Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkarsie MŚ: Smutny koniec marzeń

Paweł Hochstim, Ancona
Mundial dla polskich siatkarzy skończył się dziewięć dni przed finałem. Po fatalnej grze w meczach z Brazylią i Bułgarią biało-czerwoni kończą drugą fazę z dwoma porażkami na koncie i mogą już wracać do domu. Nie licząc siedemnastego miejsca w 1998 roku w Japonii, to najbardziej nieudane mistrzostwa świata w historii polskiej siatkówki.

- O meczu z Brazylią szybko zapomnieliśmy. Widać, że jest ciśnienie i wierzę, że będzie dobrze - mówił przed meczem Michał Bąkiewicz, który kolejny raz znalazł się poza meczową dwunastką. Z każdą minutą wczorajszego meczu humory Bąkiewicza i Piotra Gacka, który na mundialu nie wszedł na boisko nawet na chwilę, były gorsze.

Przed meczem z Bułgarami wiadomo było, że warunek pozostania na mistrzostwach jest jeden - zwycięstwo. A najlepiej byłoby, gdyby udało się wygrać dwudziestoma małymi punktami, bo to gwarantowało biało-czerwonym, że o ich awansie nie decydowałby dzisiejszy mecz Bułgarów z Brazylijczykami. O zwycięstwie dwudziestoma punktami polscy kibice mogli zapomnieć już po kilku minutach, a o zwycięstwie w ogóle - po godzinie. Bułgarzy przerastali biało-czerwonych o klasę. Władymir Nikołow i Matej Kazijski byli nie do zatrzymania, a - podobnie jak w meczu z Brazylią - Polacy musieli radzić sobie bez Bartosza Kurka. Nagła strata formy przez największą nadzieję polskiej siatkówki jest niewytłumaczalna.

Mecz zaczął się od zepsutej zagrywki Michała Winiarskiego, a później było jeszcze gorzej. Winiarski, jak zresztą większość reprezentantów Polski, nie zapamięta tego mundialu dobrze. Przyjmujący - Winiarski i Kurek - mieli być naszą największą siłą. W drugim secie ostatniego meczu parę przyjmujących tworzyli Michał Ruciak i Zbigniew Bartman, a później na boisko wrócił tylko Winiarski.

Zresztą też nie został do końca. Miał rację trener Radostin Stojczew, który przed meczem mówił, iż kluczem do sukcesu dla Bułgarów będzie zatrzymanie Winiarskiego. Ale największe pretensje można mieć za grę w obronie. Biało-czerwoni byli kompletnie zagubieni. Momentami nasza drużyna wyglądała jak grupa kompletnie obcych ludzi - Polacy zderzali się w obronie i przeszkadzali sobie nawzajem.

Właściwie tylko jeden zawodnik - Piotr Gruszka - nie może mieć do siebie pretensji. Tym bardziej że w pięciu rozegranych we Włoszech meczach to on pełnił funkcję atakującego. Mariusz Wlazły przyleciał do Włoch kompletnie bez formy.

Właściwie tylko przez połowę pierwszego seta polscy fani mogli wierzyć w zwycięstwo. Niestety, między pierwszą a drugą przerwą techniczną rywale uciekli na kilka punktów i, tak jak dzień wcześniej Brazylia, w pełni kontrolowali przebieg gry. W dwóch pozostałych partiach trzeci zespół poprzedniego mundialu bawił się z wicemistrzem. Zresztą wyniki meczów z Bułgarią i Brazylią są właściwie identyczne, bo wczoraj Polacy zdobyli zaledwie punkt więcej niż w grze z mistrzami świata.

Dwa przegrane do zera mecze z Brazylią i Bułgarią w Anconie nie były przypadkowe, bo na tym mundialu polski zespół nie błyszczał. W Trieście biało-czerwoni wygrali trzy mecze, ale tylko dwa wyraźnie - ze słabą Kanadą i z Serbią, która... wygrać nie chciała. Trzeci zespół pokonany przez Polaków, Niemcy, ma już pewny awans do czołowej dwunastki mistrzostw.

Polska - Bułgaria 0:3 (22:25, 18:25, 17:25)
Polska: Zagumny, Winiarski, Możdżonek, Gruszka, Kurek, Nowakowski, Ignaczak (libero) oraz Wlazły, Łomacz, Ruciak, Bartman.

Bez względu na wynik meczu Brazylia-Bułgaria Polska zajmie ostatnie miejsce w grupie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska