18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem przez Afrykę: Gorący oddech pustyni

Łukasz Pałka
Pokonaliśmy na rowerach tysiąc kilometrów w jednym z najgorętszych i najbardziej suchych obszarów na Ziemi. A wszystko po to, by odnaleźć namibijską farmę Gumuchab, gdzie przed osiemdziesięcioma laty mieszkali Polacy. To u nich zatrzymał się przemierzający Czarny Ląd podróżnik Kazimierz Nowak.

Przede mną dzika, nędzarna, pustynna Afryka aż po równik prawie! Oj! - będzie sporo trudu! - aż chwilami chęć odchodzi, żeby ruszyć, a jednak trzeba - byle woda była - byle unikać pragnienia, które tak wyczerpuje - tak strasznie męczy!" - pisał Kazimierz Nowak w liście do swojej żony 16 czerwca 1934 roku, siedząc nad rzeką Oranje na granicy RPA i dzisiejszej Namibii. Po latach również i my w tym samym miejscu rozpoczęliśmy naszą rowerową podróż na północ Afryki. Kraj przywitał nas ciągnącą się po horyzont pustynią, silnym, gorącym wiatrem (bardzo rzadko w plecy) i temperaturami sięgającymi 40 stopni Celsjusza.

***

Wszędzie piach. Jego drobne ziarenka po nocnej zadymce znajdujemy w bagażu, butach, namiotach, które - wydawałoby się - były szczelnie zamknięte. Noc na pustyni jest zimna. Temperatura spada do poziomu poniżej 10 stopni Celsjusza, ale już około godziny 11 słońce z powrotem grzeje pełną parą. Kolejne kilometry pokonujemy na ważących po 30-60 kilogramów rowerach. Większość naszego bagażu to woda, którą uzupełniamy przy każdej nadarzającej się okazji. A tych jest jak na lekarstwo, bo wsie i miasteczka są oddalone od siebie o mniej więcej 150 kilometrów.

Pijemy dużo, więc nawet zakładane pierwotnie dziesięć litrów "na głowę" dziennie okazuje się ilością zbyt małą. Ale po drodze zdarzają się niespodzianki, jak na przykład blaszany kiosk na samym środku pustyni. A w nim pani w lokówkach na głowie, sprzedająca suszone mięso antylopy i coca-colę. Jakaż to miła odmiana w porównaniu do zagotowanej wody w bidonie.

Wszystkie koryta rzek, które mijamy, są wyschnięte. Jednak im dalej na północ, tym krajobraz robi się bardziej przyjazny. Gdzieniegdzie pojawiają się nawet drzewa. To na pustyni o tyle niezwykłe, że ich obecność za kilometr sygnalizowana jest specjalnym znakiem drogowym. Właśnie w ich cieniu znajdujemy trochę wytchnienia, starając się przeczekać najgorszy upał. Najtrudniejszy na całej trasie odcinek to ostatnie 30 kilometrów do miejscowości Mariental.

Silny wiatr praktycznie uniemożliwia nam jazdę z prędkością większą niż 10 kilometrów na godzinę. Chronimy się przed nim nawzajem, jadąc obok siebie. Do miasta docieramy absolutnie wycieńczeni. A tu kolejna niespodzianka. Jak spod ziemi na stacji benzynowej wyrasta przed nami pan Witek Kozłowski. Na co dzień mieszka w RPA i pokazuje Afrykę polskim turystom. Polskich podróżników ratuje świeżymi owocami i sokami.

***

Pan Witek to jedna z wielu osób, których pomoc i miły gest okazywały się dla nas bezcenne podczas tej trudnej podróży. Jak pracownicy szpitala w Karasburgu, który musieliśmy odwiedzić po spowodowanym silnym wiatrem upadku na rowerze. Jak policjanci z maleńkiej miejscowości Stampriet, którzy - gdy już otrząsnęli się ze zdziwienia na widok polskich cyklistów - na dokładnych mapach pomogli nam odnaleźć farmę Gumuchab. Jak właścicielka piekarni, która podarowała nam świeży chleb. Jak misjonarze, opiekunka ze szkoły dla dzieci w Aranos czy farmerzy, którzy ostrzegli nas przed zbliżaniem się do niektórych drzew, by uniknąć spotkania z żółtą kobrą czy czarną mambą.
Poznaliśmy wreszcie państwa Wahl z farmy Galton, w gościnie u których mogliśmy przez dwa dni zregenerować nasze siły. Gdyby nie oni, nie dowiedzielibyśmy się na przykład, że najmniejsze w Namibii farmy liczą po pięć tysięcy hektarów, a największe dochodzą do nawet 70 tysięcy ha.

Sprowadza się na nie dużo białych mieszkańców RPA, którzy mają już dość ciągłych obaw o swoje bezpieczeństwo; sprzedają wszystko i osiedlają się w bardziej przyjaznej Namibii. Nawyki z RPA im jednak pozostają. Ich domy często ogrodzone są wysoką siatką i zasiekami pod prądem. Mogą za to bez obaw korzystać z darów natury i na swoich farmach polować na przykład na antylopy. Z powodu braku wody ciężko przychodzi im jednak uprawa warzyw, co sprawia, że kupowane za grosze w Polsce cebula i marchew tam są dobrem luksusowym.

***

Głównym celem naszej rowerowej podróży przez Namibię było odnalezienie farmy Gumuchab. To właśnie na niej w 1934 roku zatrzymał się Kazimierz Nowak, polski podróżnik, który w latach 30. pokonał - głównie na rowerze - Afrykę z północy na południe i z powrotem. A od roku jego śladami podąża sztafeta rowerowa. Osiemdziesiąt lat temu na farmie Gumuchab mieszkali Polacy, państwo Wiśniewscy.

Bardzo chcieliśmy zobaczyć to miejsce. I chociaż, jak się okazało, po starym domu nie ma już śladu, to odnaleźliśmy człowieka, który ich pamięta. I to nie bez powodu. Wszak byli pierwszymi mieszkańcami okolicy, którzy w swoim domu mieli telefon. Odnaleźliśmy także inny ślad Nowaka. W miejscowości Tses znajduje się szkoła Nowaka. Co prawda nie polskiego podróżnika, ale księdza o tym samym nazwisku. Wiemy jednak, że obaj panowie się spotkali. A dowodem na to jest ich zdjęcie na tle charakterystycznej skały Mukorob, która niczym palec wskazuje niebo.

***
Chociaż przewodnik Lonely Planet raczej odradza podróżowanie przez Namibię na rowerze, głównie ze względu na brak wody, to nie żałujemy, że podjęliśmy się tego wyzwania. Chociaż w Afryce trudno już dziś doszukać się dzikich plemion, o których pisał Nowak, to przekonaliśmy się, jak zaskakująca, piękna i przyjazna może być Afryka. Ta Afryka, której z pewnością nie poznalibyśmy zza szyby pędzącego na safari auta.

Wygraj wycieczkę i biżuterię
Od roku przez Afrykę podąża sztafeta rowerowa, której celem jest pokonanie trasy, którą przed lat przejechał Kazimierz Nowak. Cała trasa liczy około 40 tysięcy kilometrów i jest podzielona na etapy.

Czteroosobowe zespoły przekazują sobie rowery i sztafetową pałeczkę - książkę ze zdjęciami z podróży Nowaka (uczestnicy opisanego etapu to Łukasz Pałka (Wrocław), Joanna Rutkowska (Wrocław), Konrad Pędziwiatr (Kraków), Julia Marchlewicz (Warszawa). Już 8 stycznia w Arkadach Wrocławskich będzie można zobaczyć zdjęcia z podróży, a do wygrania będzie wycieczka do Afryki i biżuteria wykonana przez Sławomira Dereckiego.

Zdjęcia: Konrad Pędziwiatr, Joanna Rutkowska, Julia Marchlewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska