Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przewidywaliśmy pogodę razem z dyżurnymi synoptykami we wrocławskim IMGW

Jacek Antczak
Marek Kurowski obserwuje zdjęcia z satelity i radarów
Marek Kurowski obserwuje zdjęcia z satelity i radarów Paweł Relikowski
Edyta i Krzysztof spotykają się o godz. 7.15 na pierwszym piętrze zabytkowej kamienicy w parku Szczytnickim. Na zegarze jest 5.15. Edyta całą noc nie zmrużyła oczu. Krzysztof też nie ruszy się z pokoiku przy ul. Parkowej 28 przez 12 godzin.

Przez kwadrans rozmawiają o pogodzie. To nie jest błaha rozmowa. Siedzą przy wielkich mapach. Pod 40-calowym ekranem, który z satelity pokazuje im przesuwające się chmury nad Europą. Przy monitorach obrazujących, że wielki radar pod Bolkowem nie widzi zagrożenia turbulencjami dla samolotów lądujących we Wrocławiu.

Gdy Edyta Socha idzie do domu, Krzysztof Salanyk dostaje zaszyfrowane mejle z Niemiec, a Marek Kurowski (dziś będzie pomagał lotniskom) patrzy, jak wysoko są chmury. Koledzy ze Strachowic (i jeszcze 7 stacji meteo na Dolnym Śląsku) przesyłają dane, które odczytali na termometrach i innych urządzeniach w... swoich ogródkach. Para kolejnych współpracowników (ze stacji na Jerzmanowie) już wypuściła w niebo niebieski balon. Przyczepiona do niego sonda informuje, co się dzieje w niebie (tzn. kilkanaście kilometrów nad ziemią). Krzysztof drukuje kolejną mapę Europy. Wyciąga z szuflady kredki. Zaznacza: burze na czerwono, deszcze na zielono, chłodne fronty na niebiesko.

Śpieszy się. Około godziny 8 (czyli gdy na zegarze wybije 6) musi przygotować prognozę pogody. To jedyne pomieszczenie we Wrocławiu, w którym obowiązuje inny czas niż wokół. Ale taką samą godzinę na zegarach mają ludzie w kilkuset miejscach na całym świecie. Ludzie, którzy w tym momencie robią to samo, co Krzysztof. O godz. 10.30 (8.30 uniwersalnego czasu UTC). Krzysztof znów przez pół godziny będzie rozmawiał wyłącznie o pogodzie. Przez telefon. Ze swoimi siedmioma odpowiednikami - dyżurnymi synoptykami z różnych części Polski. Bywa, że w czasie takiej telekonferencji uzgadniają np.: "przyjmujemy opcję Poznania, że w sobotę we Wrocławiu będą 23 stopnie, a nie Krakowa, że 22". Interpretacje mogą się różnić, a za chwilę IMGW musi wydać oficjalną prognozę pogody, na którą czekają tysiące instytucji, czyli miliony Polaków.

93 procent jasnowidzenia

- Ale mamy się czym pochwalić. W lipcu Wrocław miał w prognozowaniu temperatur maksymalnych i opadów ponad 93 procent sprawdzalności - meteorolodzy pokazują najnowszy ranking. - 100 procent? To się zdarza tylko jasnowidzom - śmieją się synoptycy.

- Zajmujemy się prognozowaniem pogody 24 godziny na dobę - mówi Teresa Zawiślak, która w takim razie, nie licząc urlopów i dni wolnych, robi to od około 272 tys. godzin (pracuje przy Parkowej 31 lat). Od 2000 roku jest szefową Biura Prognoz Meteorologicznych. W jej zespole jest 10 ludzi "obejmujących wszystko jednym spojrzeniem" (grecki źródłosłów słowa "synoptyk"). Trzech "młodszych", czterech "starszych" i trzech bez przymiotnika. Ale nawet na tytuł "młodszego" trzeba się szkolić przez rok. "Starszym" zostaje się po 8-9 latach przepowiadania pogody. Najdłuższy, 40-letni staż ma Teresa Wilczyńska. Krzysztof Salanyk, który w czwartek, między 7.30 a 19.30, jest dyżurnym synoptykiem, sam ma 26 lat.

- Nie wyobrażam sobie innego zajęcia - po godzinnej opowieści o tym, na czym polega praca synoptyków, z której rozumiałem tylko słowa typu: "burza" i "wiatr", ufam Teresie Zawiślak sto razy bardziej niż Dorocie Gardias i Omenie Mensah razem wziętym.
Ale wśród rodziny i przyjaciół nie mają łatwego życia. - "Mamo, czy wziąć kurtkę, będzie padać?", takie pytanie słyszę od córki od 20 lat - śmieje się szefowa biura prognoz. - Kiedyś na urlopie kolega lekarz też pytał o pogodę. Na plaży nie było akurat danych ze stacji, radarów czy satelity, więc zapytałam, czy on stawia diagnozę po spojrzeniu w oczy pacjenta.

A jaka będzie pogoda do końca wakacji? - Ciepło, burzowo, deszczowo, jak to latem - mówi Józef Wawryszyn, synoptyk, który w piątek dyżuruje przy Parkowej.

Gdy synoptyk się burzy

Siedzimy w biurze prognoz, za oknem słońce, ani śladu wiatru, a Teresa Zawiślak mówi, że "sytuacja jest nadzwyczajna". Właśnie wysłali "Komunikat o możliwości wystąpienia niebezpiecznych zjawisk meteorologicznych na obszarze województwa dolnośląskiego". W piątek, gdy piszę ten tekst, "może wystąpić zjawisko: burze", w sobotę, gdy się ukazał: "zjawisko: intensywne opady deszczu". Na szczęście jest dopisek, że to "orientacyjny komunikat", jeszcze nie "ostrzeżenie". Słownik synoptyków jest precyzyjny do bólu. Dlatego śmieją się z pogodynek, informujących w telewizji, że "jutro pokropi". - Pokropić to może ksiądz kropidłem - wyjaśniają ludzie, którzy potrafią podać, ile tych kropel może spaść na metr kwadratowy w każdym zakątku kraju. - Możliwości prognozowania pogody na dwa czy pięć dni są coraz większe, ale nie są nieograniczone. Kilka lat temu przewidziałam, że w niedzielę we Wrocławiu będzie 30-stopniowy upał . I tak było w… prawie całym mieście. Tyle że akurat przez Sępolno przeszła lokalna burza. No i na Stadionie Olimpijskim trzeba było przerwać zawody żużlowe, na które przyszły tysiące wrocławian - opowiada Teresa Zawiślak. Synoptyk nawet za okno patrzy "profesjonalnie". Ma "zapewniać ochronę" ludziom, więc zdarza się czuć satysfakcję zawodową, gdy zaczyna się błyskać. Bo przecież przewidywał burze.

Teresa Zawiślak przyznaje, że cieszyła się, gdy podczas wizyty Jana Pawła II padał deszcz: - Wiem, powinnam współczuć wiernym, ale chodziło o to, że dzięki mojej prognozie organizatorzy wizyty Ojca Świętego zdążyli wszystko zabezpieczyć, a ludzie mieli ze sobą parasole.

Piloci, komary i chmury

Niebieski telefon dzwoni rzadko. To infolinia. Komercyjna. Za 7 zł każdy może dowiedzieć się, co o pogodzie na najbliższe dni sądzi dyżurny synoptyk IMGW, instytucji, która prognozuje ją od 100 lat. Wiele instytucji odpowiadających za bezpieczeństwo (sztaby zarządzania kryzysowego, straż, policja itd.) dostaje prognozy za darmo. - Prognozy lotnicze przesyłamy dla lotniska we Wrocławiu osiem razy dziennie, ale mamy zaprzyjaźnionych pilotów, którzy sami dzwonią i pytają, jak wysoko są chmury i czy napotkają burze - opowiada Marek Kurowski.

Piloci akurat dziś nie dzwonili, za to odezwał się pan Leszek z urzędu miejskiego. W sprawie komarów. - Powiedzieliśmy, że odkomarzanie Wrocławia mogą zaczynać po weekendzie, najlepiej od wtorku - wyjaśniają synoptycy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska