Od samego początku zajmował się przygotowaniami Wrocławia do Euro 2012. Jaki był najtrudniejszy moment?
Chyba na przełomie 2009 i 2010, kiedy rozwiązywaliśmy umowę z Mostostalem Warszawa na budowę stadionu i musieliśmy szybko znaleźć nowego wykonawcę. Problem był w tym, że eksperci z UEFA w tym samym czasie mieli wątpliwości czy zdążymy z budową nowego terminala na lotnisku. Jak do tego doszły problemy na budowie stadionu, to poważnie zaczęli się zastanawiać nad opcją B.
Czyli?
Przeniesieniem naszych meczów do innego miasta.
Mówili jakiego?
Albo byłoby mniej meczów w Polsce, albo rozegrano by je w Krakowie.
Naprawdę nas tym straszyli?
Po prostu mówili, że jest im bardzo przykro, ale jak szybko nie wznowimy prac, to będą musieli taką opcję wdrożyć. Przekonali się wiosną, kiedy porozmawiali na budowie z fachowcami z niemieckiej firmy Max Boegl. To było trochę tak, że ludzie z UEFA nabrali zaufania do niemieckiej firmy i jej doświadczenia.
UEFA to ciężki partner?
Wymagający, ale rozsądny.
Ich najdziwniejsze żądania?
Myśmy się szybko przyzwyczaili do tego, że piłkę nożną oni traktują naprawdę jak religię. Świata poza nią nie widzą. I wielką wagę przywiązują do spraw na pozór drobnych. Choćby odległość między szatnią dla sędziów na stadionie a wyjściem na boisko.
Jaka musiała być?
Już dziś nie pamiętam. Ale pamiętam, że dla nich to było bardzo ważne. A przecież cóż by się takiego stało, gdyby sędzia przeszedł 20 metrów więcej na boisko? Na dodatek, droga sędziego nie mogła się krzyżować z drogą, którą na boisko wychodzą zawodnicy.
Spotkał pan sławnych ludzi w strefie VIP na meczach Euro 2012?
Dużo czasu tam nie spędzałem. No pamiętam, że na jednym meczu był Platini.
Autografy pan zbierał?
No nie. Pamiętam, że trochę celebrytów było z krajów, których reprezentacje grały u nas mecze. Najbardziej tajemniczy byli Rosjanie, rosyjscy magnaci - a trochę ich przyleciało, nawet prywatnymi samolotami. Oni mieli własne loże, wszędzie chodzili z ochroniarzami.
I co? Podszedł ktoś do Pana, ktoś znany i powiedział, że pięknie, fajnie, że śliczne miasto?
Bardzo wielu tak mówiło. A szczególnie czescy dziennikarze, których dużo u nas gościło.
Spotkał Pan już potem, po Euro kogoś, kto wtedy był i wrócił, bo mu się spodobało?
Było kilka osób zatrudnionych przez UEFA do pracy podczas Euro. Spotkałem ich później we Wrocławiu na wakacjach. To byli Niemcy, Hiszpanie i Szwedzi.
A były rozmowy z ludźmi z UEFA o innych imprezach we Wrocławiu?
Jeszcze przed turniejem interesowaliśmy się możliwością zorganizowania u nas finału Ligi Europejskiej. Były rozmowy na wysokim szczeblu. Zresztą i Gdańsk, i Poznań, i Warszawa też chciały ten finał zorganizować. Ale musiało to przejść przez PZPN. No i - jak ostatnio poinformowano - ten konkurs wygrała Warszawa. W 2015 roku finał będzie na Stadionie Narodowym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?