Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Dobrucki: Skoro media przekazują nasze przekleństwa czy emocje, niech robią to rzetelnie ze wszystkim innym [ROZMOWA]

Dawid Foltyniewicz
Rafał Dobrucki (z lewej, obok prezes WTS–u Andrzej Rusko) poprowadził Betard Spartę Wrocław do srebrnego i brązowego medalu PGE Ekstraligi.
Rafał Dobrucki (z lewej, obok prezes WTS–u Andrzej Rusko) poprowadził Betard Spartę Wrocław do srebrnego i brązowego medalu PGE Ekstraligi. Paweł Relikowski
Musimy sobie jasno powiedzieć, że na przestrzeni całego sezonu cel, jakim był tytuł, gdzieś nam uciekł – stwierdził w rozmowie z nami Rafał Dobrucki, trener Betardu Sparty Wrocław.

Jakie obowiązki czekają na pana w klubie po zakończeniu sezonu dla Betardu Sparty Wrocław?
Obecnie zajmuje się m.in. treningami z Młodą Spartą. Poza tym w grę wchodzą także obowiązki związane z młodzieżową kadrą narodową. Przed nami przygotowania do treningu przed finałem Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów (rozmowa przeprowadzona przed zawodami w Pardubicach – przyp. red.), w którym weźmie udział Maksym Drabik. Powoli finalizujemy więc ten sezon, choć pozostało jeszcze kilka spraw do załatwienia.

W jakich okolicznościach zrodził się pomysł na wspomnianą przez pana Młodą Spartę?
Koncepcja tego projektu wyszła ode mnie. Od zawsze byłem zwolennikiem tego, aby dzieciaki zaczynały jak najszybciej treningi, jednak nie chcę od razu przysposabiać je do żużla. Zależy mi na ich ogólnym rozwoju, motocross jest zdecydowanie bardziej wszechstronny, a przede wszystkim bardziej ogólnodostępny – nie wymaga drogiego sprzętu, wielkiej infrastruktury. Można trenować gdziekolwiek. Dziś Młoda Sparta zrzesza 16 chłopaków w wieku 8-14 lat. Pierwszy adept rozpoczął w tym sezonie treningi na Olimpijskim.

Rodzice pańskich podopiecznych w jakimś stopniu obawiają się o bezpieczeństwo swoich pociech?
Na dobrą sprawę obecnie każdy sport niesie ze sobą jakieś ryzyko. Myślę, że pitbike jest dużo bezpieczniejszy niż inne dyscypliny. Są to mniejsze motocykle, bardzo niskie, ale oczywiście w największym stopniu o bezpieczeństwie decyduje fakt, kto to organizuje. To bardzo istotne, aby treningi odbywały się na przystosowanych do tego torach i właśnie to dzieje się u nas.

Przechodząc do starszych kolegów chłopaków z Młodej Sparty – brązowy medal PGE Ekstraligi zyskał dla pana tym większą wartość, że zdobyliście go po zażartej walce w rewanżu w Częstochowie?
Każdy medal nas cieszy, choć my walczyliśmy o najwyższe cele, czyli o tytuł. Musimy sobie jasno powiedzieć, że na przestrzeni całego sezonu ten wspomniany cel gdzieś nam uciekł. Mieliśmy swoje problemy, m.in. kontuzje, co moim zdaniem mocno rzutowało na ostateczny wynik. Tak jak pan stwierdził, ten brąz był ciekawie wyjeżdżony, bo chociażby nasza ostatnia rywalizacja z Włókniarzem czy kilka innych meczów były dobrymi widowiskami.

Brązowy krążek świętowaliście symbolicznie ze śp. Tomaszem Jędrzejakiem, wnosząc na podium jego podobiznę. W jaki sposób zespół odebrał jego odejście?
Myślę, że to na pewno poodkładało się gdzieś w naszych głowach, mimo tego, że próbowaliśmy to izolować od warstwy sportowej. To jednak odbiło się na psychice zawodników w mniejszym lub większym stopniu. Tomek przez wiele lat był kojarzony z Wrocławiem, bardzo zżył się z chłopakami, dlatego nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mógł przejść obok tej sprawy obojętnie.

WYWIAD Z TRENEREM RAFAŁEM DOBRUCKIM - II CZĘŚĆ (KLIKNIJ TUTAJ)

Czy w sprawie memoriału Tomasza Jędrzejaka ustalono coś więcej niż fakt, że jego pierwsza edycja odbędzie się pod koniec sezonu 2019?
Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie.

Tor na Stadionie Olimpijskim pod koniec ubiegłego roku przeszedł spore zmiany. Czy w ostatnim sezonie zawsze udawało wam się poprawnie odczytać jego zachowanie?
Trzeba zaznaczyć, że kolejny sezon jechaliśmy na zupełnie innym torze. W ubiegłym roku przygotowywano go w taki sposób, jaki zaordynowała nam Ekstraliga. Mocno nalegałem, aby uzyskać zgodę na domieszanie czegokolwiek do nawierzchni. Przysparzało to sporo kłopotów i trudno było mówić o widowisku, dobrym ściganiu czy atucie własnego toru. Na dzień lub dwa dni przed zawodami musieliśmy przygotowywać tor tylko po to, aby zawody w ogóle się odbyły. Od początku sezonu 2018 widać było natomiast, że prace wykonane pod koniec 2017 roku przyniosły zamierzony skutek.

Na jednej z pomeczowych konferencji stwierdził pan, że wyniki osiągane przez Vaclava Milika to czeski przekładaniec. Z czego w głównej mierze wynikały jego słabsze występy w tym roku?
Nie chciałbym się rozwodzić na ten temat. Znam przyczynę, dlaczego tak się działo, co Vaszek mi potwierdził. Myślę, że na jego występy wpływ miało wiele spraw, a jedna pociągała za sobą drugą. Taki jest żużel. Forma, sprzęt i inny ciąg zdarzeń sprawiają, że wszystko kręci się dobrze lub nie.

Zsumowanych problemów sprzętowych w drużynie było w tym sezonie więcej niż w ubiegłym roku? Na swoje maszyny przed kamerami telewizyjnymi skarżył się m.in. Max Fricke.
Myślę, że liczba problemów sprzętowych była w tym roku podobna. Trudno mi natomiast mówić o Maksie, którego nie miałem na bieżąco we Wrocławiu. Spotykaliśmy się przy okazji zawodów indywidualnych czy drużynowych, a wtedy spisywał się świetnie. Miał wówczas silniki Petera Johnsa. Tymczasem w tym roku chyba nikt ze światowej czołówki nie korzystał już z przygotowywanych przez niego jednostek. Max bardzo długo ufał tym silnikom, a po ostrej ingerencji zdecydował się na coś innego. Myślę, że trwało to trochę za długo, ale lepiej późno niż później.

W pańskiej głowie znajduje się już koncepcja składu Betardu Sparty na sezon 2019?
Wiem, jak powinno to wyglądać, choć na razie jesteśmy na etapie wygaszania tegorocznych spraw i właśnie na tym aktualnie się skupiam.

WYWIAD Z TRENEREM RAFAŁEM DOBRUCKIM - III CZĘŚĆ (KLIKNIJ TUTAJ)

Obserwując media społecznościowe zawodników Betardu Sparty, można odnieść wrażenie, że to zgrana paczka, która dobrze czuje się w swoim towarzystwie również poza parkiem maszyn. Dostrzegał pan to w trakcie zimowych przygotowań, treningów i meczów?
Maciek Janowski czy „Woffi” (Tai Woffinden - przyp. red.) to bardzo otwarci chłopacy, którzy umieją współpracować, co pokazali m.in. podczas ostatniego meczu z Włókniarzem. Myślę, że właśnie to dało nam brązowy medal. Masę punktów zdobyliśmy tylko dlatego, że jechaliśmy zespołowo we wspólnym celu.

W całym zamieszaniu panującym w parku maszyn jest pan w stanie poczuć atmosferę, jaką tworzą kibice WTS–u na Stadionie Olimpijskim?
Oczywiście to widać, choć być może to, co powiem, nie będzie zbyt popularne. Czasem, kiedy nie ma telewizji, korzystamy z kibiców – oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie zawsze widzimy, kto pierwszy wpada na metę. Na podstawie zachowań naszych fanów możemy to ocenić. Jeśli jest ich euforia, wznosimy ręce do góry i możemy wpisywać trójkę bądź dwójkę do programu, zanim spiker potwierdzi wyniki. Całego show, jakie tworzą kibice, niestety nie jesteśmy w stanie obserwować. Mamy masę zajęć i proszę mi zaufać, że czas na trybunach płynie zupełnie inaczej niż w parkingu, ale wewnętrznie czujemy ogromne wsparcie.

Ma pan styczność z dziennikarzami od ponad 20 lat. Czy pańskim zdaniem w tym czasie świat mediów wpłynął znacząco na żużel? Obecnie kibice za pośrednictwem telewizyjnych kamer są w stanie usłyszeć m.in. mocne słowa, jakie padają w parku maszyn.
Skoro media przekazują nasze przekleństwa czy emocje, niech robią to rzetelnie ze wszystkim innym. Nie widzę w tym problemu, to jest sport. Nikt nikomu nie będzie tu tłumaczył wyrafinowaną polszczyzną czy czytał elaboratów. W parku maszyn padają krótkie komendy i czasem trzeba powiedzieć sobie po męsku kilka mocniejszych słów. Myślę, że nikt nie będzie mówił tu wierszem.

Spodziewał się pan, że powołanie Dominika Kubery na zawody w Daugavpils dzień przed półfinałem PGE Ekstraligi (Betard Sparta – Fogo Unia Leszno) i pańska nieobecność na Łotwie sprawią, że w poszczególnych artykułach będzie się pana wręcz oskarżało o faworyzowanie klubu kosztem dobra młodzieżowej reprezentacji?
Dobrze, że pan to zauważył – w niektórych artykułach. Nie śledzę o sobie doniesień medialnych, dolatywały do mnie jedynie informacje, o czym się pisze. Przeglądając wszelkie teksty na ten temat, można było przeczytać, że w finale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów nie pojechał Maksym Drabik. Jednocześnie nie poświęcało się raczej uwagi, że w zawodach nie wystąpił również Bartosz Smektała (Fogo Unia – przyp. red.). Obaj reprezentują ten sam poziom i mają 20 lat. Zgodnie z zasadą panującą od wieku lat, kiedy to prowadzę reprezentację, szansę na zbieranie doświadczenia w zawodach rangi mistrzowskiej otrzymali ich młodsi koledzy.

Nasze spotkanie rozpoczęliśmy od rozmowy o obowiązkach. Co natomiast planuje pan w ramach posezonowego odpoczynku?
Ten sezon strasznie mnie wyeksploatował, dlatego wypoczynek bardzo się przyda – fizycznie i psychicznie. Szczerze mówiąc, dokładnych planów na razie sam nie znam. Tym zajmuje się moja żona i w tej kwestii polegam na niej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska