Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skatowany mężczyzna umierał w szpitalu kilka dni. Czy sprawcy zostaną skazani?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
MAR
Ciężko pobity Gracjan P. umierał kilka dni w szpitalu. Nie żyje, bo na dyskotece we wrocławskim klubie przy ul. Szewskiej niechcący potrącił barkiem jednego z bawiących się tam gości. Wylał mu piwo zmieszane z wódką. Dziś prokuratura zażądała ośmiu lat więzienia, a rodzina ofiary dwunastu lat dla jednego ze sprawców tej tragedii. Wydarzyła się ona pod koniec września ubiegłego roku, pod dyskoteką Banana Dance Club przy ul. Szewskiej.

Sprawców było dwóch to bezsporne. Proces jednego z nich skończył się dziś we wrocławskim sądzie. Sebastian W. jest oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Drugi uczestnik dramatu to Paweł J. Jeszcze nie stanął przed sądem, bo wiele miesięcy ukrywał się za granicą i dopiero niedawno go złapano. On był znacznie bardziej agresywny i brutalny od Sebastiana. Tak wynika z nagrań miejskiego monitoringu – głównego dowodu w tej sprawie.

Paweł J., pojawił się dziś w sądzie. Zeznawał jako świadek. Kilka razy przepraszał rodzinę Gracjana. - Wiem, że jest wam ciężko - mówił. Z jego relacji wynika, że wszystko zaczęło się od banalnego incydentu. Był na dyskotece, rozmawiał z kimś, a Gracjan potrącił go i wylał piwo pomieszane z wódką, które pił Paweł.

Jakiś czas potem obydwaj pojawili się na dworze. Tam dołączył Sebastian W. Z relacji Pawła J. wynika, ze to Gracjan dążył do starcia. Ale nagrania z kamer oskarżenie interpretuje inaczej. Że Gracjan chciał odejść. Oskarżenie zwraca uwagę, że miał wtedy uszkodzony bark i nie mógł ruszać jedną ręką. Tym bardziej wątpliwe jest, by chciał się bić. Z nagrań wynika, że kilka razy był uderzony i to tak mocno że upadał na ziemię. W biciu uczestniczył też Sebastian. Choć on sam twierdzi, że tylko raz uderzył pięścią ofiarę. Na pewno był mniej zaangażowany w walkę z Gracjanem. Obrona twierdzi nawet, że dużo mniej.

Szarpanina zaczęła się pod klubem, a potem jej uczestnicy przenosili się w inne miejsca. Na monitoringu widać jak Gracjan próbuje odejść. Wywraca się pod wpływem ciosów i wstaje. Wreszcie Paweł J. przewraca go na ziemię i z całej siły kopie po głowie. Nieprzytomny Gracjan został na ulicy, na torach tramwajowych przy Szewskiej.

- Usłyszałem jak głowa mu strzeliła. Uderzył w szynę tramwajową – relacjonował Paweł w prokuraturze już po swoim zatrzymaniu. Dziś w sądzie odczytano jego wyjaśnienia. Tłumaczył, że „wpadł w amok”, bo Gracjan obraził jego zmarłą matkę. Paweł zostawił ofiarę na torach tramwajowych na Szewskiej. Jakimś ludziom, których wziął za znajomych Gracjana” powiedział „żeby go pozbierali”. I poszedł sobie.

ZOBACZ TAKŻE: Brutalna przemoc we wrocławskim klubie. Oto, co robią ludzie z półświatka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Skatowany mężczyzna umierał w szpitalu kilka dni. Czy sprawcy zostaną skazani? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska