Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandaliczna pomyłka policji. To nie był manekin, lecz ciało

Małgorzata Moczulska
To na tym podwórku kamienicy przy świdnickim Rynku leżało ciało 54-letniej kobiety
To na tym podwórku kamienicy przy świdnickim Rynku leżało ciało 54-letniej kobiety Dariusz Gdesz
Choć brzmi to jak absurdalny żart, jest prawdą. Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy pomylili leżące na podwórku kamienicy w Rynku ciało kobiety ze sklepowym manekinem. I nie mieli wątpliwości, mimo że zostali wezwani na interwencję przez osobę, która zgłosiła, że przypadkiem widziała, jak kobieta wypadła z okna i leży na bruku.

W Komendzie Powiatowej Policji w Świdnicy na temat fatalnej pomyłki krążą już żarty. To czarny humor. Zdaniem doświadczonych funkcjonariuszy, jedyną okolicznością łagodzącą jest fakt, że pechowi policjanci mają niewielki staż. - Nie mogliśmy w to uwierzyć. Jak można człowieka pomylić z plastikową lalką? Będzie z tego wstyd na całą Polskę - powiedział nam wczoraj jeden ze świdnickich funkcjonariuszy.

Jak wynika z relacji świadków, kiedy policjanci przyjechali na miejsce, było już ciemno. Obaj podeszli na kilka metrów od leżącego ciała. Jeden z nich świecił latarką, drugi poszedł sprawdzić, co się dzieje. Jak zeznał na przesłuchaniu w prokuraturze, dotknął leżącego przedmiotu i uznał, że jest to sklepowy manekin. Wrócił więc z kolegą do radiowozu i zamierzali pojechać na kolejną interwencję.

Wtedy nadjechała wezwana do wypadku karetka pogotowia. Lekarz chciał iść we wskazane miejsce, ale policjanci powiedzieli mu, że nie ma takiej potrzeby, bo było to fałszywe zgłoszenie i na podwórku leży manekin. Niespełna pół godziny później dyżurny policji otrzymał ponownie zgłoszenie o tym, że kobieta wypadła z okna i leży pod kamienicą. Dopiero wtedy wysłani na miejsce policjanci zrozumieli, że na bruku nie leży lalka, lecz człowiek, i ponownie wezwali pogotowie. Lekarz stwierdził zgon kobiety.

- Sprawdzamy, czy kobieta w chwili, kiedy policjanci przyjechali na miejsce zdarzenia po raz pierwszy, jeszcze żyła. Czy gdyby udzielono jej od razu fachowej pomocy, to przeżyłaby upadek - tłumaczy Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy. Dodaje, że 54-latka albo wypadła z okna, albo też umyślnie z niego wyskoczyła. - Wykluczyliśmy już działanie osób trzecich - mówi Rusin.

Śledczy także na początku mieli wątpliwości, czy można pomylić człowieka z manekinem. Ale zeznania świadków i samych funkcjonariuszy nie pozostawiają złudzeń. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że policjanci tłumaczyli się, iż zostali wprowadzeni w błąd. Zeznali, że kiedy podchodzili do leżącego ciała, ktoś akurat przechodził przez podwórko i krzyknął do nich: "Po co tu przyjechaliście? Przecież to manekin". Zasugerowali się, że mają do czynienia z lalką.

Policjanci mogą mieć kłopoty. Prokuratura Rejonowa w Świdnicy zleciła Zakładowi Medycyny Sądowej we Wrocławiu wydanie opinii, która ma odpowiedzieć na pytania: czy śmierć 54-latki nastąpiła natychmiast, czy po upadku było można udzielić jej skutecznej pomocy. - Na razie śledztwo jest prowadzone w sprawie śmierci kobiety, przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy i nieudzielenia pomocy. To, czy komukolwiek będą postawione jakieś zarzuty, zależy od opinii biegłego - mówi prokurator Marek Rusin. Dodaje, że trzeba będzie na nią poczekać, prawdopodobnie do czerwca. Fakt pomyłki potwierdziło już wielu świadków. Przyznali się do niej również sami policjanci.

Zakończyła się już natomiast wewnętrzna procedura, którą przeprowadził Zespół Kontroli Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy. - Kontrola potwierdziła, że policjanci dopuścili się przewinienia dyscyplinarnego, uznając ciało ludzkie za manekina - mówi Katarzyna Czepil, rzecznik prasowy komendy. - Ewentualna odpowiedzialność karna funkcjonariuszy jest uzależniona od końcowej decyzji prokuratury - dodaje. Przypomina, że na miejscu zdarzenia obecna była też załoga pogotowia ratunkowego, która jest zobowiązana do stwierdzenia, czy nastąpił zgon, czy mamy do czynienia ze zwłokami ludzkimi. Policjantka nie wspomina jednak, że karetkę odwołali sami funkcjonariusze. Wczoraj nie udało nam się porozmawiać z lekarzem, który był wtedy na miejscu tragedii. Jego koledzy komentowali: - O manekinie nie mówiła przypadkowa osoba, lecz policjanci. Im się wierzy.

Funkcjonariusze, którzy pod koniec grudnia tak fatalnie się pomylili, mają dość krótki staż pracy w policji. Jeden z nich służy 2 lata, drugi - o rok dłużej.

Pomyłki policji to nie rzadkość

Wkraczają nie do tego mieszkania, do którego powinni, lub zatrzymują niewłaściwą osobę - to najczęstsze pomyłki polskiej policji. W ubiegłym roku antyterroryści pomylili numery mieszkań i użyli przeciw dwóm niewinnym lokatorkom granatu hukowego. Kilka tygodni później policjanci wymierzyli broń i kazali uklęknąć niewinnemu człowiekowi, którego wzięli za przestępcę. Głośna była też sprawa 83-latka i jego żony, których we własnym domu brutalnie obezwładniono, bo podejrzewano, że w lokalu jest fabryka amfetaminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska