Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 4:1. Śląsk zdemolowany w Częstochowie. Popis Rakowa (SKRÓT, BRAMKI, GOLE, WIDEO, ZDJĘCIA)

Piotr Janas
Piotr Janas
Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 4:1
Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 4:1 PAP/Waldemar Deska
Śląsk Wrocław przegrał z Rakowem w Częstochowie 1:4 w meczu 24. kolejki PKO Ekstraklasy. Gole pod Jasną Górą zdobywali Władysław Koczergin, Ivi Lopez (dwie) i Bartosz Nowak. Honorową bramkę dla Śląska strzelił John Yeboah.

Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 4:1

Raków Częstochowa pewnym krokiem zmierza po tytuł mistrzowski. Kadra trenera Marka Papszuna należy do najszerszych i najbardziej jakościowych w lidze, co pozwala częstochowianom skutecznie walczyć na dwóch frontach. Raków przed tą kolejką nad drugą w tabeli Legią Warszawa miał 9 pkt przewagi, a niedawno zapewnił sobie awans do półfinału Fortuna Pucharu Polski. Papszun na mecz ze Śląskiem wystawił mocny skład, w którym trudno było doszukiwać się niespodzianek.

Śląsk Wrocław o półfinale Pucharu Polski może tylko pomarzyć. Reperkusje po odpadnięciu w ćwierćfinale z drugoligowym KKS-em Kalisz (0:3) ciągną się do dziś. Między innymi po tamtym spotkaniu trener Ivan Djurjdević uznał, że Cayetano Quintana, który przykładnie symulował rozgrzewkę w Kaliszu, spadł u niego na trzecie miejsce w hierarchii napastników.

Jedynką bezsprzecznie pozostaje Erik Expósito. Ten sam, który zimą był bliski przenosin do Częstochowy. Bardzo chciał go trener Papszun, kluby dogadały się co do kwoty odstępnego, ale sam piłkarz nie osiągnął porozumienia z Rakowem, negocjując indywidualny kontrakt. Miał więc okazję udowodnić "medalikom", że popełnili błąd, nie spełniając jego oczekiwań.

W składzie Śląska niespodzianek była jednak cała masa. Za kartki pauzowali Konrad Poprawa i Patrick Olsen, ale już braku Adriana Bukowskiego (poza kadrą meczową) i Johna Yeboaha nie spodziewał się nikt. Ten drugi miał lekki problem zdrowotny i trener Ivan Djurdjević nie chciał ryzykować. Tuż przed meczem zapewnił, że wpuści go na boisko, ale dopiero w drugiej połowie. Śląsk utrzymał ustawienie z trójką obrońców i wahadłami, a oficjalny debiut zaliczył 19-letni środkowy obrońca Mateusz Stawny. Jeśli dodamy do tego marginalizowanego w ostatnich tygodniach Adriana Łyszczarza w środku pola, to mamy eksperyment pełną gębą.

Po pierwszej połowie na telebimie kameralnego obiektu w Częstochowie widniał rezultat 1:0. Raków od samego początku dominował i napierał, a Rafał Leszczyński po 22 minutach miał na koncie już dwie ratujące interwencje. Konsekwentnie grający gospodarze dopięli swego w 36 min. Bartosz Nowak sprytnie przerzucił piłkę do penetrującego pole karne z lewej strony Władysława Koczergina, a Ukrainiec ze stoickim spokojem wyprowadził Raków na prowadzenie.

Znamiennym jest fakt, że Śląsk do przerwy oddał tylko jeden i to niecelny strzał. Był gorszy we wszystkich możliwych statystykach i chcąc powalczyć o choćby punkt, musiał coś zmienić w swojej grze.

Drugie 45 min to już był koncert Rakowa. Śląsk był tylko tłem. Najpierw Stawny źle obliczył tor lotu piłki po podaniu z głębi pola, dzięki czemu Ivi Lopez stanął oko w oko z Leszczyńskim i trafił na 2:0. 6 minut później było 3:0. Jean Carlos Sliva dośrodkował w pole karne, Lopez cwanym ruchem "unieruchomił" Stawnego, a Grétarsson nie zdążył z asekuracją i Bartosz Nowak głową wpakował piłkę do siatki.

W 62 min było już 4:0 dla lidera. Szybka kontra po niebezpiecznej stracie Bejgera, Koczergin zagrywa do Lopeza, a Hiszpan z nie mniejszym spokojem niż przy pierwszym trafieniu strzela po krótkim słupku. Jeśli przy którymkolwiek golu Leszczyński mógł zachować się nieco lepiej, to chyba właśnie tutaj, choć trudno go winić.

Śląsk był zespołem bezsprzecznie słabszym. Gorszym o dwie klasy, ale zdołał zdobyć bramkę honorową. Wprowadzony 10 minut wcześniej Yeboah w indywidualnej akcji zatańczył z dwoma obrońcami i zaskoczył Vladana Kovacevicia.

Ten gol nie podziałał na gości mobilizująco. To Raków był bliżej kolejnych bramek, jedną nawet zdobył, ale sędziowie słusznie odgwizdali spalonego. W samej końcówce Rzuchowski trafił w poprzeczkę (po rykoszecie od jednego z obrońców), ale na więcej wrocławian nie było już stać.

Powrót do stolicy Dolnego Śląska nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Za tydzień do Wrocławia przyjedzie Stal Mielec.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska