Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice apelują: policjo, autokary z dziećmi pod lupę!

Marcin Rybak
Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press

Matka dziecka wyjeżdżającego na zieloną szkołę zadzwoniła do wrocławskiej drogówki z prośbą, by pod szkołą pojawił się patrol, który sprawdzi stan techniczny autobusu. Usłyszała, że to niemożliwe, bo brakuje policjantów. Niech kierowca pojedzie na stały punkt kontrolny przy Wzgórzu Andersa. - A co zrobić, gdy kierowca pojechać nie zechce? - pyta matka.

Wcześniej policja apelowała do rodziców: dzwońcie i zgłaszajcie, przyjedziemy i skontrolujemy autobus, którym wasze dzieci pojadą na ferie, wakacje, wycieczkę czy zieloną szkołę. Czyżby sygnałów było zbyt dużo?

Rodzice mają prawo być wyczuleni. Chociażby dwa dni temu mieliśmy dwa zdarzenia z autobusami wiozącymi młodzież - wypadek na autostradzie A4 i kolizję przy wrocławskim zoo. Bezpieczeństwo dzieci to niewydumany problem.

Stan techniczny autobusów kontrolują dwie służby: policja i Inspekcja Transportu Drogowego. Daniel Woźniak z ITD tłumaczy, że do tej pory nie było problemem, by patrol policji czy funkcjonariusze Inspekcji podjechali pod jakąś szkołę. Ale w poniedziałek ruszyły zielone szkoły i wyjazdów jest bardzo dużo. Funkcjonariuszy nie ma tylu, żeby dojechali we wszystkie wskazane miejsca, czasem po przeciwległych stronach miasta. Dlatego uruchomiono czynny rano stały punkt kontroli przy Wzgórzu Andersa.

Daniel Woźniak mówi, że nie spotkał się nigdy ze skargami, by kierowca odmówił oddania pojazdu do kontroli. Z kolei w policji tłumaczą, że wysyłanie dzielnicowych do autokarów z dziećmi mija się z celem. Policjanci drogówki mają specjalistyczny sprzęt, nikt ich nie zastąpi.

Owszem, jeśli rodzice mają wątpliwości, bo autobus wygląda źle, coś z niego cieknie albo kierowca wygląda jakby był nietrzeźwy, to patrol podjedzie „w trybie interwencyjnym”.

Nam wydaje się, że policja i Inspekcja powinny zrobić wszystko, by patrole pojawiały się pod szkołami. Czy jest taka możliwość?

Jak kontrolować autobusy, gdy funkcjonariuszy niewielu? - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Policja oraz Inspekcja Transportu Drogowego powinny tak zorganizować pracę swoich funkcjonariuszy, żeby możliwe było kontrolowanie autobusów wiozących dzieci na wycieczki bezpośrednio pod szkołami.

Jeszcze w styczniu, w czasie zimowych ferii, nie było z tym problemu. Sama policja deklarowała, że wcześniejsze zgłoszenie do oficera dyżurnego drogówki spowoduje przyjazd patrolu pod szkołę.

W poniedziałek pani Luiza, mama ucznia jednej z wrocławskich podstawówek, zadzwoniła do ruchu drogowego.

„Usłyszałam, że nie mają tylu policjantów, żeby wysłać patrol. Policjantka kazała powiedzieć kierowcy, żeby podjechał pod Wzgórze Andersa. Na pytanie, jak mam to wyegzekwować na kierowcy gdyż jestem cywilem, pani powiedziała, że jeśli jest trzeźwy to nie ma nic do ukrycia i pewnie pojedzie” - napisała do nas pani Luiza.

Zdenerwowana taką odpowiedzią matka zapytała swoją rozmówczynię, czy bierze na siebie odpowiedzialność za ewentualną tragedię. Odpowiedź była taka sama jak chwilę wcześniej: brakuje patroli. „Zadałam pytanie, na co płacę podatki. Rozmowa gwałtownie się urwała” - opisuje Czytelniczka.

Ostatecznie, patrol policji pojawił się w miejscu, z którego odjeżdżał autobus m.in. z dzieckiem pani Luizy. Policja obiecała nam skontrolować, jak przebiegała rozmowa opisywana przez Czytelniczkę i czy policjantka zachowała się właściwie.

Niezależnie od tego, problem kontrolowania autobusów czeka na rozwiązanie. Zaczął się sezon wyjazdów na zielone szkoły, niedługo wakacje. Stały punkt kontrolny na parkingu przy wzgórzu Andersa działa codziennie rano. Służby przekonują, że nie da się podjechać pod każą szkołę, spod której odjeżdża autokar z młodzieżą. To organizator wyjazdu, czyli szkoła, powinien wcześniej zadbać o to, by autobus podjechał po dzieci już skontrolowany w punkcie przy Wzgórzu Andersa - mówią nam w ITD.

Faktem jest, że pytani przez nas dyrektorzy szkół nie skarżyli się na odmowę współpracy ze strony policji. Krytycznie o problemie wypowiadali się natomiast szefowie firm przewozowych. Dla nich wzywanie policji czy jazda na punkt przy Wzgórzu Andersa oznaczają stratę czasu albo dodatkowe koszty. Każdy kierowca ma wyznaczony ustawowo czas pracy. Potem musi odpoczywać. Za przekroczenie normy czasu pracy są nakładane mandaty.

- Trudno się dziwić, że kierowcy się denerwują, że czas płynie a oni czekają na wyjazd - mówi szef jednej z wrocławskich firm przewozowych. Jeśli podróż miałaby się mocno wydłużyć, konieczny byłby dodatkowy kierowca, a to kosztuje.

Głośno się zastanawia, co taki patrol może sprawdzić. Dokumenty i trzeźwość ? Owszem. Stan techniczny? To już raczej rodzice powinni zapłacić 200 zł i wysłać autobus do stacji diagnostycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska