Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Racjonalnie czy z przesądem - jak przygotowują się do meczów piłkarze Ekstraklasy?

msz, kc, dz, ps, jg
fot. Arkadiusz Gola
Zastanawialiście się kiedyś, jak piłkarze przygotowują się do spotkań? Czy kierują się jakimiś przesądami, czy może tylko racjonalnie podchodzą do swoich obowiązków? Sprawdziliśmy, jak to wygląda w T-Mobile Ekstraklasie.

Porządnie się najeść i żadnych używek

Wysiłek bezpośrednio po jedzeniu nie jest rzeczą przyjemną i wskazaną. Przekonał się o tym każdy, kto próbował takiej mieszanki. Przed wysiłkiem przyda się jednak porządna dawka energii i wielu piłkarzy przed meczem właśnie o nią dba. Oczywiste jest, że nie chodzi im o to, żeby objeść się do granic możliwości, ale w trakcie 90 minut biegania trzeba mieć co spalać. - Zawsze muszę porządnie zjeść, gdzieś tak 3,5 godziny przed spotkaniem. To jest mój rytuał (śmiech). Preferuję typowo węglowodanowe sprawy, lekkie posiłki, które dają dużo energii. Zdarzały się mecze na pustym żołądku i czasami nawet było dobrze, ale wolę jednak być najedzony - przyznał Rafał Boguski z Wisły Kraków w rozmowie z serwisem 2x45.

Defensor wrocławskiego Śląska Tadeusz Socha przed meczem je makaron z sosem lub kurczaka. Jak zdradza w klubie zawodnicy często jedzą energetyczne batony, on jednak raczej ich nie stosuje, woli izotoniczną wodę.

Przed meczem w grę nie wchodzą jednak żadne używki. - Nie wolno nam pić żadnego alkoholu, choćby winka. Musimy być dobrze odżywieni i nawodnieni, a kiedy wchodzimy w mikrocykl przedmeczowy, w ogóle wszelkie używki odpadają - zdradza Wojciech Kędziora, napastnik Piasta.

Sen i dobra muzyka

Kędziora przyznaje również, że najważniejszy jest sen. - Osiem, dziewięć godzin ciągłego snu jest podstawą. W przeddzień spotkania już o dwudziestej drugiej jestem w łóżku - zdradza piłkarz, a podobne podejście do sprawy ma większość jego kolegów.

Piłkarz raczej stroni od motywujących rozmów, preferując relaks w samotności. - W tle może lecieć jakaś fajna muzyczka, ale nie mam tak, że dzwonię do kogoś i nawijamy kilka godzin to tym, co się zaraz wydarzy - dodaje snajper "Piastunek".

Socha przed spotkaniem też lubi porządnie się wyspać. - Podstawą jest dobry sen w nocy i godzinna drzemka po obiedzie - przyznaje.

Piłkarze przed meczem słuchają różnej muzyki. Niektórych relaksuje i mobilizuje nawet ta bardziej żywiołowa. - Lubię sobie przed meczem posłuchać trochę techno - mówi Kamil Wacławczyk, pomocnik GKS Bełchatów.

Modlitwa nigdy nie zaszkodzi

Poza aspektami typowo fizycznymi, dla wielu piłkarzy bardzo ważny jest aspekt duchowy. Pomoc psychologów sportowych, którzy pomogą przygotować się do spotkania czy przełamać kryzys nie jest na razie bardzo popularna wśród naszych piłkarzy. Wielu jednak równowagi szuka w modlitwie.

- Zawsze muszę się pomodlić przed wejściem na boisko. I to nie ma znaczenia, czy to mecz ligowy, czy sparing. Cieszę się, że na PGE Arenie jest kaplica, w której pojawiam się przed każdym meczem. Bez modlitwy nie czuję się pewnie - powiedział nam Łukasz Surma, kapitan Lechii.

Przesądy małe i duże

Część piłkarzy przed meczami ma także swoje małe przesądy. - Nie nigdy nie ogolę się dzień przed meczem. Dwa dni przed tak, ale dzień przed meczem już nie. Nie ma też opcji, żebym wrócił się do domu. Kiedyś tak zrobił Tomek Szuflita i w meczu złamali mu nogę. Zatem jak czegoś zapomnę, to się nie wrócę, tylko żona musi mi to przywieźć - wspomina Surma.

Tadeusz Socha będąc w szatni przed meczem zaczyna się ubierać zawsze od prawej nogi. - Nie wiem czemu akurat od tej części ciała ale taki sposób wszedł mi już w nawyk. Zdarza się, że pierwszego wkładam lewego buta, jednak wtedy w myślach powtarzam nie nie nie i od razu łapię za prawego (śmiech) - mówi zawodnik.

Kamil Wacławczyk w przesądy się nie bawi. - Nie wierzę w takie rzeczy. Wiem, że niektórzy się nie golą, zakładają najpierw prawego, potem lewego buta, ale to nie dla mnie - śmieje się.

Również piłkarze zabrzańskiego Górnika podkreślają, że są... normalni i nie mają przedmeczowych przesądów. Nam udało się dowiedzieć, że towarzyszy im rytuał, niemający racjonalnego uzasadnienia.

- Kiedy zespół przyjeżdża na mecz w roli gości, nasz klubowy autokar musi wjechać... tyłem w okolice szatni na stadionie rywali - zdradza Jerzy Mucha, rzecznik Górnika. - Gdy wjechał przodem na obiekt Zagłębia Lubin, piłkarze nie chcieli z niego wysiąść.

Z kolei Jarosław Kaszowski, były piłkarz, a obecnie działacz Piasta, pytany swego czasu o przesądy w gliwickim zespole zapewnia, że nie kojarzy nic szczególnego. Przyciśnięty, znajduje ciekawe przykłady. - Zdarza się, że ktoś nie myje butów, w których rozegrał dobry mecz albo strzelił bramkę - mówi wychowanek "Piastunek". - Dla niektórych ważny jest moment wejścia na boisko. Należy linię boczną przekroczyć najpierw prawą nogą, na szczęście.

Swego czasu swój zabobon miał także grający w Ekstraklasie Jan Tomaszewski. Kiedy wbiegał na rozgrzewkę, starał się bardzo szybko strzelić piłkę do bramki. A potem nic już do niej nie wkładał, żadnych ręczników, butelek z piciem, sam też do bramki nie wchodził. Nawet, kiedy wybijał piłkę, rozbieg robił z boku słupa. - Chodziło o to, aby raz odczarować bramkę piłką i aby nic już do niej nie wpadło - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska