Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Raczyński - marzyciel, który chce rządzić Polską

Ewa Chojna
Robert Raczyński - prezydent Lubina
Robert Raczyński - prezydent Lubina Pawel Relikowski / Polska Press
Lider Bezpartyjnych Samorządowców Robert Raczyński, od 16 lat nieprzerwanie prezydent Lubina. Samorządowiec, polityk, postać nietuzinkowa, człowiek z pomysłami i zagorzały wielbiciel... ptaków. Jaki jest? Jak zaczynał swoją karierę polityczną? Jak widzą go sojusznicy, a co o nim mówią przeciwnicy? Jak walczy o swoje i co najważniejsze - jakie ma plany na swoje miasto rodzinne Lubin i na Dolny Śląsk. A może i… Polskę?

Znany jest z ciętego języka, krytycznych wypowiedzi i stanowczości. Ma dość „gaci wiszących na balkonach” i „durnego prawa”. Kiedy coś postanowi, natychmiast to realizuje. Gdy mu ktoś w tym przeszkadza - staje się wrogiem publicznym numer jeden. A są i tacy, którzy twierdzą, że Robert Raczyński tworzy sobie wrogów, by móc z nimi walczyć. Sam o sobie mówi zupełnie co innego. - Jestem w stanie dogadać się z każdym - przekonuje Robert Raczyński.

Dzisiaj 56-letni Raczyński zaczynał wędrówkę po szczeblach kariery politycznej jeszcze w latach ‘90. Działał w Partii Chrześcijańskich Demokratów i Akcji Wyborczej Solidarność. Mając takie doświadczenie spróbował swoich sił w wyborach samorządowych i w 1990 roku mieszkańcy Lubina obdarzyli go zaufaniem, powierzając funkcję prezydenta miasta. Raczyński pełnił ją przez kolejne cztery lata. Potem miał przerwę, ale nie zrezygnował z pracy na rzecz samorządu, ponieważ zdobył mandat radnego Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. Praca na rzecz województwa zajęła mu kolejnych osiem lat.

W 2002 roku ponownie starał się o prezydenturę w Lubinie i wygrał w drugiej turze, pokonując swojego rywala, doświadczonego samorządowca Pawła Niewodniczańskiego. Od tej pory, nieprzerwanie rządzi w mieście. Co cztery lata zabiega o reelekcję i co cztery lata lubinianie okazują mu swoje zaufanie. A to jest duże, bo Raczyński spokojnie wygrywa zawsze w pierwszej turze.

Tak było również 21 października tego roku, choć przedwyborcze sondaże wskazywały, że po raz pierwszy Robert Raczyński spotkał godnego rywala. Jednak już pierwsze, jeszcze nieoficjalne wyniki, spływające z poszczególnych komisji wyborczych, nie pozostawiły złudzeń. Robert Raczyński może rządzić Lubinem przez pięć kolejnych lat. Ale obserwatorzy sytuacji politycznej w miedziowym samorządzie zgodnie przyznają, że tegoroczna kampania była inna.

- Po raz pierwszy ta kampania była trochę brudna - przyznaje Robert Raczyński. - W jej trakcie stosowano triki, do których my w Lubinie tak naprawdę nie byliśmy przyzwyczajeni. Próbowano różnych metod, by zdyskredytować rywali, przedziwne kompilacje, prawdopodobieństwa przedstawiano jako fakty. Trudno z tym było walczyć - dodaje gospodarz Lubina. - To jak zapytać męża, czy już przestał bić swoją żonę. A on musi się tłumaczyć, że jej nie bije, choć skoro się tłumaczy, to pewnie kiedyś ją jednak uderzył. Trudno walczyć z czymś takim.

Ludzie odzyskali wiarę w swój głos?

Jednak prezydent Lubina wygrał. Choć złośliwi twierdzą, że w tych wyborach, w stolicy zagłębia miedziowego nie tyle wygrał Raczyński, co przegrało Prawo i Sprawiedliwość. Wskazuje na to nawet frekwencja, która w niektórych lokalach wyborczych dochodziła do 67 procent. Tak dużego zainteresowania wyborami w Lubinie dawno nie było.

- W całej Polsce była bardzo wysoka frekwencja, ale nie mówmy ciągle, że to zasługa Prawa i Sprawiedliwości, które zmobilizowało inne elektoraty do głosowania. W wielu miastach, gdzie doszło do starcia pomiędzy dwoma kandydatami nie związanymi ani z Prawem i Sprawiedliwością ani też z Platformą Obywatelską, również frekwencja była wysoka. Dlatego wydaje mi się, że właśnie jesteśmy świadkami powrotu uczestnictwa Polaków w życiu publicznym. I nie ma znaczenia, czy tu chodzi o tych, co są za PiS czy przeciwko PiS - przekonuje Robert Raczyński. - W Lubinie w 2002 roku frekwencja w wyborach była na poziomie 28 procent. Teraz widzimy, że Polacy wrócili do rozstrzygania sporów publicznych, których nie chcieli rozstrzygać przez ostatnie lata, bądź nie rozumieli, że te spory również ich dotyczą. To jest najważniejsze. Jestem z tego dumny i byłbym dumny - bez względu na to, czy bym wygrał czy przegrał - z tego, że Polacy uwierzyli w siłę swojego głosu.

Nie tylko Lubin dla Raczyńskiego

Robert Raczyński nie poprzestał jednak na Lubinie. To było dla niego za mało. Około dziesięciu lat temu rozpoczął poszukiwanie ludzi, z którymi może sięgnąć dalej. Postawił wtedy na Dolny Śląsk XXI i współpracę z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia. W wyborach samorządowych w 2010 Dolny Śląsk XXI wystartował m.in. do sejmiku jako Komitet Wyborczy Wyborców Rafała Dutkiewicza. W sejmiku zajął 2. miejsce za Platformą Obywatelską. Zdobył wtedy 9 z 36 mandatów. Mandat Roberta Raczyńskiego (który ponownie został prezydentem Lubina) przejął jego bliski i zaufany współpracownik Tymoteusz Myrda. W niedługim czasie stowarzyszenie przemianowano na Obywatelski Dolny Śląsk i wtedy jego członkowie uznali, że mając takie poparcie w regionie, śmiało mogą powalczyć o Senat. Jednak tworzony razem z Dutkiewiczem ruch Obywatele do Senatu nie wyszedł na dobre Raczyńskiemu. Nie dość, że Senat okazał się za daleko, bo tylko jeden z członków ruchu zyskał wystarczające poparcie, to jeszcze był to człowiek związany z prezydentem Wrocławia.

Trzeba było szukać dalej. I tu rozpoczyna się historia Bezpartyjnych Samorządowców. Retoryka głoszona przez ten ruch jest niczym miód na serca oburzonych kolejnymi aferami w partiach politycznych. Bezpartyjni zyskują poparcie.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

Znaleźli rockową twarz dla siebie

Tu nie można pominąć osoby Pawła Kukiza, który był doskonałym kandydatem do forsowania ideologii Bezpartyjnych w kraju. Walczący o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, sprzeciwiający się systemowi i partiom politycznym - Kukiz był idealny i doskonale wpisywał się w strategię samorządowców. Został radnym sejmiku, startując z ostatniego miejsca na liście. Ale to był dopiero początek. Rok po wyborach samorządowych Kukiz wystartował w wyborach na prezydenta Polski. Dzięki wsparciu Bezpartyjnych Samorządowców z Lubina zdobył ponad 20 proc. głosów i stał się trzecią siłą polityczną w kraju. Ale wtedy doszło do konfliktu, w efekcie którego mariaż z Kukizem rozpadł się jak domek z kart, a parlament oddalał się z dnia na dzień.

Ponownie walczy - z partiami i przeciwko nim

Jednak wytrwałości Robertowi Raczyńskiemu nie można odmówić. Mało tego - to człowiek, który ma doskonale przemyślane kroki i scenariusze na wszystkie ewentualne wydarzenia. Więc i tym razem się nie poddał. Przed rokiem Raczyński w stolicy kraju mówił o budowaniu nowego ruchu pod nazwą Ruch Samorządowy Bezpartyjni. Jego główny cel? Jakżeby inaczej - uchronienie samorządu przed upartyjnieniem. Liderzy ruchu głośno mówili o potrzebie decentralizacji administracji państwowej i finansów publicznych, odbiurokratyzowaniu instytucji państwowych, zmniejszeniu liczby urzędów i urzędników oraz wprowadzenie zasady wyborów bezpośrednich na wszystkich szczeblach samorządu.

Bezpartyjni w ostatnich wyborach samorządowych wystawili kandydatów w całym kraju. Na Dolnym Śląsku bezsprzecznie osiągnęli sukces. Teraz to Raczyński rozdaje tu karty. - Najważniejsze dla nas jest to, że wszystkie strony chciały ze sobą rozmawiać, a to rzadko spotykane w polityce - powiedział nam. - My mamy tę przewagę, że mamy zdolność rozmowy z każdym. My się nie obrażamy. Nie jesteśmy anty-PiS ani anty-PO, ale też nie popieramy PiS ani PO. Reprezentujemy nurt dużej obojętności ideologicznej, ale również dużej wrażliwości na inwestycje, o których głównie rozmawiamy.

Zdobył sejmik, rozdaje karty na Dolnym Śląsku

I tak Bezpartyjni podpisali porozumienie z PiS i wspólnie będą rządzić w dolnośląskim sejmiku. Główny postulat prezydenta Lubina? Podatek od wydobycia miedzi i srebra. To co nie udało się nikomu innemu, udało się Raczyńskiemu. Zgodnie z zapisami od 1 kwietnia 2019 roku podatek ma zostać obniżony o 15 procent.

- Ten podatek jest zapisany we wszystkich prognozach finansowych do 2030 roku, w związku z czym bardzo ciężko mówić o natychmiastowej likwidacji tego podatku - wyjaśnia Raczyński. - Dopiero gdy rząd zmieni wszystkie prognozy finansowe, zagłębie miedziowe zostanie uwolnione od tego podatku. Jestem przekonany, że to jest możliwe. Przecież po to się organizowaliśmy, żeby osiągać cele możliwe do osiągnięcia.

Raczyński: Opozycja nie jest dla mnie

Za rok wybory parlamentarne, ale Robert Raczyński bardzo ostrożnie wypowiada się o Bezpartyjnych w rządzie. Osobiście sam nie myśli o walce o mandat poselski - przynajmniej dopóki nie będzie miał szansy na samodzielne rządzenie. - Nie chce iść do parlamentu. Kompletnie nie widzę siebie w Sejmie - powiedział nam. - Nigdy mnie nie interesowała opozycyjność. Zwyczajnie nie nadaję się na opozycyjnego radnego, tym bardziej posła. Jeśli projekt polityczny, który miałbym budować, będzie miał gwarancje współuczestnictwa w rządzeniu, to się w niego zaangażuję. Jeśli nawet zdobyłbym mandat posła, ale w opozycji, to tego mandatu nie obejmę. Zapewniam.

Robert Raczyński nie zaprzecza, że jest marzycielem. Tak wielu określa jego plany, ale gospodarz Lubina swoje pomysły realizuje w rzeczywistości.

- Co w tym złego? - pyta nas prezydent Lubina. - Jeżeli realizujemy swoje marzenia, a do tego realizujemy je z korzyścią dla mieszkańców, to dlaczego mielibyśmy przestać? Przecież ja tego nie buduję dla siebie. Plany i projekty, które mam w głowie, sięgają do 2030 roku. Część z nich już jest na papierze. Zapewniam, że nasze hasło „Dumni z Lubina” nie wzięło się znikąd - w 2030 roku będziemy bardzo dumni z Lubina.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

Nieśmiertelność nie istnieje, każdy powinien to wiedzieć

Przed wyborami Robert Raczyński zmagał się z chorobą nowotworową. I tym razem wygrał. W rozmowie z nami przyznał, że nie był to łatwy czas, ale dzięki temu również zastanowił się nad priorytetami w swoim życiu.

- Sama choroba nie jest uciążliwa, trzeba to przyznać, ale uciążliwe jest jej leczenie. I skutki też mogą być różne. Można po prostu umrzeć - stwierdza Raczyński, który przyznaje, że ta krótka przerwa w życiu politycznym, którą poświęcił na leczenie, wiele mu dała.

- Zmieniłem trochę cele na ten czas. Nieśmiertelność nie istnieje. Muszą zdać sobie z tego sprawę mężczyźni po 40., a ci po 50. to już na pewno - mówi. - Ale wtedy moja młodsza córka powiedziała mi wprost, że tak naprawdę to ja całe jej życie byłem prezydentem. Jakby nie znała innego mojego życia, a ja je mam.

Czym zatem po wyjściu z urzędu zajmuje się prezydent Lubina i jeden z najważniejszych obecnie ludzi na Dolnym Śląsku?

- Powszechnie znana jest moja miłość do saksofonu, choć zawsze podkreślam, że jestem lichym saksofonistą. Ten instrument wymaga wielu godzin dmuchania i ciągłych ćwiczeń, by wyrobić sobie palce - wyjaśnia. - Uczę się prostych nut, prostego grania. Ostatnio, jeśli dobrze pamiętam, była to piosenka Michelle zespołu The Beatles.

Nie tylko muzyka, ale również ptaki

O ile o saksofonie i zeszycie z nutami w gabinecie prezydenta Lubina słyszeli mieszkańcy przy okazji oddania do użytku wyremontowanego lubińskiego ratusza, o tyle kolejne hobby Roberta Raczyńskiego nie jest znane ogółowi.

- Jestem zapalonym ornitologiem. Od wielu lat obserwuję ptaki - przyznaje prezydent Robert Raczyński. - W domu mam chyba największą kolekcję różnych książek dotyczących ptaków. Część z nich kupiłem sam, inne przywożą mi znajomi i przyjaciele, podróżując po całym świecie.

Jednak w domu gospodarza stolicy zagłębia miedziowego ptaków nie zobaczymy.

- Za to mam w domu dwa psy, które zajmują więcej miejsca niż ja, właściciele czworonogów zrozumieją dokładnie, o czym mówię. I jeszcze dwie świnki morskie, które ja osobiście nazywam po prostu szczurami. To wszystko, ten cały zwierzyniec to oczywiście dzięki moim córkom.

Robert Raczyński ma dwie córki. Obie rozpoczynają właśnie dorosłe życie. Zarówno starsza z nich - 22-letnia Aneta, jak i młodsza - 18-letnia Gosia, mieszkają w Lubinie. Tu również zdobywały do tej pory wykształcenie. Nie da się ukryć, że są oczkami w głowie taty, który - mówiąc o nich - jest zwyczajnie dumny.

Włodarz stolicy zagłębia miedziowego nie tylko czyta książki. Sam również jest autorem. Jednak nie pisze o ptakach, ani o muzyce, a o... samorządzie.

Niedawno na rynku wydawniczym ukazała sie pozycja z nazwiskiem Roberta Raczyńskiego. Prezydent Lubina odpowiedzialny był za redakcję książki pt. „Samorząd XXI wieku. Problemy, trendy, rozwiązania”, której współautorem jest Marian Kachniarz.

Raczyński jest również autorem wstępu do książki i jednego rozdziału. Autorami kolejnych rozdziałów są również jego bliscy współpracownicy - Patryk Hałaczkiewicz (kilka lat temu związany z Pawłem Kukizem, dziś wspiera politycznie Bezpartyjnych Samorządowców) oraz Ignacy Pięta (doradca prezydenta Lubina pracujacy w magistracie).

Książka „Samorząd XXI wieku. Problemy, trendy, rozwiązania” porusza problemy związane z samorządnością w naszym kraju, pokazuje rozwiązania, które stosowane są w poszczególnych gminach, a które, zdaniem autorów, warto przenieść na inne samorządy.

Z pomysłem napisania książki do lubińskiego magistratu przyszedł profesor Marian Kachniarz. Przekonywał, że na sklepowych półkach i w bibliotekach jest bardzo mało pozycji poruszających tematykę samorządów i problemów, z jakimi obecnie muszą się zmagać, tak narodził się pomysł wspólnego napisania książki, która trafiła do sprzedaży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska