Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmawiał z dorosłym podającym się za 13-latkę. Pedofilii mu nie udowodnią

Marcin Rybak
W internecie roi się od amatorów "kwaśnych jabłek", czyli miłosnych przygód z nieletnimi
W internecie roi się od amatorów "kwaśnych jabłek", czyli miłosnych przygód z nieletnimi fot. Bartek Syta/Polskapresse
Kilka dni temu do komisariatu policji Wrocław Rakowiec funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei doprowadzili kolejarza, który mieszka w podwrocławskiej wsi. Na trop pedofila miał wpaść mieszkaniec Wrocławia, który zainteresował sprawą dziennikarzy jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Po 48 godzinach kolejarz został jednak zwolniony do domu. Nie usłyszał zarzutu popełnienia przestępstwa.

Z naszych informacji wynika, że "łowca pedofilów" dostarczył policji i telewizyjnym dziennikarzom zapis swoich internetowych rozmów z mężczyzną. Podawał się za 13-letnią dziewczynę. Jego rozmówca miał jej proponować pieniądze za świadczenie usług seksualnych. Dlaczego więc mężczyzna zatrzymany przez sokistów po telewizyjnej prowokacji nie usłyszał zarzutów? Aby doszło do przestępstwa, erotyczna propozycja musi zostać złożona nieletniej osobie, która ma mniej niż 15 lat. A nie dorosłemu, który tylko podaje się za nieletniego. Policjanci z Rakowca nie znaleźli żadnych dowodów na to, że kolejarz popełnił jakiekolwiek przestępstwo. A nie można za nie uznać prywatnej prowokacji.

Po zatrzymaniu mężczyzny przez SOK policja miała 48 godzin, by znaleźć dowody złamania prawa. - Szybko powołano eksperta. W nocy przywieźli go do komisariatu, żeby przejrzał komputer mężczyzny i jego rozmowy przez internetowy komunikator. Nie odnalazł żadnej rozmowy z nieletnim, który miałby mniej niż 15 lat - opowiada nam osoba znająca szczegóły sprawy.

Dwa komputery nie zawierały dziecięcej pornografii. Eksperci przejrzą jeszcze płyty CD. - Facet został przesłuchany jako świadek i wypuszczony do domu - uzupełnia inny z naszych rozmówców. Istnieją dwa wyjaśnienia fiaska antypedofilskiej akcji. W wersji spiskowej "łowca pedofilów" o swojej prowokacji zawiadomił najpierw komisariat Stare Miasto, lecz policjanci sprawę zignorowali. Dlatego teraz szefowie policji: wojewódzki i miejski wściekli się. Oficjalnie policja mówi, że "łowca pedofilów" po pierwszym kontakcie obiecał funkcjonariuszom, że dostarczy im swoje materiały. Wcześniej zaniósł je jednak dziennikarzom.

Podejrzewany o seksualne molestowanie przez internet 13-latki mężczyzna został zwolniony do domu bez postawienia zarzutów popełnienia przestępstwa. - Z komisariatem policji Wrocław Stare Miasto skontaktował się wrocławianin, który przekazał informację, że namierzył w internecie pedofila - opowiada Paweł Petrykowski z biura prasowego dolnośląskiej policji. - Oficer dyżurny komisariatu natychmiast wysłał do niego patrol. Mężczyzna pokazał swoje materiały. Umówił się z funkcjonariuszami, że oficjalnie przekaże je policji. Ale nie zrobił tego.

Rzecznik dodaje, że policjanci zaplanowali działania operacyjne w tej sprawie. W tym czasie wrocławianin skontaktował się z telewizją i dziennikarze zrobili prowokację. Mężczyzna podejrzewany o molestowanie dziewczynki został zatrzymany przez Straż Ochrony Kolei zawiadomioną przez dziennikarzy. Według nieoficjalnych informacji wrocławianin zawiadomił telewizję zdenerwowany bezczynnością policji. Nasi rozmówcy twierdzą nawet, że komendant miejski zarządził kontrolę w tej sprawie. Oficjalnie biuro prasowe dolnośląskiej policji zdecydowanie temu zaprzecza. Paweł Petrykowski mówi, że w czasie pierwszej rozmowy z policją wrocławianin sugerował, by funkcjonariusze skontaktowali się z nim za kilka dni. Natomiast oficer dyżurny przekonał rozmówcę, że sprawa jest poważna i natychmiast wysłał do niego patrol.

"Łowcy pedofilów" działają. Czytaj o innych przypadkach na 2. stronie
To nie jest pierwszy przypadek, gdy "łowcy pedofilów" przekazują wyniki swoich prywatnych akcji policjantom. Przed laty głośno było o wspólnej prowokacji telewizji Polsat i tygodnika "Wprost". Dziennikarze ujawnili wyniki swojego śledztwa, opisując grupę zboczeńców mieszkających w wielu państwach europejskich.

Głośno było też o motorniczym z wrocławskiego MPK, który dostarczał policji materiały obciążające pedofilów. Nie wszystkie były wartościowe dla organów ścigania, ale co najmniej w jednym przypadku pedofil zasiadł na ławie oskarżonych. Skąd więc kłopoty przy najnowszej antypedofilskiej prowokacji? Ano stąd, że - póki co - nie stwierdzono przestępstwa. Poza rozmową dwóch dorosłych mężczyzn, z których jeden podawał się za dziecko, w sprawie nie ma nic.

W 2009 roku do polskiego Kodeksu karnego wprowadzono artykuł 200a. Przewiduje on karę nawet dwóch lat więzienia za składanie seksualnych propozycji przez internet nieletniemu. Tak samo karany jest ktoś, kto nieletniemu proponuje udział w produkowaniu pornografii. Żeby doszło do przestępstwa, muszą być spełnione dwa warunki. Sprawca musi złożyć ofertę nieletniemu (a nie dorosłemu, który udaje dziecko). Sprawca musi też "zmierzać do realizacji" swej propozycji. Zatrzymany przez SOK mężczyzna składał ofertę rzekomej nieletniej i nawet umówił się z nią na randkę. Ale nieletniej nie było.

Czy policjanci mogą podawać się za nieletnich, by wyłapywać pedofilów? - Policjanci stosują inne metody pracy operacyjnej. Monitorują internet w poszukiwaniu osób dopuszczających się tego typu przestępstw - odpowiada Paweł Petrykowski z dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej. - Pamiętam sprawę, w której taki monitoring naszych policjantów spowodował zatrzymania w całej Polsce - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska