Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RODZINA ŚLĄSKA. Cywka: Sędziowie debilami nie są, ale czasem dają się nabrać

Jakub Guder
fot. facebook
Adam Cywka na mecze Śląska Wrocław chodzi regularnie z 14-letnim synem Staszkiem. - To on mnie tym zaraził - przyznaje. Z aktorem Teatru Polskiego we Wrocławiu, wykładowcą akademickim i kibicem Śląska Wrocław, rozmawia Jakub Guder.

Pana zawód i zawód piłkarza mają coś wspólnego ze sobą. W obu przypadkach "udajecie". Często, jak zawodnik udaje faul, to mówi się, że "przyaktorzył"
Na pewno nie zgodzę się z tym, że łączy nas udawanie... To znaczy my udajemy, ale kreujemy przez to jakąś rzeczywistość na potrzeby spektaklu. Ale niech będzie - przyjmijmy, że aktor "udaje"...

To duże uproszczenie?
Tak. W Barcelonie jest cały dział treningu, który uczy udawania, że się zostało sfaulowanym. Chodzi o to, żeby sędzia w to uwierzył. W internecie można znaleźć takie filmiki.

Aktorsko - jak najlepiej udawać faul? Mój kuzyn, który grał w niższych ligach, mówił żonie, że jak głośno krzyczy po faulu na nim, to mu nic nie jest.
Dokładnie. Cała sztuka polega na tym, żeby nie "przefajnować" w tym udawaniu. Oczywiście sędziowie nie są debilami, ale czasami dają się nabrać. Zawsze lepsze jest przeciwnikiem dobrego. W naszym zawodzie też tak jest. Jeśli chcemy być na siłę śmieszni lub na siłę tragiczni, to jest to nieprawdziwe. Widz albo nie identyfikuje się z tym, albo marszczy czoło i mówi na przykład, że aktor strasznie jęczy. Wszystko musi być poparte prawdą. Jeśli przegniemy w jedną albo w drugą stronę, to arbiter nie da się nabrać, a my wyjdziemy na pajaców.

Ogląda Pan polską ligę?
Tak. Zaraził mnie tym mój 14-letni syn Staszek. Wabikiem był tak naprawdę nowy stadion. Kiedy poszliśmy na mecz Polska - Włochy, to przyznam szczerze, że pierwszy raz w życiu byłem na meczu na stadionie, a przecież byłem już po 40... Wcześniej nie ciągnęło mnie na Oporowską, ale też poziom nie wskazywał, że może być ciekawie. Zresztą z tym poziomem to wciąż jest różnie. Atmosfera na Pilczycach zrobiła na nas ogromne wrażenie. No i zaczęliśmy chodzić na mecze.

Czyli wszystko dzięki synowi.
Dokładnie. Ja na początku nie miałem zielonego pojęcia, kto gra, jacy zawodnicy. On tymczasem wcześniej zaraził się Śląskiem w jednej z wrocławskich szkółek piłkarskich. Teraz dla nas to jest ogromna przyjemność, kiedy możemy na spotkanie WKS-u iść razem. Chociaż, oczywiście, on jest bardziej zaangażowany kibicowsko. Gdyby mógł, to poszedłby na młyn, ale nie ze względy na poglądy, tylko na oddanie klubowi. Ja mu to wybijam z głowy, bo idąc tam, jednak utożsamia się ze wszystkimi, którzy tam są, a mnie się to średnio podoba.

Gdy poszedł Pan pierwszy raz na Śląsk, to nie był Pan zniesmaczony? Umówmy się - doping nie zawsze jest kulturalny.
Funkcjonował taki mit, że młyn i kibole stwarzają bardzo duże niebezpieczeństwo. Dzisiaj tak nie jest. Środki bezpieczeństwa są takie, że jeśli już coś ma się wydarzyć, to po meczu. Chodzę na Śląsk trzeci sezon i właściwie nigdy nie było żadnych zajść. Natomiast nawet przy moim bardzo dużym dystansie do prawicowo-narodowych i ksenofobicznych haseł, które czasem wygłaszane są przez kiboli, to trzeba im przyznać, że oni robią atmosferę meczu. Nawet jeśli na naszym stadionie jest 8 tys. ludzi, to młyn zawsze, konsekwentnie, od początku do końca wspiera drużynę. Oprawy, które przygotowują, są godne obejrzenia.

Zima nie odstrasza przed ostatnimi meczami w tym roku?
Właśnie mówiłem synowi, że to fatalnie, kiedy na stadion nie można iść w t-shircie. Odpowiedział, że najlepiej wspomina nasz wspólny wyjazd na mecz Śląska do Krakowa w listopadzie. W tych grubych kurtach, kiedy trzeba wkładać kalesony i dwie pary skarpet (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: RODZINA ŚLĄSKA. Cywka: Sędziowie debilami nie są, ale czasem dają się nabrać - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska