Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice 4,5-letniego Oliwiera walczą o dalsze leczenie dziecka w Niemczech

Anna Gabińska
- Synek teraz jest zdrowy, ale choroba może wrócić w każdej chwili - mówi Adrianna Przybek
- Synek teraz jest zdrowy, ale choroba może wrócić w każdej chwili - mówi Adrianna Przybek Paweł Relikowski
Mały Oliwier Przybek z Głogowa przez 8 miesięcy leczył się w klinice hematologii dziecięcej we Wrocławiu. W sierpniu ubiegłego roku okazało się, że cierpi na guz nadnercza, czyli neuroblastomę - najcięższy nowotwór złośliwy u dzieci.

- W wakacje zaczął gorączkować. Usg wykazało, że guz miał już 9 na 6 centymetrów - opowiada Adrianna Przybek, mama chłopca. Rodzicom świat się załamał, gdy lekarze poinformowali ich, że przy takim nowotworze jedno na pięcioro dzieci z tą chorobą umiera.

Ale chłopczyk przeszedł w klinice przy ul. Bujwida we Wrocławiu 8 cykli chemioterapii, usunięcie guza, autoprzeszczep szpiku i radioterapię. Niedawno zakończył chemioterapię w tabletkach. Wczoraj podczas badań w 4. Wojskowym Szpitalu przy ul. Weigla we Wrocławiu wyszło na to, że nadal jest zdrowy.

- Problem polega jednak na tym, że przy tym paskudnym nowotworze strasznie często występuje wznowa, czyli powrót choroby - mówi Remigiusz Przybek, tata chłopca. - Jak zacząłem szukać w internecie, co można zrobić, by do niej nie dopuścić, okazało się, że w Niemczech leczą takie dzieci specyfikiem GD2. - Terapia trwa 70 dni, przez które lekarze podają dożylnie wlewy - opowiada Remigiusz Przybek.

Rodzina złożyła wniosek do Narodowego Funduszu Zdrowia o sfinansowanie terapii, która kosztuje 80 tys. euro. Czeka na odpowiedź. NFZ finansuje jednak leczenie za granicą tylko wtedy, gdy konsultant krajowy w danej dziedzinie wyda opinię, że leczenie jest zasadne. - Immunoterapia GD2 to leczenie nawet w Niemczech eksperymentalne - tłumaczy prof. Alicja Chybicka, szefowa kliniki hematologii dziecięcej przy ul. Bujwida. - Nie została jeszcze zarejestrowana ani w USA, ani w Europie. Jest w fazie badań klinicznych.

Rodzice Oliwiera nie zamierzają jednak czekać z założonymi rękami. Opowiadają, że od czerwca naliczyli aż 23 znanych im z kliniki dzieci, które umarły. Co tydzień kogoś już nie było: Marka, Michała, Krysi. Poruszą niebo i ziemię, żeby zdobyć pieniądze, bo naukowcy mówią, że ta nowoczesna terapia w Niemczech zwiększa szansę na wyzdrowienie synka o 15-20 proc. - Choćby to był jeden procent i trzeba było jechać do Chin, pojadę! - mówi ojciec ze łzami w oczach.

Według prof. Chybickiej, szanse Oliwiera na zdrowie po terapii w Niemczech, jeśli się uda, mogą dojść nawet do 60 proc. Dlaczego w Polsce nie można wdrożyć tej nowoczesnej terapii? - Bo u nas za badania kliniczne nie ma kto teraz zapłacić ubezpieczenia - tłumaczy.

Obiecuje, że jako senator powalczy o to, by wprowadzić nowy przepis - pieniądze na takie badania będą pochodziły z budżetu państwa. - Nauka na świecie tak szybko idzie do przodu, że powinniśmy za nią nadążać, ratując życie dzieci - dowodzi prof. Chybicka.

- Teraz liczy się tylko Oliwier. Ale gdy tylko będzie z nim dobrze, pozbieram podpisy rodziców i złożę petycję w tej sprawie w Ministerstwie Zdrowia - zapewnia Remigiusz Przybek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska