Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[RELACJA] Cracovia - Śląsk 2:1. Ani w Trzebnicy, ani na Cyprze formy nie było

Jakub Guder
fot. Anna Kaczmarz
Miało być lepiej, było jak zawsze. Śląsk Wrocław w pierwszym ligowym meczu w 2018 roku przegrał 1:2 z Cracovią tracąc bramkę w ostatnich minutach spotkania. Prawdę mówiąc - wrocławianie niestety nie zasłużyli na punkty.

Jan Urban znów szył skład z ledwie kilku skrawków materiału. W obronie postawił na nowego Tima Riedera, a na lewej stronie na Mateusza Lewandowskiego. Jakub Kosecki, który zmagał się w ostatnich dniach z urazem Achillesa, zaczął mecz na ławce.

No cóż - wrocławianie przez pierwszą godzinę gry oddali dwa celne strzały na bramkę gospodarzy, ale - przynajmniej do przerwy - prowadzili 1:0. Gola strzelił Robert Pich uderzeniem sprzed pola karnego, choć piłka trafiła do niego po rykoszecie od obrońcy. Fakt faktem, że akcja zaczęła się ładną wymianą piłki między Słowakiem a Arkadiuszem Piechem.

Generalnie to jednak Cracovia nacierała i raz za razem do sytuacji strzeleckiej dochodził Deniss Rakels. Łotysz co chwilę gubił obronę WKS-u lecz pudłował fatalnie i tylko dlatego Śląsk tak długo utrzymywał prowadzenie. Z drugiej strony bardzo dobrze między słupkami spisywał się Jakub Słowik, który przynajmniej kilka razy zachował czujność i dobrze bronił uderzenie gospodarzy.

Po pierwszych trzech kwadransach przewaga miejscowych była wyraźna. To oni kontrolowali grę mając aż 65 proc. posiadania piłki. Na początku drugiej połowy wyrównał Miroslav Covilo, oczywiście strzałem głową. Wyskoczył do piłki po dośrodkowaniu z lewego skrzydła i skoczył przynajmniej o głowę wyżej od kapitana wrocławian Piotra Celebana.

Po tej bramce Cracovia nie natarła z furią. Wręcz przeciwnie - mecz zaczął się wyrównywać, a przyjezdni coraz odważniej gościli na połowie przeciwników. Przez kilka chwil wydawało się nawet, że strzelili gola. Do piłki wyskoczył w polu karnym Michał Chrapek, a ta spadła gdzieś w rejonie linii bramkowej gdzie wygarnął ją jeden z obrońców Cracovii. Piłkarze Śląska zaczęli protestować, a sędzia Paweł Raczkowski poprosił o videoweryfikację i... bramki nie uznał. No i słusznie, bo - jak pokazały powtórki - piłka nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej.

Do większej kontrowersji doszło w 81 min, kiedy to Diego Ferraresso zaatakował Jakuba Koseckiego niczym zawodnik MMA. Skrzydłowy z Wrocławia po tym starciu miał przeciętą wargę, ale Bułgar nie zobaczył nawet żółtej kartki, co by oznaczało, że musi zejść do szatni, bo już wcześniej został w ten sposób napomniany. Sędzia Raczkowski kartonik pokazał za to... Koseckiemu.

- Uważam, że sędzie dobrze sędziował, poza tą jedną sytuacją, gdzie moim zdaniem powinna być druga żółta kartka. Nawet sędzia techniczny podpowiadał i nie wiem dlaczego arbiter wycofał się z tej decyzji. Wydaje mi się, że zabrakło mu odwagi - komentował całą sytuację Jan Urban.

Chciałoby się powiedzieć, że wrocławian dobił Rakels, ale dobił ich niestety Mariusz Pawelec. Gdy już wszyscy nerwowo spoglądali na zegarki, Cracovia wyszła z kontrą. Płaską wrzutkę z lewej strony powinien wybić doświadczony obrońca WKS-u, lecz fatalnie przepuścił ją między nogami... Koszmar... Łotysz skorzystał z tej okazji.

- Wydaje mi się, że przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać. Niestety błąd naszego zawodnika spowodował stratę drugiej bramki - mówił po meczu Urban.

Spotkanie zostało rozegrane przy pustych trybunach. Stadion Cracovii jest zamknięty ze względy na wybryki pseudokibiców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska