Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka. Maciej Jarosz: Nikt do nas nie doskoczy [ROZMOWA]

Jakub Guder
Paweł Relikowski
Maciej Jarosz - dawniej siatkarz i trener, a ostatnio ambasador siatkarskich mistrzostw świata - ocenia wrześniowy turniej w Polsce.

Po kilku tygodniach, już na spokojnie, możemy, Panie Trenerze, okrzyknąć nasze siatkarskie mistrzostwa sukcesem nie tylko sportowym?
Ja uważam, że to olbrzymi sukces organizacyjny. Nie tylko Polski, ale też Wrocławia. Wszystko było fantastycznie przygotowane: infrastruktura, hotele, przejazdy ekip, Hala Ludowa. Do tego kapitalnie było w strefie kibica przy iglicy. To była świetna promocja Wrocławia, bo wszystko stało na najwyższym poziomie. Wrocław także wywiązał się ze swojego zadania znakomicie, a trzeba zaznaczyć, że nie było ono prostu. W końcu gościliśmy tutaj polską grupę. Zadanie zostało wykonane na szóstkę.

Włoskie mistrzostwa sprzed czterech lat zostawiliśmy w tyle już na wiele dni przed finałem. Chociażby pod względem liczby sprzedanych biletów.
My przeskoczyliśmy cały świat we wszystkich naszych miastach. Tak naprawdę już w dniu otwarcia, kiedy mecz Polska - Serbia oglądało blisko 70 tys. widzów. Najlepiej widać tę różnice, gdy nasz mundial porównamy do mistrzostw pań, które zakończyły się w niedzielę we Włoszech. Wydaje mi się, że przez najbliższe lata do tego poziomu nikt nie doskoczy.

Nie bał się Pan, że w trakcie tych mistrzostw tej organizacji nie dorówna nasza drużyna? Że ją to wszystko przerośnie?
Myślę, że mało było ludzi, którzy typowali nasz zespół do medalu. Wielu uważało, że już wejście do szóstki będzie sukcesem. Tymczasem Polacy z meczu na mecz grali coraz lepiej. To mistrzostwo jest olbrzymią niespodzianką, ale niespodzianką w pełni zasłużoną. Wygraliśmy wszystkie mecze, nie licząc tego z Amerykanami. Prezentowaliśmy bardzo skuteczną siatkówkę. Przyznam, że sam nie do końca wierzyłem w medal, ale gdy doszło do finału, szanse oceniałem 50 na 50.

Rezygnacja Michała Winiarskiego i Mariusza Wlazłego to duży cios dla kadry?
Przede wszystkim ich deklaracje były bardzo spontaniczne. Jeśli jednak się potwierdzą, to mamy zawodników, którzy w krótszej czy dłuższej perspektywie są w stanie ich zastąpić. Niektórzy siatkarze już mogą to zrobić, a na przykład pokolenie niedawnych wicemistrzów Europy juniorów wkrótce do tego dorośnie. Szkoda, gdyby Winiarski i Wlazły nie zagrali już w reprezentacji, ale następców mamy.

Ma Pan przecieki - jako ambasador minionych mistrzostw - czy nasza Hala Ludowa dostanie w przyszłości jakieś siatkarskie imprezy? Była najmniejszym obiektem tych mistrzostw...
Nie chciałbym spekulować czy mówić o przeciekach. Na mistrzostwach były hale mniejsze, były większe, ale wszystkie spełniały wymagane normy. Każdy obiekt ma swoje walory, a na siatkówkę zasługują wszystkie miasta - zarówno te większe, jak i mniejsze.

Ostatnio nawet do Lubina zawitała Plus Liga. Dolny Śląsk nie miał na tym szczeblu drużyny od blisko 10 lat. Jak Pan ocenia szanse Cuprum Lubin w elicie?
Dajmy im jeszcze czas. Póki co trudno cokolwiek oceniać, bo grali z bardzo trudnymi przeciwnikami. Teraz ciężko powiedzieć, na co ich stać.

W II-ligowej Bielawiance Bielawa trenerem od tego sezonu jest Pana syn, Marcin. Jak mu idzie? Często dzwoni do taty po porady?
Uważam, że póki co idzie mu bardzo dobrze. Na trzy pierwsze mecze wygrał dwa. W Bielawie jest świetny klimat dla siatkówki. Jest sponsor, jest wsparcie burmistrza. Za 2-3 lata tam może pojawić się I liga. Fajnie, że mamy na Dolnym Śląsku takie ośrodki. A czy dzwoni do mnie... Powiem tak - on ma swój rozum. Oczywiście często rozmawiamy o tym, co robią, jak trenują i jeśli coś z moich sugestii weźmie sobie do serca, to będę się cieszył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska