Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmu „W imię” Małgorzaty Szumowskiej z Andrzejem Chyrą i Mateuszem Kościukiewiczem

Marta Wróbel
Mateusz Kościukiewicz jako Dynia
Mateusz Kościukiewicz jako Dynia materiały prasowe dystrybutora
Przyglądając się przez lata polskiemu kinu, wydawać by się mogło, że minie jeszcze sporo czasu zanim powstanie film o ge-jowskiej miłości, który trafi do szerokiej dystrybucji, a w roli głównej nie tylko geja, ale nawet księdza geja, zobaczymy jednego z najpopularniejszych polskich aktorów: Andrzeja Chyrę. W teatrze Chyra grywał już gejów, na dużym ekranie pojawia się w takiej roli po raz pierwszy.

Swoim najnowszym filmem „W imię...”, który od tego tygodnia można oglądać w polskich kinach, reżyserka Małgorzata Szumowska znów włożyła kij w mrowisko. I znów wygrała. Chyra na festiwalu filmowym w Gdyni dostał nagrodę dla najlepszego aktora, a sam obraz zdążył już zdobyć laury na festiwalu w Berlinie (w kategorii Najlepszy film poświęcony gejom i lesbijkom i Nagroda specjalna w kategorii od czytelników pisma „Siegessäule”), a także nominację do najważniejszego lauru festiwalu – Złotego Niedźwiedzia. Kolejny zagraniczny sukces „W imię…” to Nagroda Główna na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dortmund Cologne 2013 (The International Feature Film Award), gdzie polska produkcja rywalizowała z ponad setką filmów z pięćdziesięciu krajów świata. Film został sprzedany do dystrybucji kinowej w ponad 25 krajach na całym świecie, w tym w USA.
Szumowska trafiła ze swoim dziełem w czas, kiedy coraz głośniej mówi się u nas o grzechach księży i Kościoła katolickiego w ogóle. Ultraprawicowe portale nazwały „W imię” filmem bluźnierczym i antypolskim, ale tego można się było spodziewać. Reżyserka „Sponsoringu” i „33 scen z życia” dokonała jednak rzeczy trudnej. Pokazała dwa drażliwe tematy powściągliwie, ale na tyle sugestywnie, żeby po wyjściu z kina mieć ochotę na długą dyskusję. Wielka w tym zasługa nie tylko pierwszoplanowych aktorów – Chyry i Mateusza Kościukiewicza (który w filmie wypowiedział zaledwie jedno zdanie), ale także subtelności ujęć i sugestywności tzw. drugiego planu, czyli sposobu, w jaki reżyserka pokazała wieś i jej mieszkańców.
Historia uczucia księdza i chłopaka, który ma problemy z wyrażaniem słów, ale nie z wyrażaniem emocji rozgrywa się na wsi, w której jedynymi rozrywkami mieszkańców są potańcówki w remizie i przesiadywanie pod sklepem spożywczym „Niagara”. Ksiądz Adam próbuje resocjalizować trudną młodzież, walcząc przy okazji ze swoim homoseksualizmem i słabością do alkoholu. Chyrze udało się stworzyć wielowymiarową postać: kapłana z powołania, ale także człowieka z krwi i kości. Tyle że w jego przypadku wybranie drogi serca nie jest możliwe. Pozostaje mu więc samotność. Tej też nie potrafi znieść. Samotni są też bohaterowie drugiego planu: Michał (świetny Łukasz Simlat) i jego żona (Maja Ostaszewska), która szuka ukojenia w ramionach księdza.
Temat jest mocny, ale w filmie nie ma nawarstwienia scen, które mogłyby kogoś urazić. Nawet scena erotyczna między głównymi bohaterami jest pokazana w sposób letni, zacieniona. Szumowska zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że porywając się w naszym kraju na taki temat, musi być ostrożna. Czasem tej ostrożności jest za wiele. Czy to w prowadzeniu kamery, czy pomijaniu pewnych ujęć. I to jedyna rzecz, do której można się przyczepić.
„W imię”, reżyseria: Małgo rzata Szumowska, scenariusz: Małgorzata Szumowska, Michał Englert, występują: Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Łukasz Simlat, Maja Ostaszewska, Tomasz Schuchardt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska