Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks w wielkim mieście i inne przyjemności

Jacek Antczak
fot. Paweł Relikowski
Felieton, do którego czytania zamierzasz przystąpić, zawiera informacje, które możesz uznać za niestosowne. "Mogą to być treści o tematyce erotycznej, wulgaryzmy, materiały drastyczne lub inne przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich".

Zanim w internetowej części naszej gazety przeczytałem (i obejrzałem) teksty i zdjęcia o "seksie w wielkim mieście", czyli relację z rajdu moich kolegów po nocnym, erotycznym Wrocławiu, też musiałem zadeklarować, że mam już ukończone 18 lat i czytam (oraz oglądam) te panie za szybami nocnych lokali na własną odpowiedzialność.

Kiedy byłem młodym reporterem (choć już ponadosiemnastoletnim), wysłano mnie, bym napisał o pierwszym we Wrocławiu peep show, który powstał wówczas (latem 1993 r.) przy placu Kościuszki. Właściciel chwalił się, że jest to jedyna tego typu instytucja w stolicy Dolnego Śląska. Usytuował ją między niestniejącą już dziś, niemal kultową, amerykańską restauracją Fridays a bankiem, który nadal istnieje (choć wciąż zmieniał właścicieli).

Dziesięć lat później, w 2003 roku, na reporterskim, wrocławskim szlaku trafiłem do identycznego przybytku, ale przy ulicy Bogusławskiego. Właściciel powiedział mi znowu, że "to jedyna tego typu placówka na Dolnym Śląsku", a kiedy próbowałem protestować, okazało się, że nie mam racji, gdyż był to ten sam człowiek z Kościuszki. Tylko się przeniósł i... wymienił dziewczyny.

Minęło kolejne 10 lat i okazuje się, że jedyną szokujacą wrocławian zmianą "w tym temacie" jest powstanie i żywa reklama klubu go go na wrocławskim Rynku, naprzeciwko pręgierza zresztą. Klub budzi emocje wrocławian właśnie ze względu na prestiżową lokalizację i dziewczyny namawiające przechodniów i turystów na skorzystanie z ich usług. Tanecznych, oczywiście.

Poza tym, we Wrocławiu wszystko po staremu, po bardzo staremu: prostytutki przechadzające się przy Gwarnej, trzy sex shopy niedaleko dworca, kilka nocnych klubów w centrum i kilkanaście agencji towarzyskich, czy jak kto woli - burdeli - na obrzeżach.
Seks w wielkim mieście? Siermiężny,ukryty, wstydliwy, podejrzany, półlegalny. Niektórzy uznają, że to dobrze - przynajmniej jeśli chodzi o te sprawy, Wrocław nie ma "dobrego" (czyli złego) PR. Inni pewnie stwierdzą, że duże, europejskie miasto, które nie ma swojej "dzielnicy seksu" lub chociażby "uliczki uciech" (bo Gwarną trudno za takową uznać), to może i miasto kultury, ale nie "rozrywki". A może nawet miasto-impotent. No cóż, "de gustibus non est dis-putandum", zwłaszcza w sprawach intymnych. Taki seks, jakie miasto?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska