pucharów, i było już 4:0. Kilka chwil później było już 5:0, a do siatki z rzutu karnego trafił... Marian Kelemen.

- Kiedy przychodziłem do Śląska, prezydent Dutkiewicz powiedział, że witamy na pokładzie. Teraz ten statek dopłynął do wicemistrzostwa - podsumował trener Lenczyk.

- Chce Pan prowadzić Śląsk w przyszłym sezonie? - padło pytanie od dziennikarzy.
- Poproszę o kolejne pytanie dotyczące meczu - odparł Lenczyk. - Nie ma? To dziękuję.

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 5:0 (0:0)
Bramki: Díaz 46, 63, 66, Sztylka 82, Kelemen 85 (k).
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 9000.

Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Spahić, Wołczek (79 Dudek) - Gancarczyk, SztylkaI, ElsnerI, Sobota (74 Madej), Ćwielong - Díaz (75 Szewczuk).
Arka: Moretto - RobakowskiI (59 Mawayé), Szmatiuk, Żołnierewicz, Noll - Ivanovski, Budziński (66 Siebert), Božok, Burkhardt (59 Giovanni), Glavina - Labukas.

GKS Bełchatów - Cracovia Kraków 1:0
Górnik Zabrze - Widzew Łódź 4:0
Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów 2:1
Lech Poznań - Korona Kielce 4:0
Lechia Gdańska - Zagłębie Lubin 1:2
Legia Warszawa - Polonia Bytom 4:0
Wisła Kraków - Polonia Warszawa 0:2
Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 5:0

Końcowa tabela:

1 Wisła Kraków 56 44-29
2 Śląsk Wrocław 49 46-34
3 Legia Warszawa 49 45-38
4 Jagiellonia Białystok 48 38-32
5 Lech Poznań 45 37-23
6 Górnik Zabrze 45 36-40
7 Polonia Warszawa 44 41-26
8 Lechia Gdańsk 43 37-36
9 Widzew Łódź 43 41-34
10 GKS Bełchatów 40 31-33
11 Zagłębie Lubin 39 31-38
12 Ruch Chorzów 38 29-32
13 Korona Kielce 37 34-48
14 Cracovia Kraków 29 37-47
15 Arka Gdynia 28 22-43
16 Polonia Bytom 27 29-45

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska