Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samorządowcy lgną do Platformy Obywatelskiej

Piotr Kanikowski
Osoby publiczne, kandydujące do PO, musi zaakceptować zarząd regionu - mówi Jacek Protasiewicz
Osoby publiczne, kandydujące do PO, musi zaakceptować zarząd regionu - mówi Jacek Protasiewicz Tomasz Hołod
Przed wyborami rośnie popyt na legitymacje PO. W zagłębiu miedziowym to ryzykowny ruch.

Rewelacyjne wyniki Platformy Obywatelskiej w sondażach (50-procentowe poparcie, według TNS OBOP, dla "Forum") przyciągają w jej szeregi samorządowców z różnych stron sceny politycznej. Na Dolnym Śląsku pierwsze spektakularne przejścia do PO już się dokonały. Kilka osób czeka w kolejce na akceptację zarządu regionu.

Do Platformy Obywatelskiej wstąpiła Irena Krzyszkiewicz, burmistrz Góry, dotąd niezależna. Podobna sztuka nie udała się, mimo usilnych zabiegów, górowskiej staroście Beacie Ponie (ostatnio: Samoobrona), choć jeszcze w lipcu złożyła we Wrocławiu deklarację i ogłosiła publicznie, że ma poparcie kilku dolnośląskich parlamentarzystów.

- Pani starosta nadal bardzo chce być w Platformie, ale my jej u siebie nie chcemy - mówi Marek Biernacki, szef koła PO w Górze. Jego zdaniem, szanse na zaakceptowanie kandydatury Beaty Pony przez dolnośląski zarząd partii maleją, bo jej nazwisko pojawiło się w kontekście tzw. górowskiej afery ekologicznej.

Chodzi o protokół z kontroli skarbowej, z którego wynika, że stowarzyszenie kierowane przez Beatę Ponę w 2006 r. mogło organizować fikcyjne szkolenia za pieniądze Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Doniesienie trafiło do prokuratury.

- Z Ireną Krzyszkiewicz jest zupełnie inaczej - twierdzi Marek Biernacki. - Rządzi miastem półtora roku. Robi to dobrze i ma nasze poparcie. W tej sytuacji jej przejście do PO było zupełnie naturalne.
Jak mówi Jacek Protasiewicz, przewodniczący Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku, o poparcie władz regionalnych przed nadchodzącymi wyborami zabiegali też samorządowcy ze Złotoryi: burmistrz Ireneusz Żurawski i starosta Ryszard Raszkiewicz. W poprzednich wyborach pierwszy startował z lokalnego komitetu przeciwko kandydatowi PO, drugi od lat jest liderem miejscowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Od początku kadencji zwalczali lokalne struktury Platformy.

- Tą nagłą miłością do PO zapałali dopiero po wzroście sondaży do dzisiejszych 50 procent - zauważa Krzysztof Maciejak, szef PO w Złotoryi. - Nasze stanowisko dotyczące obu panów przedstawiliśmy zarządowi regionu, bo to w jego kompetencjach jest ostateczna decyzja.

Ryszard Raszkiewicz wciąż jest w powiatowych władz SLD. Zaprzecza, że zamierza zmienić barwy polityczne.
- Na razie to plotka. Może wzięła się stąd, że oficjalnie i z wielkim przekonaniem wsparłem Piotra Borysa w wyborach do europarlamentu - mówi złotoryjski starosta.
Burmistrz Ireneusz Żurawski nie może liczyć na poparcie lokalnych struktur PO. W Złotoryi wciąż pamiętają, że na początku kadencji odrzucił propozycję współpracy. Od początku współpraca z burmistrzem w radzie miejskiej układa się jak po grudzie.
- Wniosek o wstąpienie do partii złożył też wicewójt Długołęki Mariusz Fedzin - pamięta Jacek Protasiewicz.

Spora grupa samorządowców zmieniła barwy polityczne w powiecie polkowickim, gdzie PO urosła do największego klubu w radzie powiatu. Szeregi Platformy zasilili były wójt Grębocic Jan Bunkiewicz i Andrzej Sadowski. W mieście do PO wstąpił Łukasz Puźniecki, dotychczas członek klubu radnych Platformy.

Tomasz Borkowski, który kieruje PO w Polkowicach, nie sądzi, aby przed wyborami samorządowymi doszło tu do jakichś spektakularnych przejść.
- Lokalna scena polityczna jest dość ustabilizowana - twierdzi. Akurat w powiecie polkowickim - jak zresztą w całym zagłębiu miedziowym - sytuacja jest odwrotna: szyld Platformy Obywatelskiej może utrudniać zdobycie mandatu. Wszystko przez kilka niepopularnych decyzji rządu, kompletnie ignorujących obawy sygnalizowane przez mieszkańców.

Chodzi głównie o zapowiedź dalszej prywatyzacji KGHM - firmy, z której żyje co najmniej 100 tysięcy mieszkańców regionu. Pomysł Ministerstwa Skarbu Państwa jest traktowany jako zagrożenie dla miejsc pracy.

Nie mniejsze oburzenie wzbudza lekceważenie, z jakim spotkał się sprzeciw mieszkańców wobec planów uruchomienia pomiędzy Legnicą a Lubinem odkrywkowej kopalni węgla brunatnego. Już po lokalnych referendach, w których ludzie opowiedzieli się przeciw odkrywce, rząd przyjął "Politykę energetyczną Polski do roku 2030" , z załącznikiem zakładającym zakaz zabudowy legnickiego złoża od 2010 r. W tej sytuacji szyld PO może działaczom tylko zaszkodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska