Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Czarnecki oberwie generalskie szlify kosmonaucie?

Janusz Michalczyk
archiwum
Ryszard Czarnecki, poseł do Parlamentu Europejskiego, ma złą passę. Niedawno został zdegradowany z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu, a teraz zanosi się na to, że zdegradowany zostanie jego teść - generał Mirosław Hermaszewski, pierwszy i jedyny polski kosmonauta.

Generał podpada pod nową ustawę, która ma ukarać tych, którzy zaszkodzili ojczyźnie. Oczywiście, generał niczego nie zbroił w kosmosie. Kłopot w tym, że znalazł się potem w składzie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, czyli junty odpowiedzialnej za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r. Trudno się dziwić, że poseł Czarnecki, mistrz szpagatów myślowych, broni teścia, skądinąd przemiłego człowieka, który jeszcze niedawno odwiedzał m.in. dolnośląskie szkoły z pogadankami i cieszy się wizerunkiem, jeśli nie bohatera narodowego, to w każdym razie człowieka zasłużonego i godnego szacunku. W dodatku historycy są zgodni, że Hermaszewski we WRON był figurantem, wystąpił w charakterze paprotki z racji swojej popularności w społeczeństwie.
Nikt z pomysłodawców tej ustawy nie ukrywa, że jej ostrze skierowane jest głównie przeciwko Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi. Obecnej władzy zupełnie nie przeszkadza, że obaj odeszli już z tego świata (w 2014 r. i 2015 r.), co wytknął kilka dni temu Włodzimierz Czarzasty, obecny lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej, które to ugrupowanie jest niejako spadkobiercą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i w jakimś sensie strażnikiem pamięci po „komunie”. Obaj generałowie mieli sporo za uszami, ale prawdą jest też, że to oni byli po stronie ówczesnej władzy odpowiedzialni za Okrągły Stół, czyli bezkrwawą zmianę ustrojową. Nie mam o nich dobrego zdania, zwłaszcza o Kiszczaku, który był typowym facetem od brudnej roboty. Z Jaruzelskim jest ten kłopot, że to pierwszy prezydent II RP (1989-1990), lojalny wobec rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Nie sposób mu też odmówić poczucia godności i honoru. W 2006 r. wybuchł mały skandal, gdy okazało się, że Jaruzelski znalazł się w gronie osób odznaczonych Krzyżem Zesłańców Sybiru przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Prezydencka kancelaria tłumaczyła wtedy, że kandydatów do odznaczenia wytypowały organizacje kombatanckie, a prezydent nie zauważył nazwiska Jaruzelskiego i podpisał wniosek machinalnie razem z innymi. Głupia sprawa. Jaruzelski najpierw wyraził szacunek dla prezydenta za to, że wzniósł się ponad podziały polityczne, ale - gdy kancelaria wytłumaczyła się pomyłką - sam zrezygnował z odznaczenia.
Degradowanie z generała do szeregowca kojarzy mi się z widowiskowym zrywaniem pagonów. Degradacja w każdym systemie czy ustroju jest najwyższą formą upokorzenia, niejeden wojskowy po czymś takim strzelił sobie w łeb. Japończycy wymyślili coś jeszcze bardziej dramatycznego - seppuku (hara-kiri), samobójstwo przez rozcięcie brzucha. Powiem wprost - degradowanie martwego generała prawie 30 lat po zmianie ustroju to nie jest akt sprawiedliwości, lecz zemsty i to politycznej, więc dość nikczemnej.
I jeszcze jedno. Wyobraźnia podsuwa mi obraz, jak wydelegowany przez władzę zięć osobiście zrywa generalskie szlify kosmonaucie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska