Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny PiS apeluje o ocalenie pozostałości po hitlerowskim obozie pracy na Sołtyosowicach (ZDJĘCIA)

MAL
Pozostałości po hitlerowskim obozie pracy przymusowej Arbeitslager Burgweide
Pozostałości po hitlerowskim obozie pracy przymusowej Arbeitslager Burgweide Robert Pieńkowski
Robert Pieńkowski, radny Prawa i Sprawiedliwości, a z wykształcenia historyk apeluje do władz Wrocławia, Instytutu Pamięci Narodowej i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o ocalenie pozostałości po hitlerowskim obozie pracy przymusowej Arbeitslager Burgweide, który znajdował się na terenie dzisiejszego osiedla Sołtysowice. - Fragmenty wspomnień byłych więźniów dowodzą, że pobyt w Burgeweide był przeżyciem traumatycznym i dlatego pozostałości obozu należy ocalić, by świadczyły o okropieństwach nazistowskich Niemiec, będąc jednocześnie przestrogą dla potomnych. W związku z tym konieczne jest by teren został trwale zabezpieczony, by nastąpiło wyraźne i trwałe upamiętnienie związanych z tym miejscem faktów, wydarzeń, więźniów i ofiar - apeluje Robert Pieńkowski.

Nauczyciel historii przypomina, że na wrocławskich Sołtysowicach zachowała się część baraków dawnego obozu Arbeitslager Burgweide, który był największym obozem pracy przymusowej w Breslau, w okresie od 1940 r. do 7 maja 1945 r.

- Znajdował się na terenie dzisiejszego osiedla Sołtysowice, między ulicą Sołtysowicką (niem. Dorpaterstrasse) a aleją Poprzeczną (niem. Quer-Allee). Obóz ten bywa również nazywany jako Durchgangslager des Gauarbeitsamts Niederschlesien Burgweide (obóz przejściowy dolnośląskiego regionalnego urzędu pracy Burgweide). Mieścił się na terenach przylegających do zburzonej kilka lat temu cukrowni. W skład obozu wchodziło 25-27 baraków zamieszkałych przez kilkadziesiąt osób (około 50-60). Oprócz baraków dla więźniów na terenie obozu znajdowały się budynki gospodarcze, łaźnia, magazyny a także kilka budynków komendantury. Na terenie obozu był również szpital obozowy. Obóz był otoczony wysokim płotem z drutem kolczastym, a na rogach umiejscowione były strażnice z karabinami maszynowymi -opowiada radny Robert Pieńkowski.

Historyk dodaje, że według literatury w obozie mogło przebywać nawet do 10 tys. więźniów. Pracowali oni m.in. w pobliskiej cukrowni, młynie, a podczas oblężenia Breslau kierowani byli do budowania barykad, okopów i wyburzania budynków w okolicy dzisiejszego Placu Grunwaldzkiego, który miał posłużyć za prowizoryczne lotnisko.

- W obozie Burgweide największą grupę więźniów stanowili Polacy, także Czesi, Rosjanie Jugosłowianie, Francuzi, Holendrzy, Włosi i przedstawiciele innych narodów. W obozie przebywało znacznie więcej osób, niż mogło zmieścić się w barakach. Wielu z nich z braku miejsca w barakach zmuszonych było spać na gołej ziemi. Jesienią 1944 r. Burgweide został przekształcony w obóz stały, do którego kierowani byli m.in. mieszkańcy Warszawy po upadku Powstania Warszawskiego - mówi Pieńkowski i przytacza fragmenty wspomnień byłych więźniów obozu Burgweide:

Relacja Jerzego Uldanowicza: „Wyżywienie w obozie było zdecydowanie niewystarczające, zwłaszcza pod względem kaloryczności, przy czym wydawanie posiłków z kotła zorganizowano złośliwie. Byliśmy zmuszeni stać po kolejkach po posiłki przez znaczną część dnia, co dotyczyło zwłaszcza osób starszych i słabszych, gdyż kocioł był ustawiany za każdym razem gdzie indziej, w związku z tym posiłki dostawało się tym później, im później dobiegło się do niego. Najwolniejsi nie otrzymywali nic. Głód doskwierał - jedliśmy nawet stary, całkowicie zeschnięty i spleśniały chleb.”

Relacja Wincentego Kuci: „W obozie były warunki straszne, spaliśmy różnie, czasem w barakach, czasem pod gołym niebem, gdyż (…) było bardzo wiele ludzi, a z każdym dniem przybywało coraz więcej, więc nikt nie dbał o nas i nie troszczono się o nasze warunki higieniczne i bytowe. Głód panował straszny, zupa, którą nam wydawano raz na dzień, składała się z różnych warzyw, lecz nie było w niej prawie wcale ziemniaków. Na śniadanie dostawaliśmy jeden chleb na pięć osób (na cały dzień) oraz czarną niesłodzoną kawę”.

- Wrocławski obóz Burgweide nie jest synonimem największych hitlerowskich zbrodni dokonywanych w czasie II wojny światowej, jednak nawet przytoczone fragmenty wspomnień byłych więźniów dowodzą, że pobyt w Burgeweide był przeżyciem traumatycznym i dlatego pozostałości obozu należy ocalić, by świadczyły o okropieństwach nazistowskich Niemiec, będąc jednocześnie przestrogą dla potomnych. W związku z tym konieczne jest by teren został trwale zabezpieczony, by nastąpiło wyraźne i trwałe upamiętnienie związanych z tym miejscem faktów, wydarzeń, więźniów i ofiar - napisał Robert Pieńkowski m.in. do prezydenta Rafała Dutkiewicza, Instytut Pamięci Narodowej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Muzeum II Wojny Światowej, Muzeum Powstania Warszawskiego.

Robert Pieńkowski uważa, że należy podjąć działania, by miejsce to zostało wpisane do rejestru obiektów pamięci narodowej.

ZOBACZ TAKŻE: ZAGADKI I TAJEMNICE WROCŁAWIA - EXODUS NIEMCÓW Z WROCŁAWIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska