Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Z. - znany kibic, stanie przed sądem za książkę o Hitlerze

Marcin Rybak
Roman Z. stanął niedawno przed sądem jako jeden z obwinionych o zakłócenie wykładu prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie
Roman Z. stanął niedawno przed sądem jako jeden z obwinionych o zakłócenie wykładu prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Paweł Relikowski
Jeden z liderów środowiska kibiców Śląska Wrocław – Roman Z. został oskarżony o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym i rasowym w swojej głośnej książce „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. Zdaniem prokuratury znieważani są w niej Żydzi Arabowie i osoby czarnoskóre. Książka – napisano w akcie oskarżenia - od 2006 do 2013 roku sprzedawana była m.in. w sklepie z gadżetami Śląska Wrocław. Sklepie – jeszcze do niedawna – reklamowanym jako „sklep partnerski” na oficjalnej stronie internetowej klubu.

Śląsk – przypomnijmy – jest własnością spółki kontrolowanej od kilku lat przez wrocławski samorząd. Akt oskarżenia mówi, że od 2006 roku do 2013 roku książkę sprzedawano m.in. w sklepie z gadżetami Śląska Wrocław. W grudniu 2013 klub zakończył współpracę ze sklepem, choć nie z powodu sprzedawania tam książki. Klub – tłumaczy nam jego rzecznik Michał Mazur – zmienia politykę w zakresie sprzedawania gadżetów. I rozwiązał w tym samym czasie umowy z kilkoma innymi sklepami. Klub nie miał dowodów, że książka była tam sprzedawana. Gdyby je posiadał, współpraca zostałaby zakończona wcześniej. Nieoficjalnie osoba związana ze Śląskiem powiedziała nam, że do klubu docierały sygnały o sprzedawaniu w partnerskim sklepie nie tylko gadżetów klubowych, ale nie "złapano za rękę" Romana Z. Choć próbowano.

Tak czy siak w 2013 sklep w centrum Wrocławia był jeszcze "partnerskim" WKS-u. Właśnie tu 18 lipca książkę Romana Z. kupiła Iwona J. Po jej lekturze zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Kilkanaście dni wcześniej prezydent Rafał Dutkiewicz mówił o książce w wywiadzie w stacji TVN 24. Zapytany czy Roman Z. jest "nie do ruszenia" stwierdził: "napisanie takiej książki powinno być ścigane z urzędu, tak samo jak głoszone przez tego człowieka poglądy. Najwyższy czas wszcząć postępowanie prokuratorskie wobec tego człowieka. Jednak publikacje w internecie nie podlegają mojej jurysdykcji. Apeluję, by policja i służby robiły to, co do nich należy." Prezydent najpewniej nie wiedział, że wspomniana książka sprzedawana jest w "partnerskim sklepie" miejskiej spółki Śląsk Wrocław.

Po doniesieniu klientki sklepu prokuratura wszczęła śledztwo. Podejrzenia Iwony J. potwierdzili prokuratorscy eksperci z językoznawstwa i psychologii. W uzasadnieniu aktu oskarżenia napisano, że niektóre fragmenty książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera" mogły wywołać uczucie nienawiści do Arabów, Żydów i osób czarnoskórych. "Niektóre określenia i całe fragmenty książki zawierają treści znieważające powyższe grupy ludności" - przekonuje uzasadnienie aktu oskarżenia. Uzasadnienie – dodajmy – krótkie i bardzo lakoniczne.

W śledztwie Roman Z. nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i odmówił wyjaśnień. Co ciekawe tytuł książki może sugerować, że w jej treści należałoby doszukiwać się nie tylko "nawoływania do nienawiści" ale też "publicznego propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa".

Dlaczego więc nie zaangażowano eksperta choćby od politologii czy historyka, żeby to zweryfikował? Rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus mówi, że śledczy nie dopatrzyli się w książce propagowania faszyzmu. W ich ocenie o tytułowym Hitlerze jest w niej bardzo niewiele bo "tylko jedno zdanie".

Oskarżony nie chciał komentować sprawy. Ale w internecie znaleźliśmy wywiad z Romanem Z. – opublikowany kilka lat temu – a dotyczący książki o Hitlerze. Wywiad cytuje wypowiedź autora odnoszącą się do spodziewanego zamieszania, jakie jego dzieło może wywołać: "Jakby coś, to chętnie pójdę pod sąd. Jak przyjdzie mi posiedzieć, to posiedzę. Ostatnio lubię poleniuchować, więc jeśli pójdę na jakiś czas na państwowy wikt, rozpaczał nad sobą nie będę".

A co do Hitlera? Autor przeczytał wiele wspomnień osób, które stykały się z wodzem III Rzeszy i do tego stopnia zafascynował się osobowością Führera, że uznał, że ma na jego temat coś do powiedzenia. Co ciekawe wrocławski "biograf" Wodza przyznaje się w wywiadzie, że nie przeczytał jego własnej książki "Mein Kampf". Choć – gdyby tylko chciał – jej egzemplarz (rzecz jasna w oryginale) znalazłby w bibliotekach naukowych Wrocławia.

W cytowanym wywiadzie Roman Z. wyraża nadzieję, że uważni czytelnicy jego pracy "dostaną intelektualnego kopa".

Za nawoływanie do nienawiści na tle narodowym, rasowym lub wyznaniowym grozi grzywna, ograniczenie wolności (czyli prace społeczne) lub do 2 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska