Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rektor Akademii Medycznej: Nie chodzi o plagiat

Jacek Antczak
Profesor Ryszard Andrzejak
Profesor Ryszard Andrzejak Michał Pawlik
- Naruszyłem interesy wielu ludzi na uczelni - mówi prof. Ryszard Andrzejak, rektor wrocławskiej Akademii Medycznej

Wrocławska Akademia Medyczna świętuje 65-lecie w cieniu wielkiej awantury, której głównym przedmiotem jest jej rektor, publicznie oskarżany o nieuczciwość naukową. A to ma poważne konsekwencje dla całej uczelni. Panie Rektorze, zapytam wprost, popełnił Pan plagiat?
Oświadczam stanowczo, że w swojej pracy habilitacyjnej nie popełniłem plagiatu, nie ma też w niej najmniejszej nierzetelności naukowej. Owszem, są zbieżności z pracami profesora Witolda Zatońskiego i Jolanty Antonowicz-Juchniewicz, ale ma to uzasadnienia, które chciałbym przedstawić radzie wydziału lekarskiego w toku procedowania wznowionego przewodu habilitacyjnego. Cała ta sprawa to zresztą odgrzewane kotlety i zwykły pretekst do odwołania mnie ze stanowiska, bo już raz została dogłębnie wyjaśniona, i to prawie 20 lat temu.

Jak to?
Sprawę zarzutów odnośnie tej samej grupy kontrolnej badanych osób przytaczanych w mojej pracy i stosowanej w niej metodyki badała w latach 1991-92 komisja Rady Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej. Powiem więcej, jednym z recenzentów tamtej pracy był właśnie profesor Zatoński, od którego rzekomo miałem odgapiać. Wszystkie zarzuty zostały oddalone, a ja w 1993 roku obroniłem pracę. Rok później otrzymałem za nią zresztą nagrodę ministra zdrowia.

Ale w listopadzie 2008 roku znów zarzucono Panu plagiat, ostatnio zasadność zarzutów potwierdziła Komisja Etyki przy Ministerstwie Nauki, a za przeciąganie wyjaśnienia Pana sprawy Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów ma odebrać Wydziałowi Lekarskiemu uprawnienia do nadawania tytułów naukowych.
Oskarżenia pod moim adresem sformułował związek zawodowy Solidarność 80, działający na naszej uczelni. Zaraz po tym sam poprosiłem minister Barbarę Kudrycką o wszczęcie przewidzianego prawem postępowania dyscyplinarnego i wyjaśnienie mojej sprawy. Zakończyło się ono umorzeniem w kwietniu 2009 roku, które zatwierdził minister zdrowia. Potem Centralna Komisja wydała postanowienie o wznowieniu postępowania w moim przewodzie habilitacyjnym. Poprosiłem panią dziekan Wydziału Lekarskiego, by potraktowała mnie w tym postępowaniu jak zwykłego Kowalskiego, a nie jak rektora. Komisja po licznych spotkaniach w styczniu 2010 roku nie stwierdziła uchybień w moim przewodzie habilitacyjnym, tym samym uznając, że nie ma przesłanek do jego wznowienia. Od kiedy Centralna Komisja zanegowała to stanowisko i nakazała wznowienie, toczy się korespondencja miedzy Radą Wydziału Lekarskiego a Komisją, według jakiego trybu ma teraz następować ponowne wyjaśnianie tej sprawy. Na nic nie wpływam, niczego nie opóźniam, po prostu ta sprawa toczy się poza mną. Jestem pierwszą osobą zainteresowaną jej wyjaśnieniem, ale na gruncie prawa, a nie sądów kapturowych czy medialnych.

Ale Rada Wydziału została pozbawiona uprawnień ze względu na to, że nie wyjaśnia Pana sprawy.
Toczy się spór o to, czy wyjaśniać ją według starej, czy nowej ustawy - cała korespondencja dostępna jest na stronie Akademii Medycznej. Centralna Komisja "za karę" pozbawiła uprawnień Radę Wydziału, ale na pewno odwołamy się od tej decyzji, a sprawę możemy skierować do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Abstrahując od tego, że Centralna Komisja w ogóle nie ma prawa "karać" autonomicznej uczelni, to tym bardziej nie może karać jej za to, że stoi na gruncie prawa.
Panie Profesorze, ale Centralna Komisja ds. tytułów ma w rękach opinie o Pana pracy Komisji Etyki przy Ministerstwie Nauki, która jest dla Pana negatywna. W skład tej komisji wchodzą wielkie autorytety polskiej nauki.
Ta opinia jest tajna, jawne są tylko wnioski z niej wypływające, które mnie zasmuciły i z którymi się nie zgadzam. Z jednej strony podpisały się pod tym wielkie nazwiska i na pewno wywrą wrażenie i presję na ewentualnych recenzentach wyjaśniających sprawę rzekomego plagiatu. Z drugiej strony wiem, że dziedzina, którą się zajmuję - medycyna pracy - jest interdyscyplinarna i jestem przekonany, że jeśli moją pracę przeanalizują specjaliści z medycyny pracy, biochemii, toksykologii, interniści, to dostrzegą jej nowatorstwo i wartość oraz wezmą pod uwagę, że pracowałem nad nią w latach 1983-88, poświęciłem 7 lat mojego życia, prowadząc badania terenowe w przychodniach, oraz to, z czego w niej korzystałem.

Korzystał Pan z prac kolegów.
Otóż nie. Badania do swojej pracy przeprowadzałem w czasach, gdy nie było komputerów, gdy zdobywaliśmy opracowania naukowe, pisząc listy, gdy pracowaliśmy na tzw. fiszkach i robiliśmy badania zakładów przemysłowych. Moje laborantki są gotowe zeznawać przed każdą komisją, jak to przebiegało. Ale jak dotąd nawet mnie nikt nie poprosił o wyjaśnienia, w tym o kluczowe raporty z badań przemysłu, dzięki którym mogę udowodnić, że te same sformułowania, które występują w pracach prof. Zatońskiego, dr hab. Antonowicz, były w raportach z badań, które wspólnie prowadziliśmy, więc jestem ich współautorem. To jest moja współwłasność intelektualna i mogłem je przytoczyć we własnej pracy.

Profesor Leszek Pacholski, były rektor Uniwersytetu, twierdzi, że Pana wyjaśnienia są bałamutne i nieprzekonujące.
Nie będąc specjalistą od informatyki, bałbym się mówić, że jakieś sformułowania odnoszące się do tej dziedziny są bałamutne. Właśnie dlatego chciałbym, żeby ocena mojej pracy była przeprowadzana jawnie, by każdy recenzent mógł powiedzieć, co, jak i dlaczego kwestionuje.

Profesor Leszek Paradowski, były rektor Akademii Medycznej, napisał list do premiera Donalda Tuska, by skłonił minister zdrowia Ewę Kopacz, by zajęła się Pana sprawą.
To nie pierwszyzna, ponieważ związkowcy z Solidarności 80 już w listopadzie 2008 napisali do premiera. Poza tym minister Kopacz się tą sprawą zajmuje. Już dzień po ukazaniu się opinii Komisji Etyki osobiście złożyłem jej bardzo obszerne wyjaśnienia.

Profesor Paradowski napisał też, że wrocławska Akademia Medyczna pod Pana rządami od 5 lat chyli się ku upadkowi.
Jestem zaskoczony takimi nieprawdziwymi wypowiedziami. Przez ostatnie pięć lat w dziedzinie naukowej nasz ranking, na podstawie którego oceniane są wyższe uczelnie, wzrósł z 350 punktów impact factor do 950. W rankingu uczelni medycznych, za rządów profesora Paradowskiego, niezmiennie byliśmy na trzecim miejscu od końca, a w 2009 zajęliśmy 3. miejsce w Polsce. Dokonaliśmy też wielkiego skoku z 23. miejsca na 13. wśród wszystkich polskich uczelni. I to wszystko dzieje się pod wodzą rektora plagiatora? W tym roku zajęliśmy także pierwsze miejsce w rankingu uczelni, które oferują najlepsze warunki studiowania. Inna sprawa: jeśli chodzi o środki pozyskiwane z Unii Europejskiej, jesteśmy za Politechniką, ale w przeliczeniu na pracownika jesteśmy we Wrocławiu liderem. Pozyskaliśmy 220 milionów złotych. Przypomnę też, że jako organ założycielski odziedziczyłem po Leszku Paradowskim Akademicki Szpital Kliniczny, który miał 196 milionów długu, a obecnie ma tylko 50. Mówienie o upadku w takiej sytuacji...
To dlaczego tak napisał?
Bo to kolejny etap walki o władzę na uczelni, niepogodzenia się z przegraną w demokratycznych wyborach i szukania haków oraz pretekstów, by mnie usunąć ze stanowiska. Najlepiej rękami związku zawodowego, który zresztą od półtora roku nie potrafi udowodnić przed sądem, że ma co najmniej 10 członków i dzięki temu w ogóle może działać na naszej uczelni. Jego szef, pan Półtorak, nawet nie jest pracownikiem Akademii Medycznej. Władze uczelni wraz z NSZZ "Solidarność" zwróciły się w tej sprawie do sądu.

Kiedy zaczęła się ta wojna?
Praktycznie nazajutrz po wybraniu mnie na drugą kadencję, w 2008 roku. Najpierw zostałem oskarżony o brak nadzoru i przekręty przy budowie nowej Akademii Medycznej, potem o plagiat i nieprawidłowości przy restrukturyzacji klinik ginekologicznych. Naliczyłem, że Solidarność 80, której działalność legitymizuje grupa naukowców związanych z profesorami Paradowskim i Gabrysiem, założyła mi już 14 spraw karnych. Wszystkie zostały oddalone albo umorzono je już na etapie postępowań.

A sprawa przetargu na sprzęt anestezjologiczny i nieprawidłowości przy wynajęciu pomieszczeń przy Borowskiej?
Pierwsza została umorzona, nie wykryto żadnej zmowy, a mnie jedynie zwrócono uwagę na poprawienie trybu przygotowania przetargów. Bardzo tego przestrzegamy, w ciągu roku dokonaliśmy zakupów na ponad 95 milionów złotych i nie było żadnych nieprawidłowości. A jeśli chodzi o pomieszczenie, to przypomnę, że chodzi o 7-metrowy lokal w 7-hektarowym kompleksie i zakwestionowanie najemcy, zresztą jedynego, który się zgłosił. Tu były kwestie dyrektora szpitala i kanclerza uczelni, ale wiem, że na końcu i tak wszystko spada na mnie. Mam 1800 pracowników, a ze szpitalami klinicznymi, których jestem organem założycielskim, to w sumie 5000 tysięcy osób. Czasem zdarzają się więc kłopoty i wszystkie, nawet te z brakiem koszy na śmieci w szpitalach, są wykorzystywane przez moich przeciwników do szkalowania mnie.

Przeciwnicy nie mają u Pana łatwego życia. Dr Jerzy Heimrath, który wystąpił podczas inauguracji przeciw Panu, będzie musiał się spotkać z rzecznikiem dyscyplinarnym.
Inauguracja Roku Akademickiego to największe święto uczelni, są inne miejsca na tego typu wystąpienia. Dlatego kolegium dziekańskie zadecydowało o skierowaniu tej sprawy do rzecznika dyscyplinarnego. Staram się rządzić Akademią Medyczną jak najlepiej, ale mam na uwadze jej dobro i pewnie zdarzyło mi się wyrządzić krzywdę paru osobom. Myślę tu na przykład o sytuacji, kiedy się łączy cztery kliniki ginekologiczne w jedną. Wtedy trzech kierowników traci fajny gabinet, sekretarkę... I właśnie takie osoby są w obozie moich przeciwników. Ale ja nikomu nie zabraniam wygłaszać swoich poglądów. Na przykład profesorowie Marian Gabryś, Leszek Paradowski czy dr Heimrath w wielu publicznych wypowiedziach ewidentnie szkalują nie tylko mnie, ale i wizerunek całej uczelni, a nie ponieśli z tego powodu żadnych konsekwencji.

Profesorze, wiem, że w przysiędze Hipokratesa nie ma słowa o tym, jak mają postępować lekarze pracujący na wyższej uczelni, ale nie uważa Pan, że te sceny rozgrywające się na Akademii Medycznej degradują także ten piękny zawód i uczelnię, której absolwenci i kadra powinni być wzorcem etycznym?
Niestety, uważam, że ma pan rację i bardzo mnie to smuci. Mam jednak nadzieję, że ta sprawa się kiedyś zakończy i najważniejsza znów będzie milcząca w tej sprawie większość jej wspaniałych pracowników, którzy tworzą naukową, dydaktyczną i kliniczną wielkość tej uczelni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska