Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodacy! Wracajcie! Mamy okna życia, okna na świat w telewizorach, a nawet monitoring osiedlowy

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Wojciech Koerber Janusz Wójtowicz
Nowy, 2014 rok hula już aż miło, w kościach czujemy, że kryzys mija, a minister Sikorski pisze do rodaków na Wyspach: Wracajcie! Panie Radku, ale do czego?

Nieźle oddaje stan rzeczy satyryczny obrazek, na którym dorosły syn próbuje wcisnąć tatę, dziadka znaczy, w okno życia, zostawiając mu tylko nieco prowiantu w torbie na kiju. A w podpisie coś o ZUS-ie, że wielu z nas będzie w przyszłości korzystać. No, nie mają lekko polscy emeryci, co i ja wyłapałem w swojej gazecie. Otóż, opisywał kolega sylwestrową imprezę na wrocławskim Rynku, widzianą oczami rodziny mieszkającej w lokum z oknami na tył sceny. Że głośno, że czasem awaria prądu, a czasem też ktoś znany wpadnie w oko. I wyjaśnia sympatyczne małżeństwo, że najchętniej spogląda na to wszystko mama jednego z dwojga. "Zresztą mama jest osobą ciekawą świata. Bardzo często siedzi w oknie. Przez to znalazła się już na niejednej pocztówce i folderze" - tłumaczyli z uśmiechem w jednym z wydań gazety blisko sylwestra.

Bo, wiecie, jeśli ciekawy świata jest emerytowany Niemiec, to nakłada podkolanówki i leci do Tajlandii. Emerytowany Anglik czy Holender - jak wyżej. Polski emeryt natomiast, gdy ciekaw świata, okno otwiera. I obserwuje. Co ma też i dobre strony: poprawia się bezpieczeństwo, jak i policyjne statystyki. To tzw. monitoring osiedlowy, odmiana popularnego w obecnych czasach zjawiska, niestety, uprawiana na zasadzie wolontariatu. Hobbystycznie, nieodpłatnie.

Naszym oknem na świat jest również telewizor. Przekonacie się podczas nadchodzących igrzysk. Choć wybrańcy do tego Soczi polecą osobiście. A więc igrzyska. Niezwykle pracowity okres dla sportowców, również dla pismaków. Trzeba wiedzieć, że podczas igrzysk czasu na zwiedzanie korespondent nie ma wcale, zarobiony niezwykle. Zatem mejle pisze się tylko do redakcji i do dziewczyny. Łatwo się wówczas w pośpiechu pomylić. Jednego z przedstawicieli zawodu spotkało to podczas obsługiwania igrzysk w Pekinie. Mianowicie informację dla kobiety posłał do redakcji, na ogólny adres działu sportu. Brzmiało to mniej więcej tak: "Cześć, kochanie. Miałem dziś jechać na żeglarstwo, ale to 400 km stąd. Nie chce mi się, napiszę z hotelu, nawet się nie zorientują." Nie muszę dodawać, że otrzymał wówczas z redakcji mnóstwo zapytań o regaty. Czy mocno wiało, czy po otwarciu okna mocniej etc. Aha, była też informacja o najbliższych intymnych zamiarach pary. Tzn. jak to będziemy robić, gdy już wpadniemy sobie w ramiona. No, ale mniejsza z tym - należy się trochę prywatności.

Swoiste igrzyska odbywały się też swego czasu we Wronkach, za czasów świetności Fryzjera, tego od handlowania meczami. Imprezy, all inclusive, trwały i tydzień, a gdy któryś z gości, podmęczony, przybijał już do stołu gwoździa, pojawiał się klubowy lekarz Amiki, aplikując zastrzyk z witaminek.

Mam do dziennikarzy pretensje, że po jednych nieudanych kwalifikacjach określili ostatnio postawę Piotra Żyły "kompromitacją". Gros z tych dziennikarzy wielokrotnie podchodziło doń bez jednego sensownego pytania w głowie, na zasadzie: "Powiedz, Piotruś, coś głupiego i zaśmiej się do kamery". A on tę konwencję chwytał. Stratny nie jest, świetnie zarabia dziś na reklamach, dzięki mediom po części, lecz szanujmy go trochę. Za to, jaki jest. Poczciwy, otwarty, pomocny. Dobry człowiek po prostu. A jeśli ktoś tu się kompromituje, to dziennikarze właśnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska