18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rektor Uniwersytetu: Pożegnamy się z naukowcami, którzy mają obie lewe ręce

Katarzyna Kaczorowska
fot. Janusz Wójtowicz
Z rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Markiem Bojarskim, który w październiku rozpocznie drugą kadencję, o zmianach na najstarszej wrocławskiej uczelni rozmawia Katarzyna Kaczorowska

Rektorzy, którzy walczą o reelekcję, zwykle podkreślają, że pierwsza kadencja to czas nauki, bo trzeba się nauczyć kierowania taką instytucją, jak uczelnia. Mówią też, że druga kadencja to czas na zmiany. Jakie zmiany Pan wprowadzi?
- W pewnym sensie moi koledzy mają rację, bo przecież nikt nie przychodzi na to stanowisko przygotowany od razu. Ja akurat miałem to szczęście, że przez dwie kadencje byłem dziekanem, dwie - prorektorem, byłem też prodziekanem, ale oczywiście nowej funkcji rektora człowiek uczy się od samego początku. Na pewno druga kadencja będzie łatwiejsza. Rzeczywiście można mówić o doświadczeniu i wiedzy, jak kierować taką instytucją. W tym konkretnym przypadku jednak ta kadencja może być o tyle trudniejsza, że żyjemy w czasach kryzysu.

Panie Rektorze, kryzys w nauce jest permanentny.
- Ale ja mówię o kryzysie finansowym, a ten się pogłębia i na pewno nie będzie nam łatwo utrzymać finansowania uniwersytetu na tym samym poziomie, co do tej pory. Pani minister obiecuje, że wreszcie, po długiej przerwie, będą podwyżki - podobno od 1 stycznia 2013 roku, ale przyznam, że nie za bardzo wierzę w te obietnice.

Nie wierzy Pan minister nauki Barbarze Kudryckiej?
- Nie wierzę, że te podwyżki będą znaczące. Nawet jeżeli pani minister słowa dotrzyma, to jak ludzie dostaną po 100 czy 150 złotych, to trudno mówić nawet o rekompensowaniu kosztów inflacji, które obecnie jest na poziomie ponad 4 procent.

Można powiedzieć, że z pustego i Salomon nie naleje, ja jednak chciałabym się dowiedzieć, co chce Pan zmienić w tej nowej i zarazem drugiej kadencji?
- Podjąłem decyzję o podziale funkcji i kompetencji między poszczególnych prorektorów. Chcę zrezygnować z funkcji prorektora ds. ogólnych, które w dużej mierze pokrywają się z zadaniami, jakie ma kanclerz.

Zamiast prorektora do spraw ogólnych będzie?
- Prorektor do spraw rozwoju uczelni, który będzie miał nowe kompetencje.

Jakie?
- Do jego zadań będzie należało między innymi opracowanie strategii rozwoju naszej uczelni do 2025 roku. Jej wstępne założenia zresztą już mamy. Prorektor przejmie kompetencje, które dzisiaj są delegowane do różnych komórek uniwersyteckich.

Czyli konkretnie co?
- Na przykład przejąłby pieczę nad Centrum Usług Informatycznych, za które w tej chwili odpowiada kanclerz. Zakres działania nowego prorektora jest w trakcie ustalania, ale już teraz mogę powiedzieć, że to będzie nowe wyzwanie, które pociągnie za sobą kaskadę zmian, w tym zmian w całej administracji.

Ma Pan już wybranego człowieka na to stanowisko?
Tak, rekomendowałem dotychczasowego dziekana wydziału fizyki, profesora Roberta Olkiewicza.

W czasie debaty przedwyborczej można było odnieść wrażenie, że część profesury bagatelizuje rankingi, w których Uniwersytet Wrocławski nie ma ostatnio najlepszych notowań.
- To nie jest kwestia bagatelizowania, my ich po prostu nie demonizujemy. Nie chcę nikogo oskarżać o manipulację, bo to byłoby nadużycie, ale jeśli na przykład ranking bada zatrudnienie w przemyśle, to chyba oczywiste, jakiego typu uczelnie będą w nim dominować. Proszę mi wskazać ranking, w którym pytano by pracowników administracji państwowej, szkolnictwa czy wymiaru sprawiedliwości, gdzie zdobyli wykształcenie.

To tylko jedna z możliwych ocen. Najważniejszy w tej chwili na świecie ranking szanghajski opiera się na wskaźnikach dotyczących poziomu badań naukowych, a nie wykształcenia pracowników.

- Dobrze, że pani o tym mówi, ale jeśli mówimy o tym absolutnym topie uczelni światowych, to bardzo bym chciał, by porównywano nakłady na naukę. A to są dane bez-względne. Jeśli wiemy, ile pieniędzy idzie na badania naukowe w Anglii, Holandii czy Stanach Zjednoczonych, to nie żądajmy, by Polska znalazła się na samym topie. Mam odwrotną propozycję - zabierzmy tym głównym uczelniom ich pieniądze i ograniczmy je do poziomu, jaki mamy u nas. I wtedy porównujmy. Ba, jestem święcie przekonany, że w takiej sytuacji bylibyśmy w samej czołówce.

Już od czasów rządów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Leszka Balcerowicza nakłady finansowe na naukę i szkolnictwo wyższe w Polsce są stosunkowo małe, jesteśmy w ogonie państw europejskich. Chodzi mi jednak o to, że w kraju Uniwersytet Wrocławski był kiedyś trzecią uczelnią, konkurował z nami Uniwersytet im. Ada-ma Mickiewicza w Poznaniu, później spadliśmy na czwartą pozycję, a ostatnio znajdujemy się poniżej.

- Nadal jesteśmy na czwartym miejscu wśród uniwersytetów, natomiast wśród uczelni akademickich zajmujemy siódme miejsce.

Dr Jan Sadlak, przewodniczący IREC, od początku związany z rankingiem szanghajskim, twierdzi, że punktem wyjścia do zmian uczelni jest audyt. Czy strategia dla uniwersytetu przewiduje taką ocenę?
- Oczywiście, nie wyobrażam sobie funkcjonowania uczelni, gdybym nie miał informacji z audytu, i to wszystko jedno, wewnętrznego czy zewnętrznego. Tutaj zawsze decyduje procedura - podejmując jakiekolwiek kroki, musimy mieć świadomość, jakie mogą być ich następstwa, a to mi powie tylko audyt.

Czy chodzi o audyt całej uczelni, wszystkich jednostek organizacyjnych? Wydziałów, instytutów, katedr, jednostek administracyjnych?
- Wszystkich, to przecież oczywiste. Rektor powinien mieć informacje dotyczące całej uczelni, a nie tylko informacje wybiórcze, fragmentaryczne.

Liczy się Pan z tym, że jeśli wykaże słabe ogniwa, automatycznie pociągnie to za sobą ocenę ludzi?
- Albo konstrukcji, w której tkwią. Tak, wiem. Wiem też, że po zdiagnozowaniu sytuacji zmiany będą konieczne. To zaś będzie oznaczało, że albo trzeba będzie pożegnać się z ludźmi, albo ich przenieść na inne stanowiska. Nie wykluczam, że ktoś jest znakomity, ale może nie sprawdzać się na stanowisku, które zajmuje, i trzeba pomyśleć o innym. Natomiast jeżeli ktoś ma, mówiąc kolokwialnie, obie ręce lewe i nigdzie się nie nadaje, to będziemy się z nim żegnać. Nie możemy sobie pozwolić na to, że uniwersytet w tych ciężkich czasach będzie zapewniał ochronę socjalną ludziom, którzy nic z siebie nie dają tej uczelni.

O poziomie uczelni decyduje wiele czynników: kadra, budżet, infrastruktura, jak choćby dobra biblioteka czy odpowiednio wyposażone laboratoria, ale też sposób zarządzania czy tradycja. Czy Pana zdaniem reformy nauki i szkolnictwa wyższego idą w dobrym kierunku?
- Odpowiedź nie jest prosta. Już dzisiaj rozpoczyna działalność zespół ministerialny powołany do przygotowania zmiany zapisów nowej ustawy. Niech okrzepną pomysły na reformę szkolnictwa wyższego i dopiero wtedy możemy mówić, czy idzie to w dobrym kierunku.

Ma Pan już wyznaczony termin audytu?
- Audyt wewnętrzny dostaje zadania bieżące dotyczące chociażby analizy kosztów godzin nadliczbowych, więc właściwie cały czas sprawdzamy i monitorujemy całą strukturę i konkretne obszary. Analiza sytuacji jest też niezbędna do opracowania strategii rozwoju - to naprawdę wielkie wyzwanie i wymaga najwyższego profesjonalizmu.

Jak zamierza Pan walczyć z niżem demograficznym? Dwie prywatne uczelnie we Wrocławiu niedawno zdecydowały się na fuzję.
- Pamięta pani porozumienie pawłowickie? Zaatakowano nas, zarzucano nam konfliktowanie środowiska akademickiego.

Dobrze Pan wie, że nie wszyscy atakowali. Dla części tego środowiska koncepcja Wrocławskiej Unii Akademickiej to naturalna konsekwencja nieuniknionych zmian, nie tylko demograficznych.
- Ale równocześnie moje środowisko nie lubi zmian gwałtownych. Senaty Uniwersytetu Przyrodniczego, Uniwersytetu Ekonomicznego i Akademii Wychowania Fizycznego przyjęły deklarację przystąpienia do Wrocławskiej Unii Akademickiej.

Senat Uniwersytetu Wrocławskiego nie zdecydował się na takie posunięcie. Senatorzy mieli więcej obaw niż ich koledzy z tych trzech uczelni?
- Może raczej mniej zrozumienia dla idei integracji, już nie tylko środowiskowej, ale też i na drodze formalnej. Dlatego też poprosiłem profesora Krzysztofa Nawotkę, byłego prorektora, by przygotował raport przedstawiający stanowiska poszczególnych wydziałów, obawy, jakie budzi Unia, ale też i pokazał ludziom potencjalne korzyści, jakie może przynieść Uniwersytetowi Wrocławskiemu.

Nie grzebie Pan koncepcji Wrocławskiej Unii Akademickiej?
- A czy ja wyglądam na grabarza? Nigdy jej nie pogrzebałem, ale uważam, że trudno tu narzucić tempo sprintera. Myślę, że ludzie sami zaczną dostrzegać, że to proces nie-uchronny. W Szczecinie już doszło do federacji dwóch uczelni. Minister Kudrycka, początkowo niechętna inicjatywie wrocławskiej, po jakimś czasie zmieniła zdanie i sama przyznała, że w obliczu niżu demograficznego to jedyna droga. Ja wiem, że świetnie sprzedają się zmiany spektakularne, ale tutaj zamiast rewolucji potrzebna jest rewolucja. Zaręczam pani, że na Unię przyjdzie czas.


Najstarsza uczelnia wrocławska w liczbach (dane z 2010 roku):

Uniwersytet zatrudnia 3500 pracowników, z czego 1962 to nauczyciele akademiccy. Profesorów zwyczajnych jest 158, nadzwyczajnych z tytułem 91, a bez tytułu - 208, zaś adiunktów - 1017. Uczelnia oferuje 44 kierunki studiów dla 31 557 studentów (dane z listopada 2011 roku), z czego 20 307 studiuje w trybie stacjonarnym. Na uniwersytecie jest też 1529 doktorantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska