Obrońca reżysera, mecenas Marcin Strzeszyński już zapowiedział apelację. Zwraca uwagę, że sąd skazał mężczyznę, chociaż główny dowód w sprawie okazał się korzystny dla oskarżonego.
To już trzecie sądowe orzeczenie w tej sprawie. Pierwszy - skazujący - wyrok został uchylony. Później sąd ocenił, że dowodów na przestępstwo nie ma i umorzył sprawę bez procesu. Prokuratura zaskarżyła tę decyzję i sąd okręgowy nakazał przeprowadzić proces.
W sobotę 12 kwietnia 2008 roku środowiska narodowe zorganizowały manifestację dla uczczenia pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. Przedstawiciel magistratu rozwiązał tę manifestację. Później jej organizatorzy skutecznie oprotestowali tę decyzję w sądzie. Ale w tamtym momencie demonstracja stała się nielegalna. Spora grupa jej uczestników przeszła spod kościoła Najświętszej Marii Panny Na Piasku pod katedrę. Tam zostali zatrzymani przez kordon policji. Wszyscy zatrzymani zostali rozwiezieni do wrocławskich komisariatów. Akcja trwała kilka godzin. Pod sam jej koniec przed katedrą pojawił się oskarżony dziś reżyser.
W pewnym momencie wywiązała się sprzeczka z policjantem po cywilnemu. Funkcjonariusz polecił Braunowi, by odsunął się z miejsca gdzie stał. Braun zażądał wylegitymowania się ale funkcjonariusz zrobił to tak, że reżyser nie mógł zapoznać się z jego danymi. Doszło do słownej przepychanki. W pewnym momencie policjanci powalili Brauna na ziemię i doprowadzili do radiowozu. Już na komisariacie miało dojść do znieważenia funkcjonariusza. W czasie powalania na ziemię Braun miał złapać jednego z policjantów za kciuka i uszkodzić mu go.
Oskarżony do winy się nie przyznawał. - Nic nie wynika z tego materiału, niż moja krzycząca niewinność - mówił Grzegorz Braun w końcowym przemówieniu. Dowodził, że policjanci bezprawnym działaniem sprowokowali całe zajście. Dlatego po zatrzymaniu, na komisariacie, pytał funkcjonariuszy „jak nazywa się ten osiłek, który zachował się wobec mnie jak bandyta”.
Obrońca Brauna, mecenas Marcin Strzeszyński zwracał uwagę na główny dowód w sprawie - opinię biegłego z medycyny sądowej. Orzekł że jest mało prawdopodobne, by uszkodzenie palca powstało tak jak chce oskarżenie.
Sąd ocenił inaczej i uznał Brauna winnym. Ale, uzasadniając wyrok, nie odniósł się do korzystnej opinii eksperta. Oceniając zarzut zniesławienia policjanta cytował słownikową definicję słowa „bandyta”. Mecenas Strzeszyński zapowiedział apelację. A Grzegorz Braun i grupa jego zwolenników wyrok przyjęli emocjonalnie. - Kary na was nie ma - powiedział sędziemu Krzysztofowi Korzeniewskiemu wychodząc z sali rozpraw. - Mam nadzieję, ze będzie pan długo żył i że wiele razy się panu przypomni ten wyrok i ten czas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?