Oskarżony Jan S. przyznał się do zarzucanego mu pobicia psa w celu pozbawienia życia - grozi mu do 3 lat więzienia. Krystyna B. za podżeganie go, może trafić do więzienia na 2 lata. Nie przyznaje się do winy.
Pies nie przeżyłby bez pomocy weterynaryjnej. Telefon o zwierzęciu znalezionym w zawiązanym worku podrzuconym przy drodze, odebrał 11 lutego Mateusz Czmiel, inspektor TOZ oddział we Wrocławiu. Tego samego dnia pojechał do Bukowa w gminie Żarów w powiecie świdnickim i znalazł Alka - pies miał bardzo poważne obrażenia głowy, pogruchotane kości czaszki i szczęki, nie był w stanie nawet sam ustać. – Podczas zmywania z niego krwi, wacik wpadł mu do czaszki, bo była w niej dziura, kości miał pogruchotane – zeznał Mateusz Czmiel, inspektor TOZ.
Poza tym wszystko wskazywało na to, że Alek przez całe życie był źle traktowany: wystawały mu żebra, a obroża na jego szyi była zgniła, jakby nosił tę samą przez całe życie - a jego wiek oszacowano na 10-13 lat. Psa po badaniach poddano śpiączce farmakologicznej. Żyje - to już nie to samo zwierzę.
Pies otrzymał natychmiastową pomoc i zaczęło się szukanie winnych. Pięciu inspektorów TOZ we Wrocławiu pojechało kilka dni potem do Bukowa pytając, czy ktoś zna właścicieli psa. Z ich zeznań wynika, że ludzie wiedzieli, ale bali się przyznać kto skatował zwierzę. Trafili na posesję państwa B. - to córka Krystyny B., Małgorzata, wskazała inspektorom swój dom. – Ta dziewczyna podeszła do nas sama, powiedziała że rozpoznaje psa, że to jej matka zleciła sąsiadowi zabicie zwierzęcia. Powiedziała, że go kocha i że to jej pies, który wabi się Nero – mówił podczas rozprawy Miron Chmielewski, jeden z inspektorów TOZ.
Dodał, że w Bukowie dowiedzieli się, że za zabicie psa Krystyna B. zaoferowała Janowi S. butelkę wódki. Nie jest jednak w stanie określić dokładnie kiedy i od kogo to usłyszał.
Matka dziewczyny podczas wizyty inspektorów w jej domu po pewnym czasie przyznała, że to ich pies. Początkowo temu zaprzeczała. Stwierdziła, że pies uciekł i nie przyznała, że kazała się go komukolwiek pozbyć. Córka oskarżonej zaprowadziła inspektorów TOZ do mężczyzny, którego podejrzewała o próbę zabicia psa, Jana S. Ten wszystkiemu zaprzeczył, dopiero w toku śledztwa przyznał się do winy - zeznał, że Krystyna B. zaczepiała go wiele razy prosząc, by zabił jej psa. Miała też to proponować innym ludziom. Powiedział, że gdy zaprosiła go na wódkę, w końcu uległ. Pamięta, że raz uderzył psa. Zeznał, że nie wie co się potem z nim stało, bo był pijany.
Jak zeznała Joanna Kleszcz, inspektor TOZ, u której pies przebywa od czasu interwencji do dnia dzisiejszego, pies jest nieufny do nowo poznanych osób i może reagować agresywnie na gwałtowne ruchy, co nie wynika z jego charakteru, tylko złego traktowania w przeszłości. Wszyscy inspektorzy TOZ przyznają zgodnie, że w swojej długoletniej karierze nie spotkali się z tak ewidentnym przejawem okrucieństwa.
Sędzia Justyna Gawin-Kwiatek dopuściła w postępowaniu dowody przedstawione przez mecenas Patrycję Chabier, oskarżyciela z ramienia TOZ. Są to drastyczne zdjęcia psa i filmy z interwencji, które sąd musi zanalizować. Nie przesłuchano także jednego z inspektorów TOZ. Na 21 października wyznaczono kolejną rozprawę w świdnickim sądzie. Wtedy też z dużym prawdopodobieństwem poznamy wyrok.
Mecenas Patrycja Chabier zwróciła uwagę sądu na duży wydźwięk społeczny, jaki wywołała sprawa. Dodała, że jest to rozprawa bez precedensu - podobne były umarzane lub kończyły się na wyroku w zawieszeniu, a to pokazuje jak małe konsekwencje grożą za znęcanie się nad zwierzętami. Gdyby Jan S. został skazany bezwzględnym wyrokiem pozbawienia wolności, byłaby to pierwsza taka sprawa od wielu lat na Dolnym Śląsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?