Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd wysłał oprawcę do dzieci. Do aresztu trafił dopiero po trzecim przestępstwie

Artur Szałkowski
Zatrzymanie młodocianego przestępcy - zdjęcie ilustracyjne
Zatrzymanie młodocianego przestępcy - zdjęcie ilustracyjne fot. Marcin Oliva Soto
Czy zdemoralizowany młody człowiek może długo pozostawać bezkarny, mimo że wciąż pastwi się nad młodszymi dziećmi i molestuje je seksualnie, bo sądy są zbyt łagodne? Taka myśl przychodzi do głowy, gdy przyjrzeć się bulwersującej sprawie z Wałbrzycha.

Na miesiąc do aresztu trafił właśnie Mateusz W., jeden z dwóch młodych mężczyzn, którzy pastwili się nad 12--latkiem w domu dziecka Promyk. Wobec drugiego ze sprawców, 17-letniego Piotra K., zastosowano dozór policyjny i nałożono na niego zakaz zbliżania się do ofiary. Z ustaleń Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu wynika, że obaj kilka dni temu pobili młodszego, 12--letniego wychowanka domu dziecka oraz dopuścili się wobec niego "czynności seksualnych". Jest to przestępstwo zagrożone karą do 12 lat pozbawienia wolności.

- Krótko po zdarzeniu poinformował nas o nim jeden z pracowników domu dziecka - mówi Marcin Witkowski, zastępca prokuratora rejonowego w Wałbrzychu. - Informacja została potwierdzona i obaj 17-latkowie usłyszeli zarzuty popełnienia przestępstwa.

Można by uznać, że system sprawiedliwości działa sprawnie, gdyby nie to, że mimo młodego wieku Mateusz W. ma bogatą kartotekę kryminalną.

Na początku września Sąd Rejonowy w Wałbrzychu skazał go na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz dozór kuratora. To wyrok za pobicie wychowanka domu dziecka i naruszenie nietykalności cielesnej wychowawczyni. Przestępstwo zostało popełnione 26 maja 2013 r. W wałbrzyskim sądzie jest również kolejny akt oskarżenia przeciwko Mateuszowi W. Chodzi o naruszenie nietykalności cielesnej wychowawcy w domu dziecka. Do tego zdarzenia doszło wcześniej - 26 lutego 2013 r.

Mimo notorycznych zatargów z prawem 17-latka, sąd rodzinny był wobec niego pobłażliwy. Za swoje wybryki kryminalne z lutego i z maja Mateusz W. został ukarany... wzmożonym nadzorem pedagogicznym. Mógł również nadal przebywać w domu dziecka, gdzie miał kontakt ze swoimi ofiarami.

To niejedyny przykład z tego roku z Dolnego Śląska, gdy decyzja sądu rodzinnego w sprawie zdemoralizowanych wychowanków placówki opiekuńczej budzi kontrowersje.

Na terenie Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Płakowicach (dzielnica Lwówka Śląskiego) 30 maja pięcioro 16-latków i jeden 17-latek molestowali seksualnie 15-letniego kolegę. Młodzi przestępcy zmusili swoją ofiarę m.in. do seksu oralnego. Ponadto przez cały dzień 15-latek był bity przez swoich oprawców.

Sprawa wyszła na jaw dopiero wieczorem. Wezwani policjanci z Lwówka Śląskiego zawieźli sprawców do policyjnej izby dziecka. O ich dalszym losie miały zdecydować sądy rodzinne.

Czytaj więcej na kolejnej stronie...
Ich postanowienia były zaskakujące. Czterech młodocianych przestępców zostało przeniesionych do innych ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, natomiast dwóch powróciło do ośrodka w Płakowicach, gdzie przebywała ich ofiara.
Dyrektorzy domów dziecka rozkładają ręce. Wyjaśniają, że są bezradni wobec zdemoralizowanych nastolatków, których sądy rodzinne kierują do ich placówek. Wielu z nich szybko powraca na drogę przestępstwa.

Sądy rodzinne przy podejmowaniu decyzji o karach dla nieletnich za popełnione przestępstwa opierają się na dokumencie, który zupełnie nie przystaje do dzisiejszych realiów. Sprawy zapobiegania demoralizacji wśród nieletnich reguluje ustawa z 26 października 1982 r. Sprawdziliśmy, że roi się w niej od archaicznych zapisów, które mogą wywołać śmiech i grozę.
Jak żart w uszach zdemoralizowanej młodzieży muszą brzmieć takie kary, jak upomnienie, nakazanie przeprosin za wyrządzone szkody, zobowiązanie do prac na rzecz lokalnej społeczności czy ustanowienie nadzoru... organizacji młodzieżowej. Umieszczenie młodego przestępcy w zakładzie poprawczym znajduje się dopiero na 10. pozycji listy przewidzianych kar.

Jaka jest praktyka? Najczęściej sądy rodzinne korzystają z możliwości umieszczenia młodocianego przestępcy w domu dziecka. I wtedy zaczyna się koszmar.

- Od 2011 r. decyzją sądów rodzinnych skierowano do naszej placówki dziewięcioro dzieci, które miały wcześniej zatargi z prawem. Mimo naszych starań, nie zaprzestały one popełniania przestępstw - wyjaśnia mówi Ewa Chaba, wicedyrektor Domu Dziecka Promyk w Wałbrzychu.

Kilka dni temu 17-letni wychowanek tej placówki trafił na miesiąc do aresztu po tym, jak ze swoim rówieśnikiem pobili i dopuścili się "czynności seksualnych" wobec 12-letniego kolegi.

Od początku 2013 r. przeciwko 17-letniemu Mateuszowi W. skierowano do sądu dwie sprawy o pobicie młodszych dzieci i naruszenie nietykalności cielesnej wychowawców. Jedna z nich zakończyła się wyrokiem skazującym, ale w zawieszeniu. Mimo to sąd rodzinny nie podjął decyzji o jego umieszczeniu w zakładzie poprawczym.

- Umieszczenie 17-latka w zakładzie poprawczym byłoby możliwe po stwierdzeniu przez sąd rodzinny znacznej demoralizacji, a postępowanie karne było w toku - tłumaczy sędzia Agnieszka Poły-niak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Szefowie wałbrzyskiego do-mu dziecka przekonują, że nieżyciowe przepisy powinny ulec zmianie. Nie wolno czekać z założonymi rękoma, aż dojdzie do jakiejś tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska