Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjechali do Warszawy, bo tak nakazały im serca (FILM)

Marcin Rybak
Towarzyszyliśmy Dolnoślązakom podczas sobotnich uroczystości żałobnych w centrum stolicy

- Gdybym nie przyjechał dzisiaj do Warszawy, miałbym wyrzuty sumienia - mówi Alfons Ilski. Mieszka na wrocławskim Grabiszynku. Był żołnierzem Armii Krajowej, harcerzem w Szarych Szeregach. Od 1950 roku jest wrocławianinem. Mimo swoich 85 lat nie wyobrażał sobie, by mogło go zabraknąć na żałobnych uroczystościach w Warszawie. Spotkaliśmy go na placu Piłsudskiego. Miał ze sobą wielką flagę z herbem Wrocławia zatkniętą na parasol.

Pan Alfons był w Warszawie także w nocy ze środy na czwartek. Przyjechał tu razem z delegacją Solidarności, by oddać ostatni pokłon parze prezydenckiej. W gigantycznej kolejce czekał sześć i pół godziny.

Jego młodsi koledzy - harcerze z dolnośląskiej chorągwi Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej - też przyjechali na plac Piłsudskiego. Na służbę.

Podczas uroczystości pilnowali porządku, zajmowali się drogami do ewakuowania z tłumu osób, które zasłabły, rozdawali wodę, opiekowali się zagubionymi dziećmi.
Z Dolnego Śląska do Warszawy przyjechało 65 harcerek i harcerzy.

- To, co się zdarzyło, poruszyło każdego. Ludzie mają potrzebę czynu - mówi Maria Rudnicka, absolwentka pedagogiki. Na co dzień pracuje we Wrocławskim Domu Spotkań im. Angelusa Silesiusa. Jest też komendantką dolnośląskiej chorągwi harcerek ZHR. - Dla tych młodych ludzi, którzy z nami przyjechali, to też nauka aktywności, szukania sobie jakiegoś miejsca w społeczeństwie.

- Ta służba to mój obowiązek - nie ma wątpliwości Mateusz Łabiński, student informatyki z Wrocławia, drużynowy.

Harcerska służba była świetnie zorganizowana

W dniu tragedii pod Smoleńskiem ze swoimi harcerzami sprzątał mały, zaniedbany cmentarzyk na wrocławskich Krzykach. Z informacją o katastrofie zadzwonił ojciec jednego z harcerzy. - Zebrałem chłopaków i odmówiliśmy modlitwę.
Dla Mateusza było jasne, że jeśli tylko będzie trzeba, pojedzie pełnić służbę.

Michał Raźny i Damian Chrustowski z jeleniogórskiej drużyny harcerzy, wyszkoleni ratownicy medyczni, przez kilka godzin bez przerwy krążyli wśród żałobników. Na szczęście ich pomoc nie była nikomu potrzebna.

Harcerska służba była świetnie zorganizowana. Do Warszawy dotarli w nocy z piątku na sobotę. Rozlokowali się w jednej ze szkół w centrum miasta i po kilku godzinach odpoczynku zjawili się na odprawie wszystkich harcerskich służb z całego kraju. Swoje centrum dowodzenia mieli w szkole na tyłach placu Piłsudskiego. Błyskawicznie zostali przydzieleni do służb i wyruszyli na plac.

Zanim rozpoczęły się uroczystości, zdążyli jeszcze pożegnać prezydenta, jego małżonkę i urzędników z kancelarii prezydenckiej. Wśród nich ministra Pawła Wypycha, ich kolegę z ZHR. Do księgi kondolencyjnej wpisali słowa harcerskiej pieśni pożegnalnej: "Idzie noc, słońce już zeszło z gór, zeszło z pól, zeszło z mórz. W cichym śnie spocznij już. Bóg jest tuż".

Wrocławska harcerka Maria Żurko zjawiła się w Warszawie już w piątek. Wiele godzin dyżurowała przed Pałacem Prezydenckim. Najpierw pomagała przy zniczach, których tysiące płoną na Krakowskim Przedmieściu. Potem wprowadzała do pałacu najmłodsze dzieci. Opiekowała się nimi w czasie, gdy rodzice stali w wielogodzinnej kolejce.
Być może to któreś z jej podopiecznych zostawiło laurkę, która leży zaraz za drzwiami prezydenckiego pałacu. I to na honorowym miejscu, tuż pod zdjęciem Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Laurka z pięknie narysowanym białym orłem, stosowną dedykacją i podpisem: Zofia Nowakowska, 11 lat, Wrocław.

W sobotę do Warszawy przyjechali nie tylko dolnośląscy harcerze. Piętnastolenia Barbara Żółkiewska z Oleśnicy przez trzy godziny uroczystości dzielnie wymachiwała czerwono-biało-żółtą flagą z napisem "Oleśnica". Do Warszawy przyjechała z mamą i wujkiem.

- Każdy, kto może, powinien tu przyjechać - mówi wujek Barbary, Tadeusz Żółkiewski. - Zawsze jeździmy na wszystkie historyczne wydarzenia. Byliśmy z siostrą na pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 r. Byliśmy na wszystkich spotkaniach z papieżem.

W specjalnym pociągu zorganizowanym przez marszałka Marka Łapińskiego na warszawskie uroczystości spotkaliśmy Michała Haniszewskiego - starszego, sympatycznego pana, wrocławskiego harcerza z lat 40. W Warszawie był w czwartek w nocy i na sobotnich uroczystościach. Do Wrocławia wrócił w sobotę o godz. 23. W niedzielę rano wybrał się do Krakowa. W legionowym mundurze, ze sztandarem Związku Piłsudczyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska