Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rio 2016. Radwańska: Byłam strasznie zamulona od początku

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Andrzej Szkocki
- Nie lubię się tłumaczyć, ale jednak trzy dni podróży, później na dzień dobry przeziębienie, odbiło się na mnie. Miałam nadzieję, że pierwszy mecz będę mogła zagrać w niedzielę, ale nie ułożyło się to tak, jakbym chciała - powiedziała po porażce w dwóch setach z Chinką Saisai Zheng Agnieszka Radwańska.

W trakcie meczu Radwańska nie ukrywała wściekłości, na początku drugiego seta po jednym z gemów rozbiła rakietę o kort.

- Byłam zła na wszystko, kilka czynników złożyło się na to, że tak czułam się na korcie i ciężko było cokolwiek zrobić. Do tego zupełnie inne korty, niż te, na których gramy na co dzień. Byłam strasznie zamulona od samego początku. Nie da się ukryć, że jeszcze jeden dzień dużo by dał, gdybym w sobotę mogła potrenować, a tak miałam tylko dwa treningi na tej nawierzchni. Zabrakło mi też cierpliwości, ale trudno być cierpliwym, skoro jestem w takim stanie. Dla każdego są równe warunki, ale mnie zabrakło treningu - dodała Radwańska.

Krakowianka przyznała, że zagrała poniżej możliwości. - Na pewno grałam słabo, natomiast Chinka solidnie. Była bardzo szybka, biegała jak szalona i przy tak wolnym korcie dobiegała do każdej piłki - mówiła Agnieszka, która turniej singlistek w Rio kończy tak, jak w Londynie, gdzie też odpadła w pierwszej rundzie. - Ale w Londynie jakościowo mecz był dużo lepszy, przegrałam go dwiema piłkami. Wszystko było inne, więc nie można tego porównać - dodała Polka.

Radwańska długo walczyła, by zdążyć na pierwszy mecz w Rio de Janeiro. Poproszona przez dziennikarzy o zdradzenie szczegółów swojej podróży z Montrealu do Brazylii opowiedziała o tym koszmarze.

- Już w Montrealu zaczęły się opóźnienia, w końcu weszliśmy do samolotu, ale okazało się, że staliśmy półtorej godziny na pasie, bo samolot był przeładowany. Tym samym nie zdążyliśmy na przesiadkę, choć był sprint i chyba zrobiłam konkurencję dla Usaina Bolta, bo tak szybko, w dodatku z dwiema torbami jeszcze nie biegłam. Dobiegłam do gate'u, gdzie pocałowałam desk, po czym jedna z pań kazała nam pobiec do stanowiska linii. Gdy tam dobiegliśmy stało ze sto osób - opowiadała Radwańska. - W końcu poleciałam przez Lizbonę, dzięki pomocy mojego agenta w Polsce, bo proponowano mi lot w piątek wieczór, więc nie zdążyłabym na mecz. W Lizbonie pięć godzin w nocy musieliśmy spędzić na lotnisku. Po wylądowaniu wsiadłam do busa i okazało się, że jest alarm bombowy, a ja siedzę w busie, który jest zaraz przy tym wejściu. Po 52 godzinach podróży spędziłam więc jeszcze dwie godziny w autobusie.

Porażka z Zheng nie kończy udziału Agnieszki Radwańskiej w Rio de Janeiro, bo Polka wystąpi jeszcze w parze z Łukaszem Kubotem w turnieju miksta. - Kierowałam się tylko tym, żeby było sprawiedliwie. Wiadomo, że jestem w niezręcznej sytuacji, tym bardziej, że mógł być też Jerzyk Janowicz, a że Jerzyk odpadł to uznałam, iż skoro w Londynie grałam z Marcinem, to teraz zagram z Łukaszem - powiedziała Radwańska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rio 2016. Radwańska: Byłam strasznie zamulona od początku - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska