Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Dancewicz: W brydża? Mogę trzy dni bez przerwy

Wojciech Koerber
Renata Dancewicz, Dolnoślązaczka. Dzieciństwo spędziła w Lubinie.
Renata Dancewicz, Dolnoślązaczka. Dzieciństwo spędziła w Lubinie. Piotr Krzyżanowski
Z aktorką Renatą Dancewicz, miłośniczką brydża, odznaczoną brązowym medalem PZBS, rozmawia Wojciech Koerber.

Dzień dobry, Pani Renato, rozegramy szybką partyjkę brydża przez telefon?

W brydża zawsze. Słucham.

Kto i kiedy usadził Panią przy tym stole? W końcu wiele kobiet chyba się w brydża nie bawi.

Coraz więcej, na świecie jest nas sporo. Zresztą czasy się zmieniają, kiedyś kobiety nie miały np. prawa wyborczego i nie mogły jeździć samochodami. Ale to przeszłość. W moim przypadku brydż był naturalną konsekwencją zamiłowania do kart. Uwielbiałam ustawiać pasjansa, a gdy miałam sześć lat, babcia nauczyła mnie grać w oczko. Mama też była karciarą, fanką remika, więc na wczasach i nie tylko przerabiałam z nią wspomnianego remika, również makao, tysiąca, kierki etc. Wiedziałam też, że nawet Herkules Poirot, detektyw stworzony przez Agatę Christie, rozwiązywał niekiedy zagadki poprzez analizę licytowania, które dużo mówi przecież o charakterze gracza. No i zobaczyłam kiedyś taką zieloną książeczkę o brydżu, zainteresowaliśmy się tematem i poszliśmy do klubu po naukę.

Poszliśmy, to znaczy?

To znaczy ja z przyjaciółmi. Jeden kolega grał już lepiej niż my i on właśnie dźwignął nas na wyższy poziom. Połknęliśmy bakcyla, bo to niezwykle urocza gra. Potrafiliśmy jechać na Mazury i grać tam bite trzy dni, robiąc sobie jedynie wymuszoną przerwę na posiłek i ani razu nie widzieć przez te trzy dni jeziora. Nasz rekord to 38 godzin zabawy kartami non stop. Taka noc żywych trupów, wyglądaliśmy jak Zombie. Ale miało to swój urok. W końcu pewnego dnia usłyszeliśmy w radiu, że Warszawski Związek Brydża organizuje kursy, zakwalifikowałam się nawet na najwyższy poziom i w każdy poniedziałek chodziliśmy wieczorem na zajęcia, spędzając tam każdorazowo trzy godziny. Z czasem zaczęliśmy odwiedzać weekendami turnieje, m.in. w niedzielę na stołecznym dworcu kolejowym.

I dziś te weekendy z reguły zajmuje Pani brydż?

Różnie. Ostatnio byłam w Krakowie, a teraz wybieram się na jeden dzień do Łodzi.

Nasza olimpiada (w środę rozpoczyna się na Dolnym Śląsku II Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Sportach Umysłowych - WoK) też odbędzie się w pięknej scenerii, m.in. w Szczawnie-Zdroju i na zamku Książ. Pani rejony...

Zgadza się, w końcu jestem Dolnoślązaczką, stąd pochodzę. A Szczawno i Wałbrzych świetnie poznałam, gdy byłam aktorką Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego.

W CV stoi jednak, że urodziła się Pani w Lesznie. Rozumiem, że "przejazdem", bo w innym wypadku musiałaby zachorować Pani na żużel i szybowce, nie na brydż.

Tak, to był przypadek. Po prostu babcię miałam niedaleko Leszna. Jako dziecko mieszkałam natomiast w Lubinie, gdzie nie zajmują się kartami, lecz piłką nożną. Chyba nawet nieźle teraz Zagłębiu idzie, tylko jeden mecz ostatnio przegrało, prawda?

Prawda, prawda. Dopóki wydobywają tam miedź, przyszłość mają piłkarze zapewnioną. Teoretycznie muszą oni dużo biegać,
Pani natomiast - z tego co się orientuję - deklaruje niechęć do ruchu. Prawda to? I czy stąd właśnie ten stolikowy brydż?

Wie pan co, nie do końca. Ja nawet jestem sprawna i wytrzymała. W szkole filmowej moim ulubionym przedmiotem była akrobatyka. Zatem łamagą nie jestem. Ja po prostu nie przepadałam nigdy za rywalizacją. Pływanie raczej mnie nudziło, a zajęcia na siłowni - masakra. Również nuda. Za to jeżdżę czasem na rowerze, a czasem też mam przyjemność z podbiegnięcia do tramwaju. Jak widzę, że będzie odjeżdżał, to biegnę. Generalnie więc jestem dość sprawna, ale nie mam w sobie potrzeby katowania się. Ja szybko chodzę i taki właśnie rodzaj ruchu preferuję. To coś, co pozwala lepiej oddychać, lepiej myśleć, coś, co napędza.

I słusznie, to chyba najzdrowsze dla serca. Bo mówią, że sport to zdrowie. Dopóki nie przyjedzie pogotowie.

No właśnie. A poza tym tak nas natura zbudowała, że jesteśmy długodystansowcami. Dawno temu, gdy goniliśmy na sawannie za zwierzyną, też nie osiągaliśmy celu szybkością, lecz wytrzymałością właśnie. Zamęczaliśmy tę zwierzynę. Najlepiej więc delikatnie, że tak powiem, pobiegiwać sobie.

A w brydżu da się przeciwnika zamęczyć?

Ja mówię, że są ludzie, którzy mają zwierzęce szczęście do kart. I takie osoby znam. Bo można być świetnym graczem, kapitalnie obliczać prawdopodobieństwo itd., ale jeśli nie ma iskry, tego czegoś irracjonalnego, to niewiele dobrego z tego wyniknie. Brydż to jest gra statystyczno-psychologiczna i kiedyś myślałam, że się w niej nie blefuje, a jednak blefuje się jak najbardziej. To bardzo piękna, ale i trudna gra.

10-letni syn, Jerzy, też już jest brydżystą?

Póki co, nie jest zainteresowany. Czasem zagramy tylko w wojnę.


A Pani zamierza zostać przy zawodzie aktorskim, czy może myśli jednak o... zmianie profesji?

Nie wiem jak to się potoczy, ale nie sądzę, bym była w stanie utrzymać się z brydża (śmiech). Strasznie lubię to robić, lecz gdybym miała zacząć się tym zajmować zawodowo, pojawiłby się przymus. A ja nie lubię musieć. Ja wolę chcieć. Taka anegdotka - ostatnio w Krakowie grałam z bardzo uroczą osobą, Jasiem Blajdą. No i nie wchodząc w szczegóły nie był to nasz stolik życia, a więc nie szło nam jakoś wyśmienicie. Na co mój partner filozoficznie i mimo wszystko: "karty nie ma, a grać się chce". Bardzo mnie tym stwierdzeniem rozbawił.

A jakieś pieniądze można przy tym stole ugrać?
Nie. Nie jest to sport medialny. To coś dla absolutnych szaleńców i pasjonatów.

I coś, co rozwija umysł?

Na pewno podtrzymuje. No i daje szlachetną rozrywkę. Ludzie się przemieszczają po całej Polsce i mniej więcej wiadomo, że w tym czasie polecimy do Sopotu, w tym do Słupska, a później do Warszawy. Teraz zbliżają się również mistrzostwa Europy w belgijskiej Ostendzie. Dla każdego coś miłego. Ja uwielbiam podróżować i tak właśnie widzę siebie na starość - podróżującą po turniejach.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska