Przed sądem zakończył się proces w sprawie fałszowania list uczniów i niszczenia dokumentów w Głogowskim Centrum Edukacji Zawodowej.
Radny miejski Leszek Drankiewicz oraz była wicedyrektor GCEZ Barbara D. usłyszeli w piątek wyrok w sprawie, która ciągnęła się od 2013 roku. Sąd uznał ich winnymi zarzucanych przez prokuraturę czynów.
Skazani mieli w trakcie rekrutacji do szkoły dopisywać różne osoby do list uczniów klas pierwszych. Brakowało bowiem chętnych do liczby 30 uczniów na klasę - wymaganej przez głogowskie starostwo do utworzenia takiej klasy. Według sądu Leszek Drankiewicz oraz Barbara D. celowo zniszczyli też dokumentację, którą w tej sprawie zabezpieczyli pracownicy starostwa, podczas kontroli.
- Zdaniem sądu oboje działali w zamiarze uzyskania korzyści majątkowej. W ten sposób próbowali zapewnić sobie dalszą pracę - tłumaczył podczas ogłoszenia wyroku sędzia Daniel Ludwiczak.
Leszek Drankiewicz usłyszał wyrok roku i jednego miesiąca pozbawienia wolności, z kolei Barbara D. roku siedmiu miesięcy. Kara została warunkowo zawieszona na okres trzech lat próby.
Oskarżeni nie pojawili się na ogłoszeniu wyroku, które miało miejsce w piątek 20 listopada. Ten nie jest jednak prawomocny.
Andrzej Koliński, przewodniczący głogowskiej rady miejskiej przyznał, że póki wyrok nie nabierze mocy prawnej, radny może dalej sprawować swoją funkcję.
- Podejrzewam, że będzie apelacja. Póki wyrok nie jest prawomocny, osoba uznawana jest za niewinną - mówi Andrzej Koliński.
Potwierdził to również sam radny Drankiewicz. Apelacja nie jest jeszcze przygotowana, ponieważ wciąż nie otrzymał pisemnego uzasadnienia wyroku. Ale gdy tylko dotrze on do niego, radny zamierza odwołać się do Sądu Okręgowego w Legnicy.
- Przyjmuje wyrok z pokorą, chociaż mam nadzieję, że sąd w Legnicy nie podzieli zdania sądu pierwszej instancji. Nie jestem winny w tej sprawie - mówi L. Drankiewicz.
Radny podkreśla to, o czym w trakcie mów końcowych wspominali też obrońcy. Leszek Drankiewicz miał jedynie wykonywać swoje obowiązki oraz polecenia służbowe.
- To nauczyciele sprawdzali obecność na zajęciach i wiedzieli, czy ktoś do szkoły chodzi, czy nie. A do odpowiedzialności pociąga się między innymi mnie - dodaje.
Po odwołaniu sprawa może przeciągnąć się o kolejne miesiące. Sąd Okręgowy musi bowiem zapoznać się z aktami procesowymi, a te liczą wiele tomów. Przez kilka lat trwania procesu przesłuchano kilkaset osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?