- Tutaj nie jest przyjemnie, jest przerażająco - mówi Medyńska.
Z Oławy do szpitala zakaźnego została przewieziona we wtorek przez zespół ratownictwa medycznego oławskiego pogotowia. - Bardzo mi pomogli, a bałam się jak cholera, że się uduszę. Zawsze ich szanowałam, ale dzisiaj zobaczyłam, jak to jest po drugiej stronie, kiedy twoje zdrowie czy życie jest zagrożone, a oni robią wszystko, żeby pomóc – nie ukrywa emocji Medyńska. Kiedy miała kłopoty z oddychaniem i zdała sobie sprawę, że może to być koronawirus, zaczęła się martwić, czy nie zaraziła rodziców.
Ostatecznie okazało się, że Agnieszka Medyńska ma grypę AH1N1 o ciężkim przebiegu. Przez kilka dni jednak przygląda się od środka, jak wygląda wojna z koronawirusem. - Chcę uświadomić wam, w jak trudnej i poważnej sytuacji jesteśmy. Po raz setny błagam was, nie olewajcie tematu i zostańcie w domach. Wiele osób lekceważy sobie sytuację i czeka nas dramat. Wirus rozprzestrzenia się w bardzo szybkim tempie, nie opanujemy tego, jeśli nie będziemy siedzieć w domach – napisała Medyńska na swoim Facebooku. Dalej punktuje skrajnie nieodpowiedzialne zachowania ludzi, które mogą przynieść złe skutki w walce z wirusem.
Jako pielęgniarka sama takich zachowań doświadcza. Skrajnie nieprzemyślane jest zatajanie przed służbami medycznymi przez pacjenta informacji o tym, że ma objawy koronawirusa. - Mówcie nam o tym, żebyśmy mieli szansę się odpowiednio ubrać – apeluje kobieta i podaje przykład niedawnej wizyty: - Pacjentka przyszła na wizytę do chirurga, bo kolana bolą. Od kilku lat. I akurat teraz. Chora, kaszląca. Zwróciłam jej uwagę i usłyszałam „A jaki tam wirus. A wy młode, to odporne". Taka wizyta u lekarza może poczekać! - grzmi pielęgniarka.
Dziś Agnieszka Medyńska ma wyjść ze szpitala przy ul. Koszarowej. - To miejsca przyprawia o dreszcz. Wielu z nas, wielu medyków to przyznaje, choć niejedno widzieliśmy. Proszę Was wykażcie się rozsądkiem, żebyście nie musieli tu przyjeżdżać – przestrzega pielęgniarka. Po wyjściu pozostanie jeszcze przez 14 dni w izolacji, później wróci do pracy.
- Pracuję w szpitalu w Oławie, dyrektor jest lekarzem, widzi powagę sytuacji i stara się jak może – mówi Agnieszka Medyńska w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl. - Ktoś nam szyje maski, inni obiecali gogle i przyłbice. Mąż jest ratownikiem w pogotowiu. To niesamowici ludzie, to bardzo ciężka praca. W takim pełnym umundurowaniu problem jest choćby z pójściem do toalety. Ratownicy, lekarze, pielęgniarki i pozostały personel wykonują ciężką pracę – podkreśla kobieta.
Tragedia w Połtawie. 41 ofiar po rosyjskim ataku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?